Rozdziała 39
- Aha, i nagle postanowiłaś się odezwać... fajnie. Szkoda, że to już nieaktualne, bo twój SYN dziś wieczorem wychodzi ze szpitala! - po dłuższej chwili powiedział do słuchawki, kiedy ja siedziałam i bez ruchu słuchałam co mówi.
- Nie, Vanessa to ty mnie posłuchaj! Miałaś go gdzieś i olewałaś wychowanie go po całości. Powiem krótko: dałaś ciała...
A przyjeżdżaj sobie, kiedy chcesz. Mnie to i tak wszystko jedno! - zawołał wściekły rzucając słuchawką.
Patrzyłam na niego bojąc sie do niego odezwać...
- To TA Vanessa? Matka Federico? - zapytałam cichutko, bojąc się każdy najmniejszy dźwięk spowoduje wybuch mojego szwagra.
- Tak. - odpowiedział krótko po dłuższej chwili ciszy. - To ona. Będzie tu za dwa dni. - oznajmił.
Nie wiedziałam zbytnio co powiedzieć, więc tylko patrzyłam na jego zmarszczone brwi, zmartwienie w oczach i pulsującą żyłkę na jego skroni.
Był niespokojny i nerwowy. Widać było, że go ta sytuacja denerwuje.
- W takiej sytuacji, ja nie wiem co ja mam robić! Ona mówi: przyjeżdżam. Ha! I jeszcze oczekuje, że ją przyjmę. Cholera moj dom, to nie hotel. Chyba są pewne granice. Tu mieszka raz, dwa, cztery... dziewięć osób jeśli policzymy Olgę, która ma chwilowy kryzys. To po pierwsze, a po drugie mogła się nim wcześniej zainteresować. - wygłosił swój monolog.
- Może dotarło do niej, że to błąd i chce to zmienić... - mruknęłam bacznie mu się przyglądając.
Odchylił głowę do tyłu, ale gdy usłyszał moje słowa natychmiast się wyprostował i przychylił w moją stronę.
- Słucham? - zapytał jakby... śmiejąc się z sensu moich słów - Tacy ludzie jak oni nigdy się nie zmieniają... Rozumiesz? NIGDY.
- Skąd wiesz? - zapytałam prostując się i przybierając pozycję bojową.
- Bo ona taka jest. Zmieniłaby się, gdyby miała w tym jakiś cholerny interes. A nie ma. Koniec dyskusji. - zakończył naszą rozmowę tymi słowami. - Jadę do szpitala po Fede. Jedziesz ze mną? - zaproponował, a ja się z chęcią zgodziłam.
Piętnaście minut później wsiadaliśmy już do auta i ruszaliśmy z garażu do szpitala.
Zaparkowaliśmy pod budynkiem i ruszyliśmy na oddział na którym leżał chłopak.
W "recepcji" wyjątkowo nie było nikogo, ale ponieważ znałam drogę wzięłam za łokieć Germana i pociągnęłam go wzdłuż korytarza, zanim usiadł na poczekalniowym krzesełku, na które już miał siadać.
Zapukałam i weszliśmy.
Federico stał obok łóżka pana Fernandeza, który też się pakował na wyjście ze szpitala.
Obok torby na jego łóżku leżał wypis, a staruszek uśmiechając się pakował właśnie swoje kapcie.
- O Angie, German. Myślałem, że sam mam się zabrać. Jeszcze się nie spakowałem. - odparł wesoło, kiedy zobaczył nas w drzwiach.
- I kazalibyśmy ci się tłuc autobusem? No co ty... - uśmiechnął się German. - Jak nie spakowany, to ja idę po wypis, a wy za ten czas spakujcie torbę. - powiedział i wyszedł spowrotem do recepcji.
- Dobra, to ja idę, bo zaraz córka pode mnie podjedzie. Miło było poznać. Aha i widzimy się w poniedziałek w tej kawiarni na rogu! - zawołał uprzejmie uśmiechnięty emeryt i wyszedł na korytarz żegnając się, gdzie po jego wyjściu od razu pojawiła się kobieta, która po ucałowaniu go przejęła jego torbę i skierowali się w stronę windy.
Zostaliśmy sami w sali i chłopak wyciągnął spod łóżka duży plecak do którego najpierw spakował kapcie ubierając wcześniej buty.
