Rozdziała 44 (4 dzień separacji Angie i Germana)
Znowu ten telefon! - pomyślałam, kiedy po raz kolejny mój telefon wydawał z siebie dźwięki. Popatrzyłam na wyświetlacz.
"Zaraz jestem."
Taką miał treść sms od Pablo.
Spojrzałam na ikonkę kontaktów i wiadomości: tylko pięć wiadomości i dwadzieścia nieodebranych połączeń od Germana.
Nie daje mi spokoju, nawet dwa dni po mojej wyprowadzce. Czyli tak naprawdę ona nic nie dała!
Coś czuję, że to będzie kiepski tydzień, szczególnie że...
Rany, znowu on?!
A, nie, to Chudy.
- Cześć!
- No witam, witam o zdrówko pytam. Obraz już gotowy. Kiedy możesz przyjechać? - oznajmił, a ja zrobiłam wielkie oczy.
- Jasne, że tak. - odpowiedziałam. - Znaczy, przyjadę jutro rano, okej?
- Spoko. - zgodził się i po chwili zakończyliśmy rozmowę.
W końcu przyszedł Pablo.
Wesoło oznajmił, że będziemy robić jakąś super sałatkę według jego przepisu.
Przy tym bylo mnóstwo wygłupów.
Oblał mnie sosem, za to ja nie pozostawałam dłużna; gadaliśmy o rożnych pierdołach...
Było fajnie.
Usiedliśmy na kanapie i zajadaliśmy sałatkę.
Ja włączyłam DVD i włożyłam do napędu płytę z "Meridą Waleczną" i zaczeliśmy oglądać pochłaniają przy tym sałatkę Pabla.
Było bardzo miło.
- Wiesz... fajnie mi się z tobą siedzi. - uśmiechnął się i pocałował mnie.
Prawie już całkowicie zapomniałam o zajściu z soboty.
Kiedy Merida się tuliła do całej swojej rodziny, pod koniec filmu odezwałam się do przyjaciela:
- Ty zostajesz u mnie na noc?
W odpowiedzi usłyszałam tylko spokojny oddech bruneta.
Aha. Czyli zostaje na noc.
Uśmiechnęłam się.
Wstałam, przygkryłam go kocem i po posprzątaniu ze stolika przy kanapie i ruszyłam do swojej sypialni.
*następnego dnia*
Z łazienki dobiegał szum wody - Angie brała szybki prysznic, kiedy Pablo zajadał kanapkę z dżemem mandarynkowym.
Wtedy ktoś zadzwonił do drzwi.
- Otworzysz?! - zawołała z łazienki.
- Jasne! - odkrzyknął i ruszył do drzwi.
Przekręcił zamek i otworzył.
W drzwiach stał German.
- Co ty tu robisz? - zapytał wyzywająco.
- O to samo mógłbym spytać, gdybym chciał porozmawiać z tobą, a nie z Angie.
- Angie się kąpie. - odparł zły jak osa. - I nie chce z tobą rozmawiać.
- Aha. Jasne... - mówił ironicznie inżynier. - Może ona sama zadecyduje? - wepchnął się do środka mijając Pablo w progu.
- Ona już zadecydowała w sobotę. - uśmiechnął się głupio przyjaciel blondynki. - Dobra German. Powiem prosto z mostu: Angie już nie chce z tobą gadać. Zawaliłeś sprawę i tyl...
- Tak, a ona nie lepsza? Buntuje mi córkę! - zawołał wściekły German.
- Nie wierzę w to. Violetta...
- Violetta mi wczoraj zrobiła karczemną awanturę i...
- Może sobie zasłużyłeś?
- A może po prostu Angie nie może przeżyć tego, że ten układ był taki o, luźny.
- Ona nie może przeżyć tego, że masz narzeczoną, którą zdradzasz. Przynajmniej za chwilę nie bierze ślubu tak jak na przykład TY!
- Co nie zmienia faktu, że buntowanie Violi to cios poniżej pasa.
- Zgadza się. Dlatego tego nie robiłam. - wtrąciła się w tą nerwową wymianę zdań Angie stojąc w dresach i ręczniku na głowie.
