- Aha, i nagle postanowiłaś się odezwać... fajnie. Szkoda, że to już nieaktualne, bo twój SYN dziś wieczorem wychodzi ze szpitala! - po dłuższej chwili powiedział do słuchawki, kiedy ja siedziałam i bez ruchu słuchałam co mówi. - Nie, Vanessa to ty mnie posłuchaj! Miałaś go gdzieś i olewałaś wychowanie go po całości. Powiem krótko: dałaś ciała... A przyjeżdżaj sobie, kiedy chcesz. Mnie to i tak wszystko jedno! - zawołał wściekły rzucając słuchawką. Patrzyłam na niego bojąc sie do niego odezwać... - To TA Vanessa? Matka Federico? - zapytałam cichutko, bojąc się każdy najmniejszy dźwięk spowoduje wybuch mojego szwagra. - Tak. - odpowiedział krótko po dłuższej chwili ciszy. - To ona. Będzie tu za dwa dni. - oznajmił. Nie wiedziałam zbytnio co powiedzieć, więc tylko patrzyłam na jego zmarszczone brwi, zmartwienie w oczach i pulsującą żyłkę na jego skroni. Był niespokojny i nerwowy. Widać było, że go ta sytuacja denerwuje. - W takiej sytuacji, ja nie wiem co ja mam robić! Ona m...
Ojeny... nawet nie wiesz jak poprawiłaś mi dzisiejszego ranka humor. Wczoraj chyba co godzinę wchodziłam na Twojego bloga i sprawdzałam, czy przypadkiem nie dodałeś rozdziału.
OdpowiedzUsuńCzekam na te obiecane dwa. I powodzenia.
Kiedy Rozdział?, miał być w czwartek .-.
OdpowiedzUsuńBędzie next?
OdpowiedzUsuń