- Twoja mama ma ponoć przyjechać w piatek wieczorem... - mruknęłam niby od niechcenia, kiedy wyciagnął z szafki kilka książek.
- Tak? - usłyszałam napięcie w jego głosie. - I co ma zamiar tu robić? Pomagać mi, kiedy będę miał unieruchomioną rękę? Czy może zamieszkać tu, w Buenos Aires? - pytał sarkastycznym tonem.
- Przyjeżdża, bo się o ciebie martwi - powiedziałam, mimo że to powinno być rzeczą oczywistą.
- Akurat. Ostatnie trzy lata miała mnie gdzieś. A teraz nagle ją oświeciło, że ma syna... - burknął siadajac ciężko na łóżko i ściągając koszulkę od piżamy z zamiarem ubrania zielonej. - Nie wiem... może... może rzeczywiście się chce zmienić. Pokazać, że jest inna... że jej na mnie zależy... - zaczął mówić łagodnym tonem - Ale nie uwierzę, dopóki tego nie zobaczę! - i znowu zacząłpodnosić głos.
Kiedy był już gotowy, akurat German wrócił z wypisem i mogliśmy wyjść na częściow zalany zachodzącym słońcem parking szpitalny.
Federico wsiadł na tylne siedzenie i ruszyliśmy opowiadając mu ze szczegółami co aktualnie dzieje się w Studio i w domu.
Kiedy weszliśmy do domu, wszyscy go bardzo serdecznie przywitali, nawet Priscilla.
A Ludmiła zrobiła pyszną kolację z okazji jego powrotu. Wieczór nam mijał naprawdę bardzo wesoło. Dochodziło wpół do dwunastej, kiedy wszyscy położyliśmy się spać.
A już następnego dnia, w czwartek siedziałam w kuchni, przy stole naprzeciw Santiago i obok Germana, kiedy...
- Ale tak serio: ona jest tą jedyną...
- ... tą wybraną! I jak nikt na całym świecie kocham cię! - dośpiewaliśmy razem z inżynierem jak w piosence Golec uOrkiestra, kiedy Santiago oświadczył, że jego dziewczyna jest "tą jedyną".
- Mówiłeś tak o ostatnich czterech! - powiedział się German gdy skończyliśmy się śmiać z tego jak równo udało nam się zaśpiewać coś tak spontanicznego.
- Ale to serio ta jedyna! - zawołał oburzony prostując się na krześle.
- A czy my mowimy, że nie? My ci po prostu nie wierzymy i tyle. - uśmiechnęłam sie do chłopaka, a German z niewiadomych powodów wybuchł śmiechem łapiąc się za brzuch.
- Ha. Ha. Ha. - burknął chłopak patrząc z pogardą na krztuszącego się smiechem inżyniera. - Ale to zabawne...
Rozległ się dźwięk telefonu.
- Sorki, to Niemcy, muszę odebrać - przeprosił i wstał od stołu udając się do jadalni i mówiąc coś po niemiecku.
Wtedy do kuchni weszły z Ludmiła z Violettą.
- Mamy kilka opcji. - wystrzeliły nagle.
- Ale jakich? - zapytałam marszcząc brwi i odkładając filiżankę.
- Z kim swatać Olgę, aby wróciła do pracy. - uśmiechneły się nastolatki.
- To nie do końca tak działa, ale słucham. - spojrzałam na nie ciekawa, tak samo z resztą jak Santiago.
- No więc... - zaczęła Viola patrząc na kartkę, ktora miały przed sobą. - Przede wszystkim Beto.
Spojrzałam na nie trochę zdziwiona. Kiedyś byli razem, ale chyba nie widzę ich powrotu...
- No co? 41 lat, brunet, wysoki, dobrze zbudowany, Oldze nie przeszkadza jego niezorganizowanie... - wyliczała. - Facet będzie idealny.
- No, dalej - ponaglił je chłopak z ustami pełnymi bułki i dżemu.
- Dalej jest pan Rodrigúez. - powiedziała Ludmiła, a my spojrzeliśmy na nią zdziwieni. - Pracuje w warzywniaku, do którego chodzi Olga. Jest sam, w wieku Olgi i Olga bardzo go lubi.