- Angie, nie chciałem go wpu...
- Spoko Pablo. Idź do Studio. Mam na późniejszą godzinę. - powiedziała, a Pablo tylko westchnął, rzucił Germanowi wściekłe spojrzenie i wyszedł.
- Angie...
- Nic nie mów. Wiem po co tu przyszedłeś. - przerwała mu. - Nie buntowałam twojej córki...
- To czemu się po mnie wydarła wczoraj wieczorem?! Że cię zwolniłem i obraziłem...!
- Ja tylko jej powiedziałam, że wyprowadziłam się z powodu kłótni z tobą, którą sam spowodowałeś! - podniosła głos. - Tak było?!
- Nie! To ty mnie obrażałaś!
- Aha. Rozumiem, że według ciebie bez powodu?
- No cóż...
- Dobra. Skończmy ten temat. Nie buntowałam jej. - przerwałam tę idiotyczną wymianę zdań.
- To jak mnie wczoraj potraktowała naprawdę bolało. Podobnie jak policzek, który mi wtedy wymierzyła.
Zatkało mnie. Uderzyła własnego ojca.
- Przestaniesz mnie cały czas męczyć smsami, telefonami i nachodzić mnie w domu? Czy mam powiadomić Pris o twoich układach? - zapytałam wykonują przy ostatnim słowie gest cudzysłowia.
- To jest szantaż, czy groźba? - zapytał marszcząc brwi i patrząc wściekle w moje oczy.

- Ja tylko ostrzegam. Tyle.
- Jasne. - powiedział i ruszył w stronę drzwi. - Jak jesteś taka mądra i skoro buntujesz mi córkę, to może zaczniesz ją przy okazji wychowywać? - zapytał na odchodnym. - Może wtedy na ciebie przeżuci się z policzkowaniem.
I wyszedł trzaskając drzwiami.
Nie mogłam w to uwierzyć. Jeszcze w piątek rozmawiałam z nim normalnie. Uśmiechaliśmy się do siebie, patrzyliśmy w swoje, tak przepełnione dobrem, oczy.
A dziś? Ciskamy w siebie piorunami.
To było straszne i chore, ale chyba nie tak bardzo jak to, że Violetta uderzyła własnego ojca. W policzek.
Jak można było zrobić coś takiego?!
German to jej ojciec. Rodziców powinno się szanować, a nie bić i ponieiwerać nimi...
Ech...
Ubrałam się, wymyłam zęby i wyszłam do Chudego po obraz.
Jego pracownia mieściła się w najstarszej dzielnicy Buenos Aires.
Weszłam w jedną z ulic i zaczęłam szukać bramy numer 12.
Kiedy ją znalazłam weszłam do niej i zadzwoniłam domofonem.
Ale on chyba nie działał. Nacisnęłam klamkę, drzwi natychmiast ustąpiły, a przede mną pojawiły się stare drzwi z numer 10 i schody po lewej stronie.
Stopnie były drewniane i skrzypiące.
Poręcze były również z drewna i pomalowane były na czerwień pomieszaną z jasnym bordem.
Na każdym półpiętrze było okno z parapetem mniej więcej do kolan, a cala rama i szyba ciągnęły się prawie aż po sam sufit.
Dotarłam w końcu na ostatnie, trzecie piętro i zadzwoniłam dzwonkiem do mieszkania o numerze 19.
Usłyszałam bim, bam, bim, bam niczym stary zegar w wahadłem oraz kroki zbliżające się do drzwi.
Dźwięk zamka i otwieranych drzwi.
- Serwus. - przywitał mnie mężczyzna z uśmiechem na ustach. - Zapraszam serdecznie.
Weszłam do korytarza, w którym stała na wpół otwarta szafa, w której powieszone jedynie były dwie stare koszule poplamione farbami i dwa puste wieszaki.
Malarz ubrany był w biały T-shirt i brązowy sweterek z dekoldem w serek i dżinsy.
- Napijesz się kawy? - zapytał nalewając sobie czarnego napoju do czerwonego kubka.
- Nie, dzięki. Przyszłam po obraz i lecę, bo zaraz mam lekcje. - odpowiedziałam i zajrzałam niepewnie w prawo.
