Rozdziała 46. Imprezka.
- Naprawdę? - zapytała Jade, kiedy siedziałyśmy przy stole. Opowiadałam jej właśnie co się wydarzyło w sobotę, że musiałam się wyprowadzić.
- Ale nie każdy musi o tym wiedzieć. - powiedziałam jej, dając do zrozumienia żeby nie paplała o tym na prawo i lewo.
- Jasne, spokojnie kochaniutka. Pary z ust nie puszczę. - zapewniła mnie.
Właśnie byliśmy po zjedzenu super tortu, który przygotowała Olga, a teraz właśnie wyszła Violetta, aby wznieść toast.

Mówiła o tym, jak drogi jej jest tata i jak się cieszy, że mogła mu urządzić imprezkę.

A potem na scenę wkroczył León i Thomás i zaśpiewali w duecie " Sofía" od Alvaro Soler.
- Sueño cuando era pequeño
Sin preocupación, en el corazón...
Podeszłam do Ludmiły:
- Gdzie jest twoja mama? - zapytałam, a jej roześmiana twarz natychmiast spoważniała.
- Nie... - szepnęłam przerażona.
- Tak, Angie. Jeszcze jej nie ma...
- Jakim...
- No bo ona dużo pracuje. I jak zapraszałyśmy ludzi na tę imprezę, to...
- Zapomniałyśmy jej o niej wspomnieć. - zakończyła Viola, która się wtrąciła ratując koleżankę.
- Aha. - powiedziałam lekko przerażona. - Ale jak co, to wy się nią zajmiecie. Ja nic nie wiem. - powiedziałam i poszłam w stronę rozstawionych stołów, gdzie obok Santiago siedziała jakaś... dziewczyna.
Na oko odrobinę młodsza ode mnie, grubę, kasztanowe włosy do pasa i śliczna pudrowo-różowa sukienka.
Usiadłam obok chłopaka i zaczęłam z nim rozmawiać, kiedy do naszej konwersacji dołączyła się owa dziewczyna.
- To jest Julia. Dawna przyjaciółka Germana. Przyjaźnimy się. - przedstawił nas sobie.
Wtedy podszedł Pablo.
- No Pablo to już chyba znasz. - powiedziałam do Santiago. - Julia, to jest Pablo. Mój przyjaciel.
- Bardzo mi miło, ale... Angie, może zatańczy...
- O! Nasz Pablito! Angie, nie obrazisz się, jak go sobie na chwilę pożyczę? - wykrzyczała właśnie ciotka Fran, która szła do Santiago, ale widząc mojego przyjaciela od razu zmieniła zdanie.
- Jasne, bierz go. - uśmiechnęłam się złośliwie do mojego przyjaciela, a ona posłał mi równie wściekłą minę.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Leciał wolny kawałek - Ed i jego "Photograph"
Olga tańczyła z Betó, Ramallo ze swoją Margaret, Viola z Tomásem i tak dalej.
A ja siedziałam na ławce i dopijałam drinka, kiedy...
- Czy zechcesz podać mi rękę? - zapytał solenizant jak w ekranizacji "Harry'ego Pottera i Czary Ognia" podają mu dłoń.
- Rękę, nogę... cokolwiek. - odpowiedziałam jak jedna z bliźniaczek Patil i oboje zaśmialiśmy się.

Kiedy Ed się skończył nadszedł Justin Timberlake i "Can't stop the feeling"
Zeszliśmy się czegoś napić, a ja oznajmiłam, że idę do kuchni.
Kiedy wychodziłam, ktoś zadzwonił drzwi.
Któż to? Jakiś spóźnialski-zapominalski?
Otworzyłam drzwi i to był cholerny błąd.
Bo w drzwiach stała Pris.
- Cz-cześć Pris! - uśmiechnęłam się sztucznie słysząc z ogrodu śpiewy młodzieży ze Studio.

- Co tu robisz? - zapytałam głupio.
- Mieszkam. Wracam z pracy i jestem skonana. Masakra z tymi... - zawiesiła głos, a ja przerażona kontynuowałam wieszanie jej płaszcza i torebki.
- Wreszcie się na coś przydałaś. - kontynuowała mając na myśli moje wieszanie jej rzeczy. - A co tam się dzieje? - zapytała i skierowała swoje kroki do ogrodu, a ja szubko czmychnęłam do kuchni.