- Aha. No dobra...
- Potem mamy jeszcze pana Cantèz, który pracuje w teatrze. Jest bileterem, a ostatnio jak Olga tam była z koleżankami to bardzo się polubili.
- Nooo, i jeszcze konserwator z tej szkoły podstawowej - dołączyła się do wyliczania Violetta.
- Dobra, dobra. To może znajdziemy jej jednego faceta, co? Bo mam wrażnie, że jak ich wszystkich z nią zaczniemy swatać to na dobre nam to nie wyjdzie. - powiedział Santiago i miał rację.
- Okej, to może pierwsza pozycja? Beto. - zaczęła Ludmiła.
Tak. Beto to dobry wybór. Nigdy nie miał żadnej grubszej awanturki z Olgą, ani się z nią nie kłócił... był idealny.
- Ale wy się tym zajmujecie! - powiedziałam szybko, zanim mnie wpakują w jakieś bagno, albo co gorsza nie potrzebną awanturkę.
- Czym? - zapytał German, który właśnie wszedł do kuchni chowając telefon do kieszeni.
- Niczym! - odpowiedzieliśmy równocześnie.
- Okej. Ale mam was na oku... - mruknął, a dziewczyny i Santiago szybko się zmyli do Studio i do pracy.
- A ciebie to w szczególności będę miał na oku... - mruknął mój szwagier uśmiechając się i podchodząc do krzesła, na którym siedziałam.
- Taaak...? - zapytałam ledwo słyszalnie, gdyż do mojego nosa dotarł JEGO zapach.
- Tak. - schylił do mnie swoją głowę.
Stykaliśmy się czołami, nasze ciche oddechy się mieszały... brakowało jeszcze tylko poc...
- Ślicznie dziś wyglądasz - szepnął obserwując moje nagie nogi. - Dobrze, że chodzisz w butach na obcasach.
Spojrzałam na niego nie rozumiejąc.
- Bo idealnie eksponują twoje zgrabne nogi - wytłumaczył mi uśmiechając się do mnie, kiedy ja spłonęłam rumieńcem.
I wtedy... nasze usta się spotkały.
Jejuuu... wyglądał zawsze genialnie,
gadane miał zawsze genialne, jego oczy były genialne... genialnie całował, głaskał...! On cały był genialny! I taki przystojny... zaraz stop, Angie! To mąż twojej zmarłej siostry! Opanuj się... zaraz na czym to stanęło? Aha, na jego głaskaniu? A nie, na pocałunkach.
Całował delikatnie, zachłannie, czule...! Wszystko naraz! Było mi cudownie...
- German... - mruczałam między pocałunkami. - Musimy iść do Studio... Germ...
- Jeszcze chwila, Angie. Już się zbieramy...- mruknął w odpowiedzi przenosząc swoje usta na moją szyję i obojczyk.
- Nikogo nie ma w domu? - zapytałam.
- Nie... wszyscy wyszli... - powiedział wracajac do moich ust.
Angeles! Ogarnij się w TEJ chwili!
- German! Czy tobie odbija?
- Nie. - odpowiedział uśmiechnięty odsuwając się ode mnie odrobinę.
- To co ty robisz...? Niby mnie kochasz, niby nie. Niby jesteś z Pris, niby nie. To co się w końcu z tobą dzieje?
- No nic, potrzebuję trochę czułości... - mruknął muskając kciukiem mój policzek.
Słucham? Skąd ja znam te słowa?
- Aha. Może wolisz taki układ: tylko pacłunki i czułości, nic więcej? - zaproponowałam mu tak jak Pablo mnie, wczoraj w Studio.
- Jak w filmie "To tylko seks"? - zapytał.
- Tak. Tylko bez seksu. - odpowiedziałam.
- A może jednak z s...
- Nie. - przerwałam mu szybko, nim cokolwiek powiedział.
Wstałam, wzięłam torebkę.
- Idę do pracy. Widzimy się za kilka godzin w Studio - usmiechnęłam się i pocałowałam go czule (ha! Tym razem nie w policzek) na pożegnanie i wyszłam kuchennymi drzwiami.
*Germi*
No nie. Jestem zdany na jej łaskę.