Po lewej od wyhścia z korytarz była malutka kuchnia, a na prawo...
- Wchodź, rozejrzyj się. Tam jest tylko moja pracownia. - ponaglił mnie, a ja trochę pewniej weszłam do tamtego pomieszczenia.
Pokój był duży i przestronny.
Prawie przez cały sufit przebiegały ogromne okna dachowe, co dawało mnóstwo światła, tak ważnego w malarstwie. Ściany były pomalowane na ciepłą biel (jeśli tak można to nazwać) a dookoła i na środku rozstawione były sztalugi z białymi płótnami lub niedokończonymi obrazami. Przy jednej z nich stolik umazany olejówkami i akrylami, na ktorym postawiony był kubek z pędzlami, terpentyną, scierka oraz palety.
- Fajnie tu masz. - powiedziałam uśmiechajac się.
- Dzięki. - stanął za mną i również obserwował swoje królestwo. - Twój obraz mam już zapakowany.
Podszedł do śniany i wziął do ręki oparty o nią, zapakowany z brązowy papier płaski pakunek.
- Powiedz czy się podoba. - poprosił podajac mi obraz.
Odwinęłam lekko papier i wyjęłam jego dzieło trzymając za ramę - był już oprawiony z złotą ramkę.
O rany. To było tak ładne, że nie byłam w stanie sobie wyobrazić czegoś równie ładnego.
Cały malunek był namalowany akwarelami.
Był ogród i drzewa, i hamak.
Na hamaku siedziałam ja,roześmiana , z wielką książką otwartą na kolanach.
Obok siedział mój szwagier, który też był uśmiechnięty i obejmując mnie delikatnie całował mnie w policzek.
Za hamakiem stała Violetta trzymając w jednej dłoni lody czekoladowo-truskawkowe, a drugą trzymającą na ramieniu ojca.
W koło było mnóstwo zieleni, a w tle unosił się niebieski balonik.
- Piękne. - pochwaliłam, nie mając pojęcia o tym, że patrząc na ten obrazek moje oczy świecą się jak reflektory.
- Cieszę się, że się podoba. - zawołał zadowolony malarz.
Po zapłaceniu należenj kwoty, podziękowaniu i pożegnaniu się wyszłam z pracowni, po schodach i opuściłam tajemniczą i, bądź co bądź ciekawą, kamienicę.
Skoczyłam do domu odłożyć obraz i zaraz poleciałam do pracy.
Tam spotkałam Violę i pierwsze co zrobiłam to...
Nawet na nią nie spojrzałam. Tak. Ignorowałam ją przez cały czas - przerwy, lekcje z nią, próby i jej pełne niezrozumienia spojrzenia nie robiły na mnie wrażenia.
Chciałam z nią pogadać dopiero, kied spotkamy się popołudniu.
Teraz miałam ważniejszy problem - co zrobić z prezentem dla mojego szwagra?
?¿?¿?¿?¿?¿?¿?¿?¿?¿?¿?¿?¿?¿?
Fajny pomysł na nazwę rozdziały, co? :D ;) ;P
Dobiliście trzech komów, więc jest.
Angie, chyba szlag trafi. Chociaż pod koniec rozdziału mięknie, kiedy widzi Germana i ją na obrazie. Może już nie jest tak zła...
Violetta, taka rebele. Ale jeszcze jej przejdzie.
- Przyjdzie półkownik Angie i pokaże tej smarkuli jej miejsce w szeregu, jasne?!
- Tak jest!
xD 😂
4 komy-kolejny rozdział
Całuję Was
~ Kasiula ;)
"Zaraz jestem."
Taką miał treść sms od Pablo.
Spojrzałam na ikonkę kontaktów i wiadomości: tylko pięć wiadomości i dwadzieścia nieodebranych połączeń od Germana.
Nie daje mi spokoju, nawet dwa dni po mojej wyprowadzce. Czyli tak naprawdę ona nic nie dała!
Coś czuję, że to będzie kiepski tydzień, szczególnie że...
Rany, znowu on?!
A, nie, to Chudy.
- Cześć!