Długo w nie nie posiedziałam, bo wróciła wściekła.
- Jakim prawem zorganizowałaś imprezę z okazji urodzin Germana, a JA nic o tym nie wiedziałam?! No jakim?! - wykrzyczyła, a ja cofałam się nieznacznie.
- A-ale Pris...
- Ty masz pojęcie jak to wpłynie na moją reputację?! Na to jak inni na mnie patrzą? Jakim prawem ty tu w ogóle jesteś?! Nie masz prawa tu być, bo German cię wyrzucił!
- Wcale jej nie wyrzuciłem. - usłyszałyśmy głos mojego szwagra, a jego narzeczona natychmiast się obróciła.
- Kochanie, wszystkiego najlepszego! Bo keszcze nie miałam okazji złożyć ci...
- Dziękuję kochanie, ale może potem? Muszę Angie zwrócić uwagę, bo widzę że kilku rzeczy nie zrozumiała. - powiedział poważnym tonem i poszedł do swojego gabinetu.
- Coś ci zrobiła? - zapytał, kiedy zakmnął drzwi.
- Nie, nic. - odpowiedziałam krótko.
Chcąc przerwać niezręczną ciszę i podałam mu pakunek, który leżał spokojnie na kanapie.
- Co to? - zapytał.
- Chyba prezent, tak? - zapytałam w odpowiedzi, a on tylko zaśmiał się i lekko rozerwał papier.
- Dajesz mi obraz? - zapytał roześmiany.
- Tak. Tylko uwaga. Jest tam jedna rzecz, na którą nie ja wpadłam, tylko autor dzieła. - przestrzegłam go mając na myśli całus.
- Czyli nie ty go malowałaś? - zapytał.
- No nie. Przecież ja bym tak nie namalowała. - odparłam.
- Jakto nie? - zapytał i mnie pocałował. - Przecież ty ślicznie malujesz.
- Ale TAK bym nie namalowała. - odpowiedziałam.
- Tak, jasne. - odpowiedział z wyczuwalnym sarkazmem i wyciągnął obraz z opakowania.
Przez chwilę nic nie mówił.
- Śliczny. Już chyba wiem co miałaś na myśli z tym pomysłem autora... - pocałował mnie czule w policzek. - Ale zobacz to my na hamaku z książkami. I Violetta z lodami. Zawsze jedliśmy razem lody w parku. Było super.
- Raczej tego nigdzie nie powiesisz... - mruknęłam do niego.
- Jak to nie? - zapytał patrząc na mnie. Jedną ręką mnie obejmował, a drugą trzymał przed nami obraz. - Przecież Priscilla dobrze wie, że kiedy byłaś mała czytaliśmy razem książki na hamaku...
- Ale ten całus...? - zapytałam uświadamiając mu to i owo.
- Oj tam. Jakoś przeżyje. Nie musi na niego patrzeć, no nie? - zapytał i zaśmiał się.
- Macie za trzy miesiące ślub. - powiedziałam.
- Tak, pamiętam.
- Może należy już coś zacząć szykować? - zapytałam.
- Mamy AŻ trzy miesiące.
- Chyba TYLKO trzy miesiące. Wiesz jak ten czas szybko zleci? - mówiłam.
- Spokojnie. Jak chcesz możesz być druhną. - uśmiechnął się i czule mnie pocałował.
- Nawet nie wiem czy będę na tym ślubie. - odpowiedziałam.
- Jak to? Musisz być. Jak masz jakieś szkolenie czy coś, to to przesuń, albo ja przesunę ślub, ale...
- German, Priscilla mnie nienawidzi. Ona mną gardzi. Wystarczy, że się do ciebie uśmiechnę, a ona już na mnie skacze z pazurami albo zamraża wzrokiem.
- Na ślubie tak nie będzie. - uspokajał.
- Dobrze, zastanowię się. A teraz chodź idziemy się napić whiskey. - zaproponowałam.
- Whiskey? Myślałem, że...
- To, że mała ilość kobiet lubi, nie znaczy że ja nie mogę. - przerwałam mu odpowiadajac na niedokończone zdanie.
I wtedy zobaczyłam Pris.
- Idź z nią zatańcz. - wskazałam mu jego narzeczoną.
- A ty? - zapytał.
- Ja mam mnóstwo innych facetów. - uśmiechnęłam się i puszczając mu oczko podeszłam do sceny, gdzie dali mi mikrofon.