Ja nie wiem co z nią jest nie tak, albo co ze mną jest nie tak... ale od dłuższego czasu mnie do niej coś ciągnie. Nie chcę jej zranić, więc na razie pozostanę z nią w takim układzie i zobaczymy co będzie dalej.
Patrzyłem jak wstaje i bierze torebkę. No nie... tylko nie to ciało. Te nogi - długie zgrabne... Te loki - jest pierwszą blondynką w której się zakochałem. Wcześniej to tylko brunetki. Te oczy - takie radosne... Ten biust taki...
W ogóle jej całe ciało takie... no, dużo by opowiadać! Całkowicie zatracony w myśleniu o niej poszedłem do góry.
Przechodząc obok jej pokoju usłyszałem telefon i dźwięk smsa.
Wszedłem i pozwoliłem sobie spojrzeć na jego treść. To było od Pablo.
Czemu on się o nią tak martwi? O co chodzi? Hmmm, nie podoba mi się ostatnio ta ich cholerna zażyłość. Jasne, mogą być przyjaciółmi, ale... wygląda mi to na coś więcej...
Muszę się temu przyjrzeć dokładniej...
###################
No heja! Rozdziała 39 za nami. Dobija mnie to, że Angie zaraz szlag trafi, bo teoretycznie i jeden i drugi nie powinien się dowiedzieć o tym, że ona z drugim ma ten sam układ co z pierwszym. Mega pokręcone, ale cóż...
A jak tam Wam? Jak mijają wakacje?
- Nie, Vanessa to ty mnie posłuchaj! Miałaś go gdzieś i olewałaś wychowanie go po całości. Powiem krótko: dałaś ciała...
A przyjeżdżaj sobie, kiedy chcesz. Mnie to i tak wszystko jedno! - zawołał wściekły rzucając słuchawką.
Patrzyłam na niego bojąc sie do niego odezwać...
- To TA Vanessa? Matka Federico? - zapytałam cichutko, bojąc się każdy najmniejszy dźwięk spowoduje wybuch mojego szwagra.
- Tak. - odpowiedział krótko po dłuższej chwili ciszy. - To ona. Będzie tu za dwa dni. - oznajmił.
Nie wiedziałam zbytnio co powiedzieć, więc tylko patrzyłam na jego zmarszczone brwi, zmartwienie w oczach i pulsującą żyłkę na jego skroni.
Był niespokojny i nerwowy. Widać było, że go ta sytuacja denerwuje.
- W takiej sytuacji, ja nie wiem co ja mam robić! Ona mówi: przyjeżdżam. Ha! I jeszcze oczekuje, że ją przyjmę. Cholera moj dom, to nie hotel. Chyba są pewne granice. Tu mieszka raz, dwa, cztery... dziewięć osób jeśli policzymy Olgę, która ma chwilowy kryzys. To po pierwsze, a po drugie mogła się nim wcześniej zainteresować. - wygłosił swój monolog.
- Może dotarło do niej, że to błąd i chce to zmienić... - mruknęłam bacznie mu się przyglądając.
Odchylił głowę do tyłu, ale gdy usłyszał moje słowa natychmiast się wyprostował i przychylił w moją stronę.
- Słucham? - zapytał jakby... śmiejąc się z sensu moich słów - Tacy ludzie jak oni nigdy się nie zmieniają... Rozumiesz? NIGDY.
- Skąd wiesz? - zapytałam prostując się i przybierając pozycję bojową.
- Bo ona taka jest. Zmieniłaby się, gdyby miała w tym jakiś cholerny interes. A nie ma. Koniec dyskusji. - zakończył naszą rozmowę tymi słowami. - Jadę do szpitala po Fede. Jedziesz ze mną? - zaproponował, a ja się z chęcią zgodziłam.
Piętnaście minut później wsiadaliśmy już do auta i ruszaliśmy z garażu do szpitala.
Zaparkowaliśmy pod budynkiem i ruszyliśmy na oddział na którym leżał chłopak.
W "recepcji" wyjątkowo nie było nikogo, ale ponieważ znałam drogę wzięłam za łokieć Germana i pociągnęłam go wzdłuż korytarza, zanim usiadł na poczekalniowym krzesełku, na które już miał siadać.
Zapukałam i weszliśmy.
Federico stał obok łóżka pana Fernandeza, który też się pakował na wyjście ze szpitala.