- No witam, witam o zdrówko pytam. Obraz już gotowy. Kiedy możesz przyjechać? - oznajmił, a ja zrobiłam wielkie oczy.
- Jasne, że tak. - odpowiedziałam. - Znaczy, przyjadę jutro rano, okej?
- Spoko. - zgodził się i po chwili zakończyliśmy rozmowę.
W końcu przyszedł Pablo.
Wesoło oznajmił, że będziemy robić jakąś super sałatkę według jego przepisu.
Przy tym bylo mnóstwo wygłupów.
Oblał mnie sosem, za to ja nie pozostawałam dłużna; gadaliśmy o rożnych pierdołach...
Było fajnie.
Usiedliśmy na kanapie i zajadaliśmy sałatkę.
Ja włączyłam DVD i włożyłam do napędu płytę z "Meridą Waleczną" i zaczeliśmy oglądać pochłaniają przy tym sałatkę Pabla.
Było bardzo miło.
- Wiesz... fajnie mi się z tobą siedzi. - uśmiechnął się i pocałował mnie.
Prawie już całkowicie zapomniałam o zajściu z soboty.
Kiedy Merida się tuliła do całej swojej rodziny, pod koniec filmu odezwałam się do przyjaciela:
- Ty zostajesz u mnie na noc?
W odpowiedzi usłyszałam tylko spokojny oddech bruneta.
Aha. Czyli zostaje na noc.
Uśmiechnęłam się.
Wstałam, przygkryłam go kocem i po posprzątaniu ze stolika przy kanapie i ruszyłam do swojej sypialni.
*następnego dnia*
Z łazienki dobiegał szum wody - Angie brała szybki prysznic, kiedy Pablo zajadał kanapkę z dżemem mandarynkowym.
Wtedy ktoś zadzwonił do drzwi.
- Otworzysz?! - zawołała z łazienki.
- Jasne! - odkrzyknął i ruszył do drzwi.
Przekręcił zamek i otworzył.
W drzwiach stał German.
- Co ty tu robisz? - zapytał wyzywająco.
- O to samo mógłbym spytać, gdybym chciał porozmawiać z tobą, a nie z Angie.
- Angie się kąpie. - odparł zły jak osa. - I nie chce z tobą rozmawiać.
- Aha. Jasne... - mówił ironicznie inżynier. - Może ona sama zadecyduje? - wepchnął się do środka mijając Pablo w progu.
- Ona już zadecydowała w sobotę. - uśmiechnął się głupio przyjaciel blondynki. - Dobra German. Powiem prosto z mostu: Angie już nie chce z tobą gadać. Zawaliłeś sprawę i tyl...
- Tak, a ona nie lepsza? Buntuje mi córkę! - zawołał wściekły German.
- Nie wierzę w to. Violetta...
- Violetta mi wczoraj zrobiła karczemną awanturę i...
- Może sobie zasłużyłeś?
- A może po prostu Angie nie może przeżyć tego, że ten układ był taki o, luźny.
- Ona nie może przeżyć tego, że masz narzeczoną, którą zdradzasz. Przynajmniej za chwilę nie bierze ślubu tak jak na przykład TY!
- Co nie zmienia faktu, że buntowanie Violi to cios poniżej pasa.
- Zgadza się. Dlatego tego nie robiłam. - wtrąciła się w tą nerwową wymianę zdań Angie stojąc w dresach i ręczniku na głowie.
- Angie, nie chciałem go wpu...
- Spoko Pablo. Idź do Studio. Mam na późniejszą godzinę. - powiedziała, a Pablo tylko westchnął, rzucił Germanowi wściekłe spojrzenie i wyszedł.
- Angie...
- Nic nie mów. Wiem po co tu przyszedłeś. - przerwała mu. - Nie buntowałam twojej córki...
- To czemu się po mnie wydarła wczoraj wieczorem?! Że cię zwolniłem i obraziłem...!
- Ja tylko jej powiedziałam, że wyprowadziłam się z powodu kłótni z tobą, którą sam spowodowałeś! - podniosła głos. - Tak było?!
- Nie! To ty mnie obrażałaś!
- Aha. Rozumiem, że według ciebie bez powodu?