- Z dedykacją dla pary, Germana i Priscilli! - zawołałam.
I zaczęłam śpiewać "Amor en el aire".
Powoli inne pary dołączyły się do narzeczonych, a do mnie podszedł León, których dołączył się do refrenu, a potem Ludmiła, Tomás i Viola.
Dziewczyny robiły za chórki i inne, a chlopcy co jakiś czas dołączali się do zwrotek i refrenu lub śpiewali je.
Kiedy śpiewaliśmy wszyscy bili nam brawo. Wszyscy. O, nawet Pris.
Ale solenizant i gospodarz nagle wyszedł do domu, a za nim wybiegła Priscilla, chwilę po tym gdy z głośników rozbrzmiał kolejny Alvaro Soler.
- To dziwne. - mruknęłam siadając obok Santiago.
- Może i tak, ale gość ładnie śpiewa, więc nie przeszkadza mi to. - odparł dopijając drinka.

- O czym ty mówisz? - zapytałam patrząc na niego jak na idiotę.
- To ty nie masz na myśli tego, że trzeci raz puszczają Alvaro?
- Nie? Mam na myśli to, że German nagle wybiegł do domu. - powiedziałam i nałożyłam sobie sałatki.
Jak głupek poszłam za nimi do domu, aby podsłuchać o czym mówią.
Stali w gabinecie pana domu.
- ...ale to nie była ich wina.
- Jak mogły o mnie zapomnieć?! Przecież od razu widać, że zrobiły to celowo! - słyszałam głos Priscilli pełen wściekłości.
- Nie. Od razu widać, że po prostu byłaś wtedy w pracy! Priscilla, ciebie wiecznie nie ma w domu!
- To nie jest moja wina, że mnie tak długo trzymają w pracy.
- To lepiej to załatw, bo wtedy inaczej porozmawiamy. - zakończył wkurzony German i jego kroki skierowały się w stronę drzwi.
W tym czasie szybko uciekłam.
Z czasem towarzystwo młodzieżowe zaczęło się powoli wykruszać.
I wtedy właśnie dorośli zaczynali powoli wariować.
Na przykład jedni siedzieli w kółeczku i grali w pokera. Między innymi Julia, którą niedawno poznałam, Olga, Matías, Santiago i kilka znajomych Germana, których nie znałam.
- Oszukuje! - usłyszałam jak krzyczą, w tym samym momencie, kiedy podeszły do mnie Ludmiła i Violetta.
- Angie, mogę... - zaczęły.
- Oddawaj te ciastka i karty!
- ...iść do Tomása? Na noc?
- Dobra, ale przed 12:00 masz jutro być. Tak jak na zaręczynach, bo inaczej twój tata wstanie i kiedy zobaczy, że cie nie ma zrobi ostrą awanturę. - odparłam.

- Trzymała je w rękawie! - zawołali w kółeczku.
- Jak miała trzymać je w rękawie, jak ma sukienkę na ramiączkach? Co?! - zawołał ktoś inny i zaczęli się ganiać po domu krzycząc o oddawaniu, kart, oszustwie, bzdurach i kłamcach. W końcu wybiegli do ogrodu.
- To było dziwne. - stwierdziła Ludmiła.
- Nieeeeee! Jade, czekaj! To jest niebezpieczne! Nie mów mu tegooooo!!! - z góry wybiegła Jade, a za nią Ramallo.
Przebiegli przez salon i wpadli do kuchni.
- Okej. Ale nie AŻ TAK dziwne, jak TO. - powiedziałam przerażona blondynka i Violetta poszła na górę po szczoteczkę do zębów i ciuchy na zmianę.
Ja w tym czasie siedziałam sobie w ogrodzie i rozmawiałam z nauczycielami z Studio i kumplem Germana.
Kiedy zrobiło się już trochę zimniej i ciemność spowiła ogród, weszłam do domu. I to był błąd.
Tak. Oni tam grali. W salonie. Grali w rozbieraną butelkę.
To był chyba najgorszy pomysł na tej imprezie i na jaki mogli wpaść. Było wszystko: był poker, były śpiewy pt. "Wstawieni i lekko pijani" (nie pytałam nawet kto wymyślił ten idiotyczny tytuł) było tańczenie na stole, ale TO przechodzi moje pojęcie.