Obok torby na jego łóżku leżał wypis, a staruszek uśmiechając się pakował właśnie swoje kapcie.
- O Angie, German. Myślałem, że sam mam się zabrać. Jeszcze się nie spakowałem. - odparł wesoło, kiedy zobaczył nas w drzwiach.
- I kazalibyśmy ci się tłuc autobusem? No co ty... - uśmiechnął się German. - Jak nie spakowany, to ja idę po wypis, a wy za ten czas spakujcie torbę. - powiedział i wyszedł spowrotem do recepcji.
- Dobra, to ja idę, bo zaraz córka pode mnie podjedzie. Miło było poznać. Aha i widzimy się w poniedziałek w tej kawiarni na rogu! - zawołał uprzejmie uśmiechnięty emeryt i wyszedł na korytarz żegnając się, gdzie po jego wyjściu od razu pojawiła się kobieta, która po ucałowaniu go przejęła jego torbę i skierowali się w stronę windy.
Zostaliśmy sami w sali i chłopak wyciągnął spod łóżka duży plecak do którego najpierw spakował kapcie ubierając wcześniej buty.
- Twoja mama ma ponoć przyjechać w piatek wieczorem... - mruknęłam niby od niechcenia, kiedy wyciagnął z szafki kilka książek.
- Tak? - usłyszałam napięcie w jego głosie. - I co ma zamiar tu robić? Pomagać mi, kiedy będę miał unieruchomioną rękę? Czy może zamieszkać tu, w Buenos Aires? - pytał sarkastycznym tonem.
- Przyjeżdża, bo się o ciebie martwi - powiedziałam, mimo że to powinno być rzeczą oczywistą.
- Akurat. Ostatnie trzy lata miała mnie gdzieś. A teraz nagle ją oświeciło, że ma syna... - burknął siadajac ciężko na łóżko i ściągając koszulkę od piżamy z zamiarem ubrania zielonej. - Nie wiem... może... może rzeczywiście się chce zmienić. Pokazać, że jest inna... że jej na mnie zależy... - zaczął mówić łagodnym tonem - Ale nie uwierzę, dopóki tego nie zobaczę! - i znowu zacząłpodnosić głos.
Kiedy był już gotowy, akurat German wrócił z wypisem i mogliśmy wyjść na częściow zalany zachodzącym słońcem parking szpitalny.
Federico wsiadł na tylne siedzenie i ruszyliśmy opowiadając mu ze szczegółami co aktualnie dzieje się w Studio i w domu.
Kiedy weszliśmy do domu, wszyscy go bardzo serdecznie przywitali, nawet Priscilla.
A Ludmiła zrobiła pyszną kolację z okazji jego powrotu. Wieczór nam mijał naprawdę bardzo wesoło. Dochodziło wpół do dwunastej, kiedy wszyscy położyliśmy się spać.
A już następnego dnia, w czwartek siedziałam w kuchni, przy stole naprzeciw Santiago i obok Germana, kiedy...
- Ale tak serio: ona jest tą jedyną...
- ... tą wybraną! I jak nikt na całym świecie kocham cię! - dośpiewaliśmy razem z inżynierem jak w piosence Golec uOrkiestra, kiedy Santiago oświadczył, że jego dziewczyna jest "tą jedyną".
- Mówiłeś tak o ostatnich czterech! - powiedział się German gdy skończyliśmy się śmiać z tego jak równo udało nam się zaśpiewać coś tak spontanicznego.
- Ale to serio ta jedyna! - zawołał oburzony prostując się na krześle.
- A czy my mowimy, że nie? My ci po prostu nie wierzymy i tyle. - uśmiechnęłam sie do chłopaka, a German z niewiadomych powodów wybuchł śmiechem łapiąc się za brzuch.
- Ha. Ha. Ha. - burknął chłopak patrząc z pogardą na krztuszącego się smiechem inżyniera. - Ale to zabawne...
Rozległ się dźwięk telefonu.
- Sorki, to Niemcy, muszę odebrać - przeprosił i wstał od stołu udając się do jadalni i mówiąc coś po niemiecku.
Wtedy do kuchni weszły z Ludmiła z Violettą.
- Mamy kilka opcji. - wystrzeliły nagle.