- No cóż...
- Dobra. Skończmy ten temat. Nie buntowałam jej. - przerwałam tę idiotyczną wymianę zdań.
- To jak mnie wczoraj potraktowała naprawdę bolało. Podobnie jak policzek, który mi wtedy wymierzyła.
Zatkało mnie. Uderzyła własnego ojca.
- Przestaniesz mnie cały czas męczyć smsami, telefonami i nachodzić mnie w domu? Czy mam powiadomić Pris o twoich układach? - zapytałam wykonują przy ostatnim słowie gest cudzysłowia.
- To jest szantaż, czy groźba? - zapytał marszcząc brwi i patrząc wściekle w moje oczy.

- Ja tylko ostrzegam. Tyle.
- Jasne. - powiedział i ruszył w stronę drzwi. - Jak jesteś taka mądra i skoro buntujesz mi córkę, to może zaczniesz ją przy okazji wychowywać? - zapytał na odchodnym. - Może wtedy na ciebie przeżuci się z policzkowaniem.
I wyszedł trzaskając drzwiami.
Nie mogłam w to uwierzyć. Jeszcze w piątek rozmawiałam z nim normalnie. Uśmiechaliśmy się do siebie, patrzyliśmy w swoje, tak przepełnione dobrem, oczy.
A dziś? Ciskamy w siebie piorunami.
To było straszne i chore, ale chyba nie tak bardzo jak to, że Violetta uderzyła własnego ojca. W policzek.
Jak można było zrobić coś takiego?!
German to jej ojciec. Rodziców powinno się szanować, a nie bić i ponieiwerać nimi...
Ech...
Ubrałam się, wymyłam zęby i wyszłam do Chudego po obraz.
Jego pracownia mieściła się w najstarszej dzielnicy Buenos Aires.
Weszłam w jedną z ulic i zaczęłam szukać bramy numer 12.
Kiedy ją znalazłam weszłam do niej i zadzwoniłam domofonem.
Ale on chyba nie działał. Nacisnęłam klamkę, drzwi natychmiast ustąpiły, a przede mną pojawiły się stare drzwi z numer 10 i schody po lewej stronie.
Stopnie były drewniane i skrzypiące.
Poręcze były również z drewna i pomalowane były na czerwień pomieszaną z jasnym bordem.
Na każdym półpiętrze było okno z parapetem mniej więcej do kolan, a cala rama i szyba ciągnęły się prawie aż po sam sufit.
Dotarłam w końcu na ostatnie, trzecie piętro i zadzwoniłam dzwonkiem do mieszkania o numerze 19.
Usłyszałam bim, bam, bim, bam niczym stary zegar w wahadłem oraz kroki zbliżające się do drzwi.
Dźwięk zamka i otwieranych drzwi.
- Serwus. - przywitał mnie mężczyzna z uśmiechem na ustach. - Zapraszam serdecznie.
Weszłam do korytarza, w którym stała na wpół otwarta szafa, w której powieszone jedynie były dwie stare koszule poplamione farbami i dwa puste wieszaki.
Malarz ubrany był w biały T-shirt i brązowy sweterek z dekoldem w serek i dżinsy.
- Napijesz się kawy? - zapytał nalewając sobie czarnego napoju do czerwonego kubka.
- Nie, dzięki. Przyszłam po obraz i lecę, bo zaraz mam lekcje. - odpowiedziałam i zajrzałam niepewnie w prawo.
Po lewej od wyhścia z korytarz była malutka kuchnia, a na prawo...
- Wchodź, rozejrzyj się. Tam jest tylko moja pracownia. - ponaglił mnie, a ja trochę pewniej weszłam do tamtego pomieszczenia.
Pokój był duży i przestronny.
Prawie przez cały sufit przebiegały ogromne okna dachowe, co dawało mnóstwo światła, tak ważnego w malarstwie. Ściany były pomalowane na ciepłą biel (jeśli tak można to nazwać) a dookoła i na środku rozstawione były sztalugi z białymi płótnami lub niedokończonymi obrazami. Przy jednej z nich stolik umazany olejówkami i akrylami, na ktorym postawiony był kubek z pędzlami, terpentyną, scierka oraz palety.