Szczególnie, że w tym wszystkim brał udział German. Tak, nasz pan prezes.
I właśnie ściągał koszulę.
A ja właśnie wtedy zrobiłam jedną z głupszych rzeczy:
- Mogę się dołączyć?
- Jasne, Angie! Siadaj obok solenizanta!
Usiadłam i od razu zaskoczył mnie German bez koszuli. Mimo, że widziałam tyle razy to nadal mnie zachwycał swoją klatką piersiową i swoim umięśnieniem.
- Dobra! Ale trochę to urozmaicimy! - zawołał Matías. - Teraz albo rozbieranie, albo zadanie, albo pytanie! Okej?!
- Jasne! - zawołało towarzystwo i od tego się zaczęło.
- Olga zaśpiewa piosenkę Violi "Siempre Brillaras"!
***
- Pablo ściągnij koszulę!
- Brawooo!
***
- Matías, pytanie: kiedy ostatnio ci stanął?
- Hahhahah, co to za pytanie?!
***
- Angie, to będzie wyzwanie po części również dla Pablo. Ale myślę, że on nie będzie miał z tym problemu. Hah!
- Usiądź na nim okrakiem i pocałuj go! - zawołał Pedro.
Westchnęłam, ale nie mogłam wyjść na sztywniarę, więc Pablo położył się na podłodze, a ja usiadłam na nim okrakiem i najpierw musnęłam ustami jego nagi tors, a potem z uczuciem wbiłam się w jego usta.
^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*
Rozdział mógłby wzbudzać kontrowersje. Hehe! Rano to się dopiero będzie działo! :'D
Jak tam ostatni dzień wakacji? Ja nie płaczę... wykorzystuje ostatni dzień wolności.
Całuję Was i zapraszam na następny post dotyczący ogłoszeń i spraw organizacyjnych.
Besos
~ Kasiula ;)
P.S. i z góry przepraszam za literówki.
- Ale nie każdy musi o tym wiedzieć. - powiedziałam jej, dając do zrozumienia żeby nie paplała o tym na prawo i lewo.
- Jasne, spokojnie kochaniutka. Pary z ust nie puszczę. - zapewniła mnie.
Właśnie byliśmy po zjedzenu super tortu, który przygotowała Olga, a teraz właśnie wyszła Violetta, aby wznieść toast.

Mówiła o tym, jak drogi jej jest tata i jak się cieszy, że mogła mu urządzić imprezkę.

A potem na scenę wkroczył León i Thomás i zaśpiewali w duecie " Sofía" od Alvaro Soler.
- Sueño cuando era pequeño
Sin preocupación, en el corazón...
Podeszłam do Ludmiły:
- Gdzie jest twoja mama? - zapytałam, a jej roześmiana twarz natychmiast spoważniała.
- Nie... - szepnęłam przerażona.
- Tak, Angie. Jeszcze jej nie ma...
- Jakim...
- No bo ona dużo pracuje. I jak zapraszałyśmy ludzi na tę imprezę, to...
- Zapomniałyśmy jej o niej wspomnieć. - zakończyła Viola, która się wtrąciła ratując koleżankę.
- Aha. - powiedziałam lekko przerażona. - Ale jak co, to wy się nią zajmiecie. Ja nic nie wiem. - powiedziałam i poszłam w stronę rozstawionych stołów, gdzie obok Santiago siedziała jakaś... dziewczyna.
Na oko odrobinę młodsza ode mnie, grubę, kasztanowe włosy do pasa i śliczna pudrowo-różowa sukienka.
Usiadłam obok chłopaka i zaczęłam z nim rozmawiać, kiedy do naszej konwersacji dołączyła się owa dziewczyna.
- To jest Julia. Dawna przyjaciółka Germana. Przyjaźnimy się. - przedstawił nas sobie.
Wtedy podszedł Pablo.
- No Pablo to już chyba znasz. - powiedziałam do Santiago. - Julia, to jest Pablo. Mój przyjaciel.
- Bardzo mi miło, ale... Angie, może zatańczy...
- O! Nasz Pablito! Angie, nie obrazisz się, jak go sobie na chwilę pożyczę? - wykrzyczała właśnie ciotka Fran, która szła do Santiago, ale widząc mojego przyjaciela od razu zmieniła zdanie.