- Ale jakich? - zapytałam marszcząc brwi i odkładając filiżankę.
- Z kim swatać Olgę, aby wróciła do pracy. - uśmiechneły się nastolatki.
- To nie do końca tak działa, ale słucham. - spojrzałam na nie ciekawa, tak samo z resztą jak Santiago.
- No więc... - zaczęła Viola patrząc na kartkę, ktora miały przed sobą. - Przede wszystkim Beto.
Spojrzałam na nie trochę zdziwiona. Kiedyś byli razem, ale chyba nie widzę ich powrotu...
- No co? 41 lat, brunet, wysoki, dobrze zbudowany, Oldze nie przeszkadza jego niezorganizowanie... - wyliczała. - Facet będzie idealny.
- No, dalej - ponaglił je chłopak z ustami pełnymi bułki i dżemu.
- Dalej jest pan Rodrigúez. - powiedziała Ludmiła, a my spojrzeliśmy na nią zdziwieni. - Pracuje w warzywniaku, do którego chodzi Olga. Jest sam, w wieku Olgi i Olga bardzo go lubi.
- Aha. No dobra...
- Potem mamy jeszcze pana Cantèz, który pracuje w teatrze. Jest bileterem, a ostatnio jak Olga tam była z koleżankami to bardzo się polubili.
- Nooo, i jeszcze konserwator z tej szkoły podstawowej - dołączyła się do wyliczania Violetta.
- Dobra, dobra. To może znajdziemy jej jednego faceta, co? Bo mam wrażnie, że jak ich wszystkich z nią zaczniemy swatać to na dobre nam to nie wyjdzie. - powiedział Santiago i miał rację.
- Okej, to może pierwsza pozycja? Beto. - zaczęła Ludmiła.
Tak. Beto to dobry wybór. Nigdy nie miał żadnej grubszej awanturki z Olgą, ani się z nią nie kłócił... był idealny.
- Ale wy się tym zajmujecie! - powiedziałam szybko, zanim mnie wpakują w jakieś bagno, albo co gorsza nie potrzebną awanturkę.
- Czym? - zapytał German, który właśnie wszedł do kuchni chowając telefon do kieszeni.
- Niczym! - odpowiedzieliśmy równocześnie.
- Okej. Ale mam was na oku... - mruknął, a dziewczyny i Santiago szybko się zmyli do Studio i do pracy.
- A ciebie to w szczególności będę miał na oku... - mruknął mój szwagier uśmiechając się i podchodząc do krzesła, na którym siedziałam.
- Taaak...? - zapytałam ledwo słyszalnie, gdyż do mojego nosa dotarł JEGO zapach.
- Tak. - schylił do mnie swoją głowę.
Stykaliśmy się czołami, nasze ciche oddechy się mieszały... brakowało jeszcze tylko poc...
- Ślicznie dziś wyglądasz - szepnął obserwując moje nagie nogi. - Dobrze, że chodzisz w butach na obcasach.
Spojrzałam na niego nie rozumiejąc.
- Bo idealnie eksponują twoje zgrabne nogi - wytłumaczył mi uśmiechając się do mnie, kiedy ja spłonęłam rumieńcem.
I wtedy... nasze usta się spotkały.
Jejuuu... wyglądał zawsze genialnie,
gadane miał zawsze genialne, jego oczy były genialne... genialnie całował, głaskał...! On cały był genialny! I taki przystojny... zaraz stop, Angie! To mąż twojej zmarłej siostry! Opanuj się... zaraz na czym to stanęło? Aha, na jego głaskaniu? A nie, na pocałunkach.
Całował delikatnie, zachłannie, czule...! Wszystko naraz! Było mi cudownie...
- German... - mruczałam między pocałunkami. - Musimy iść do Studio... Germ...
- Jeszcze chwila, Angie. Już się zbieramy...- mruknął w odpowiedzi przenosząc swoje usta na moją szyję i obojczyk.
- Nikogo nie ma w domu? - zapytałam.
- Nie... wszyscy wyszli... - powiedział wracajac do moich ust.
Angeles! Ogarnij się w TEJ chwili!
- German! Czy tobie odbija?
- Nie. - odpowiedział uśmiechnięty odsuwając się ode mnie odrobinę.