- Fajnie tu masz. - powiedziałam uśmiechajac się.
- Dzięki. - stanął za mną i również obserwował swoje królestwo. - Twój obraz mam już zapakowany.
Podszedł do śniany i wziął do ręki oparty o nią, zapakowany z brązowy papier płaski pakunek.
- Powiedz czy się podoba. - poprosił podajac mi obraz.
Odwinęłam lekko papier i wyjęłam jego dzieło trzymając za ramę - był już oprawiony z złotą ramkę.
O rany. To było tak ładne, że nie byłam w stanie sobie wyobrazić czegoś równie ładnego.
Cały malunek był namalowany akwarelami.
Był ogród i drzewa, i hamak.
Na hamaku siedziałam ja,roześmiana , z wielką książką otwartą na kolanach.
Obok siedział mój szwagier, który też był uśmiechnięty i obejmując mnie delikatnie całował mnie w policzek.
Za hamakiem stała Violetta trzymając w jednej dłoni lody czekoladowo-truskawkowe, a drugą trzymającą na ramieniu ojca.
W koło było mnóstwo zieleni, a w tle unosił się niebieski balonik.
- Piękne. - pochwaliłam, nie mając pojęcia o tym, że patrząc na ten obrazek moje oczy świecą się jak reflektory.
- Cieszę się, że się podoba. - zawołał zadowolony malarz.
Po zapłaceniu należenj kwoty, podziękowaniu i pożegnaniu się wyszłam z pracowni, po schodach i opuściłam tajemniczą i, bądź co bądź ciekawą, kamienicę.
Skoczyłam do domu odłożyć obraz i zaraz poleciałam do pracy.
Tam spotkałam Violę i pierwsze co zrobiłam to...
Nawet na nią nie spojrzałam. Tak. Ignorowałam ją przez cały czas - przerwy, lekcje z nią, próby i jej pełne niezrozumienia spojrzenia nie robiły na mnie wrażenia.
Chciałam z nią pogadać dopiero, kied spotkamy się popołudniu.
Teraz miałam ważniejszy problem - co zrobić z prezentem dla mojego szwagra?
?¿?¿?¿?¿?¿?¿?¿?¿?¿?¿?¿?¿?¿?
Fajny pomysł na nazwę rozdziały, co? :D ;) ;P
Dobiliście trzech komów, więc jest.
Angie, chyba szlag trafi. Chociaż pod koniec rozdziału mięknie, kiedy widzi Germana i ją na obrazie. Może już nie jest tak zła...
Violetta, taka rebele. Ale jeszcze jej przejdzie.
- Przyjdzie półkownik Angie i pokaże tej smarkuli jej miejsce w szeregu, jasne?!
- Tak jest!
xD 😂
4 komy-kolejny rozdział
Całuję Was
~ Kasiula ;)
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńRozdział cudny. Mam nadzieję, ze szybko się pogodza. Angie mogłaby ładnie zapakować prezent i podrzucić Germanowi np. Do gabinetu. A Violka taka buntowniczka... no no
Liczę, ze szybko się pogodzę i czekam na next. Przy okazji zapraszam do mnie
Brawo!
UsuńDzięki za miłe słowa :* Na Twojego bloga już zajrzałam ;) ♡
Angie chyba ma już pomysł co zrobić z tym prezentem ;P
Dzięki za kom
Ech... Mam nadzieję, że szybko ich pogodzisz :DHaha już widzę minę Pris jak zobaczy obraz XD. Czekam na nexta
OdpowiedzUsuńNo właśnie! Bo zapomniałam zapytać na końcu co myślicie o obrazie! :o :D
UsuńTak, ja się już zaczynam bać jej reakcji ;)
Dzięki za kom :)
Dobra do razu przejdę do obrazu :D
OdpowiedzUsuńGerman (jeżeli to dostanie) mógłby to powieśić gdzieś na widoku żeby wkurzaĆ Pris haha :)
Viola nadawałaby się do "Szkoły" :D
Świetny rozdział, czekam na naxt.
Fajny rozdział, czekam na next.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, co Angie zrobi z tym obrazem
Julia