- Jasne, bierz go. - uśmiechnęłam się złośliwie do mojego przyjaciela, a ona posłał mi równie wściekłą minę.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Leciał wolny kawałek - Ed i jego "Photograph"
Olga tańczyła z Betó, Ramallo ze swoją Margaret, Viola z Tomásem i tak dalej.
A ja siedziałam na ławce i dopijałam drinka, kiedy...
- Czy zechcesz podać mi rękę? - zapytał solenizant jak w ekranizacji "Harry'ego Pottera i Czary Ognia" podają mu dłoń.
- Rękę, nogę... cokolwiek. - odpowiedziałam jak jedna z bliźniaczek Patil i oboje zaśmialiśmy się.

Kiedy Ed się skończył nadszedł Justin Timberlake i "Can't stop the feeling"
Zeszliśmy się czegoś napić, a ja oznajmiłam, że idę do kuchni.
Kiedy wychodziłam, ktoś zadzwonił drzwi.
Któż to? Jakiś spóźnialski-zapominalski?
Otworzyłam drzwi i to był cholerny błąd.
Bo w drzwiach stała Pris.
- Cz-cześć Pris! - uśmiechnęłam się sztucznie słysząc z ogrodu śpiewy młodzieży ze Studio.

- Co tu robisz? - zapytałam głupio.
- Mieszkam. Wracam z pracy i jestem skonana. Masakra z tymi... - zawiesiła głos, a ja przerażona kontynuowałam wieszanie jej płaszcza i torebki.
- Wreszcie się na coś przydałaś. - kontynuowała mając na myśli moje wieszanie jej rzeczy. - A co tam się dzieje? - zapytała i skierowała swoje kroki do ogrodu, a ja szubko czmychnęłam do kuchni.
Długo w nie nie posiedziałam, bo wróciła wściekła.
- Jakim prawem zorganizowałaś imprezę z okazji urodzin Germana, a JA nic o tym nie wiedziałam?! No jakim?! - wykrzyczyła, a ja cofałam się nieznacznie.
- A-ale Pris...
- Ty masz pojęcie jak to wpłynie na moją reputację?! Na to jak inni na mnie patrzą? Jakim prawem ty tu w ogóle jesteś?! Nie masz prawa tu być, bo German cię wyrzucił!
- Wcale jej nie wyrzuciłem. - usłyszałyśmy głos mojego szwagra, a jego narzeczona natychmiast się obróciła.
- Kochanie, wszystkiego najlepszego! Bo keszcze nie miałam okazji złożyć ci...
- Dziękuję kochanie, ale może potem? Muszę Angie zwrócić uwagę, bo widzę że kilku rzeczy nie zrozumiała. - powiedział poważnym tonem i poszedł do swojego gabinetu.
- Coś ci zrobiła? - zapytał, kiedy zakmnął drzwi.
- Nie, nic. - odpowiedziałam krótko.
Chcąc przerwać niezręczną ciszę i podałam mu pakunek, który leżał spokojnie na kanapie.
- Co to? - zapytał.
- Chyba prezent, tak? - zapytałam w odpowiedzi, a on tylko zaśmiał się i lekko rozerwał papier.
- Dajesz mi obraz? - zapytał roześmiany.
- Tak. Tylko uwaga. Jest tam jedna rzecz, na którą nie ja wpadłam, tylko autor dzieła. - przestrzegłam go mając na myśli całus.
- Czyli nie ty go malowałaś? - zapytał.
- No nie. Przecież ja bym tak nie namalowała. - odparłam.
- Jakto nie? - zapytał i mnie pocałował. - Przecież ty ślicznie malujesz.
- Ale TAK bym nie namalowała. - odpowiedziałam.
- Tak, jasne. - odpowiedział z wyczuwalnym sarkazmem i wyciągnął obraz z opakowania.
Przez chwilę nic nie mówił.
- Śliczny. Już chyba wiem co miałaś na myśli z tym pomysłem autora... - pocałował mnie czule w policzek. - Ale zobacz to my na hamaku z książkami. I Violetta z lodami. Zawsze jedliśmy razem lody w parku. Było super.
- Raczej tego nigdzie nie powiesisz... - mruknęłam do niego.
- Jak to nie? - zapytał patrząc na mnie. Jedną ręką mnie obejmował, a drugą trzymał przed nami obraz. - Przecież Priscilla dobrze wie, że kiedy byłaś mała czytaliśmy razem książki na hamaku...
- Ale ten całus...? - zapytałam uświadamiając mu to i owo.