- To co ty robisz...? Niby mnie kochasz, niby nie. Niby jesteś z Pris, niby nie. To co się w końcu z tobą dzieje?
- No nic, potrzebuję trochę czułości... - mruknął muskając kciukiem mój policzek.
Słucham? Skąd ja znam te słowa?
- Aha. Może wolisz taki układ: tylko pacłunki i czułości, nic więcej? - zaproponowałam mu tak jak Pablo mnie, wczoraj w Studio.
- Jak w filmie "To tylko seks"? - zapytał.
- Tak. Tylko bez seksu. - odpowiedziałam.
- A może jednak z s...
- Nie. - przerwałam mu szybko, nim cokolwiek powiedział.
Wstałam, wzięłam torebkę.
- Idę do pracy. Widzimy się za kilka godzin w Studio - usmiechnęłam się i pocałowałam go czule (ha! Tym razem nie w policzek) na pożegnanie i wyszłam kuchennymi drzwiami.
*Germi*
No nie. Jestem zdany na jej łaskę.
Ja nie wiem co z nią jest nie tak, albo co ze mną jest nie tak... ale od dłuższego czasu mnie do niej coś ciągnie. Nie chcę jej zranić, więc na razie pozostanę z nią w takim układzie i zobaczymy co będzie dalej.
Patrzyłem jak wstaje i bierze torebkę. No nie... tylko nie to ciało. Te nogi - długie zgrabne... Te loki - jest pierwszą blondynką w której się zakochałem. Wcześniej to tylko brunetki. Te oczy - takie radosne... Ten biust taki...
W ogóle jej całe ciało takie... no, dużo by opowiadać! Całkowicie zatracony w myśleniu o niej poszedłem do góry.
Przechodząc obok jej pokoju usłyszałem telefon i dźwięk smsa.
Wszedłem i pozwoliłem sobie spojrzeć na jego treść. To było od Pablo.
Czemu on się o nią tak martwi? O co chodzi? Hmmm, nie podoba mi się ostatnio ta ich cholerna zażyłość. Jasne, mogą być przyjaciółmi, ale... wygląda mi to na coś więcej...
Muszę się temu przyjrzeć dokładniej...
###################
No heja! Rozdziała 39 za nami. Dobija mnie to, że Angie zaraz szlag trafi, bo teoretycznie i jeden i drugi nie powinien się dowiedzieć o tym, że ona z drugim ma ten sam układ co z pierwszym. Mega pokręcone, ale cóż...
A jak tam Wam? Jak mijają wakacje?
5 komów - kolejna rozdziała
No w końcu się doczekałam. Dziewczyno szalejesz, Angeles jedzie na dwa fronty?
OdpowiedzUsuńCoś mi się zdaje, że German dowie się o Pablo, a Pablo o Germanie i trochę się na nią obraża, byle nie na długo.
Czekam na kolejny i zapraszam do siebie ;)
Angeles - ta nasza krejzolka. ;p
UsuńDzięki za miłe słowa, kochana ;)
Świetny ! :D w końcu jest , uu kolejny układzik , no ten bardziej przypadł mi do gustu ;) czekam na next xd
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci to odpowiada. Bo wiesz... nasz Germi potrzebuje czułości, bo Pros jest zapracowana... :'D
UsuńDzięki za miłe słowa :*
Genialny rozdział! Trochę Germangie nareszcie! Czekam na next
OdpowiedzUsuńMiło, dzięki :*
UsuńSerio? Całus na dobranoc i dzień dobry od jednego, w trakcie dnia od drugiego? To się nie może dobrze skończyć :D. Czekam na jakąś naparzankę ( ta, ja psychol pozdrawiam). Awanturka się szykuje C:, zacieram rączki z zadowolenia bo w sumie jeśli nie dowie się o tym Pablo to dowie się Priscilla i będzie kino :D. Czekam na szybkiego nexta. Pozdr
OdpowiedzUsuńJak zawsze zgadujesz, a ja odpowiadam, że niewiadomo, niewiadomo... poczytamy - zobaczymy ;) dzięki za miłe słowa :D
UsuńŚwietny rozdział. Układzik z Germanem i te jego fajntazje...
OdpowiedzUsuńDobra. Masz te 5 komów, więc czekam na next