- Oj tam. Jakoś przeżyje. Nie musi na niego patrzeć, no nie? - zapytał i zaśmiał się.
- Macie za trzy miesiące ślub. - powiedziałam.
- Tak, pamiętam.
- Może należy już coś zacząć szykować? - zapytałam.
- Mamy AŻ trzy miesiące.
- Chyba TYLKO trzy miesiące. Wiesz jak ten czas szybko zleci? - mówiłam.
- Spokojnie. Jak chcesz możesz być druhną. - uśmiechnął się i czule mnie pocałował.
- Nawet nie wiem czy będę na tym ślubie. - odpowiedziałam.
- Jak to? Musisz być. Jak masz jakieś szkolenie czy coś, to to przesuń, albo ja przesunę ślub, ale...
- German, Priscilla mnie nienawidzi. Ona mną gardzi. Wystarczy, że się do ciebie uśmiechnę, a ona już na mnie skacze z pazurami albo zamraża wzrokiem.
- Na ślubie tak nie będzie. - uspokajał.
- Dobrze, zastanowię się. A teraz chodź idziemy się napić whiskey. - zaproponowałam.
- Whiskey? Myślałem, że...
- To, że mała ilość kobiet lubi, nie znaczy że ja nie mogę. - przerwałam mu odpowiadajac na niedokończone zdanie.
I wtedy zobaczyłam Pris.
- Idź z nią zatańcz. - wskazałam mu jego narzeczoną.
- A ty? - zapytał.
- Ja mam mnóstwo innych facetów. - uśmiechnęłam się i puszczając mu oczko podeszłam do sceny, gdzie dali mi mikrofon.
- Z dedykacją dla pary, Germana i Priscilli! - zawołałam.
I zaczęłam śpiewać "Amor en el aire".
Powoli inne pary dołączyły się do narzeczonych, a do mnie podszedł León, których dołączył się do refrenu, a potem Ludmiła, Tomás i Viola.
Dziewczyny robiły za chórki i inne, a chlopcy co jakiś czas dołączali się do zwrotek i refrenu lub śpiewali je.
Kiedy śpiewaliśmy wszyscy bili nam brawo. Wszyscy. O, nawet Pris.
Ale solenizant i gospodarz nagle wyszedł do domu, a za nim wybiegła Priscilla, chwilę po tym gdy z głośników rozbrzmiał kolejny Alvaro Soler.
- To dziwne. - mruknęłam siadając obok Santiago.
- Może i tak, ale gość ładnie śpiewa, więc nie przeszkadza mi to. - odparł dopijając drinka.

- O czym ty mówisz? - zapytałam patrząc na niego jak na idiotę.
- To ty nie masz na myśli tego, że trzeci raz puszczają Alvaro?
- Nie? Mam na myśli to, że German nagle wybiegł do domu. - powiedziałam i nałożyłam sobie sałatki.
Jak głupek poszłam za nimi do domu, aby podsłuchać o czym mówią.
Stali w gabinecie pana domu.
- ...ale to nie była ich wina.
- Jak mogły o mnie zapomnieć?! Przecież od razu widać, że zrobiły to celowo! - słyszałam głos Priscilli pełen wściekłości.
- Nie. Od razu widać, że po prostu byłaś wtedy w pracy! Priscilla, ciebie wiecznie nie ma w domu!
- To nie jest moja wina, że mnie tak długo trzymają w pracy.
- To lepiej to załatw, bo wtedy inaczej porozmawiamy. - zakończył wkurzony German i jego kroki skierowały się w stronę drzwi.
W tym czasie szybko uciekłam.
Z czasem towarzystwo młodzieżowe zaczęło się powoli wykruszać.
I wtedy właśnie dorośli zaczynali powoli wariować.
Na przykład jedni siedzieli w kółeczku i grali w pokera. Między innymi Julia, którą niedawno poznałam, Olga, Matías, Santiago i kilka znajomych Germana, których nie znałam.
- Oszukuje! - usłyszałam jak krzyczą, w tym samym momencie, kiedy podeszły do mnie Ludmiła i Violetta.
- Angie, mogę... - zaczęły.
- Oddawaj te ciastka i karty!
- ...iść do Tomása? Na noc?
- Dobra, ale przed 12:00 masz jutro być. Tak jak na zaręczynach, bo inaczej twój tata wstanie i kiedy zobaczy, że cie nie ma zrobi ostrą awanturę. - odparłam.

- Trzymała je w rękawie! - zawołali w kółeczku.
- Jak miała trzymać je w rękawie, jak ma sukienkę na ramiączkach? Co?! - zawołał ktoś inny i zaczęli się ganiać po domu krzycząc o oddawaniu, kart, oszustwie, bzdurach i kłamcach. W końcu wybiegli do ogrodu.
- To było dziwne. - stwierdziła Ludmiła.
- Nieeeeee! Jade, czekaj! To jest niebezpieczne! Nie mów mu tegooooo!!! - z góry wybiegła Jade, a za nią Ramallo.
Przebiegli przez salon i wpadli do kuchni.
- Okej. Ale nie AŻ TAK dziwne, jak TO. - powiedziałam przerażona blondynka i Violetta poszła na górę po szczoteczkę do zębów i ciuchy na zmianę.
Ja w tym czasie siedziałam sobie w ogrodzie i rozmawiałam z nauczycielami z Studio i kumplem Germana.
Kiedy zrobiło się już trochę zimniej i ciemność spowiła ogród, weszłam do domu. I to był błąd.
Tak. Oni tam grali. W salonie. Grali w rozbieraną butelkę.
To był chyba najgorszy pomysł na tej imprezie i na jaki mogli wpaść. Było wszystko: był poker, były śpiewy pt. "Wstawieni i lekko pijani" (nie pytałam nawet kto wymyślił ten idiotyczny tytuł) było tańczenie na stole, ale TO przechodzi moje pojęcie.
Szczególnie, że w tym wszystkim brał udział German. Tak, nasz pan prezes.
I właśnie ściągał koszulę.
A ja właśnie wtedy zrobiłam jedną z głupszych rzeczy:
- Mogę się dołączyć?
- Jasne, Angie! Siadaj obok solenizanta!
Usiadłam i od razu zaskoczył mnie German bez koszuli. Mimo, że widziałam tyle razy to nadal mnie zachwycał swoją klatką piersiową i swoim umięśnieniem.
- Dobra! Ale trochę to urozmaicimy! - zawołał Matías. - Teraz albo rozbieranie, albo zadanie, albo pytanie! Okej?!
- Jasne! - zawołało towarzystwo i od tego się zaczęło.
- Olga zaśpiewa piosenkę Violi "Siempre Brillaras"!
***
- Pablo ściągnij koszulę!
- Brawooo!
***
- Matías, pytanie: kiedy ostatnio ci stanął?
- Hahhahah, co to za pytanie?!
***
- Angie, to będzie wyzwanie po części również dla Pablo. Ale myślę, że on nie będzie miał z tym problemu. Hah!
- Usiądź na nim okrakiem i pocałuj go! - zawołał Pedro.
Westchnęłam, ale nie mogłam wyjść na sztywniarę, więc Pablo położył się na podłodze, a ja usiadłam na nim okrakiem i najpierw musnęłam ustami jego nagi tors, a potem z uczuciem wbiłam się w jego usta.
^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*
Rozdział mógłby wzbudzać kontrowersje. Hehe! Rano to się dopiero będzie działo! :'D
Jak tam ostatni dzień wakacji? Ja nie płaczę... wykorzystuje ostatni dzień wolności.
Całuję Was i zapraszam na następny post dotyczący ogłoszeń i spraw organizacyjnych.
Besos
~ Kasiula ;)
P.S. i z góry przepraszam za literówki.
A H A ... Trochę nie ogarniam :D. Czekam na oględziny szkód po imprezie :). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa też nie ogarniam. Ale wpadło mi to do głowy i stwierdziłam, że Angie nie może być cały czas taka grzeczna, bo nawet Violetta jest bardziej niegrzeczna od niej. Ja też pozdrawiam ;)
UsuńUuu Angie łobuziara. Jestem tylko ciekawa co na to German, a moze gra rozwinie sie jeszcze bardziej. Ale na razie pozostaje nam czekac na niedziele I Kolejny rodzial. Juz sie doczekac nie moge. Juz widze kaca Angie po tej Imprezie. Xd
OdpowiedzUsuńPozdrawiam 😉
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJest koeljny!
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że German będzie się kazał Angie rozbierać... XD ale ja mam myśli... czekam zniecierpliwiona na niedzielę i twój next ;)
Hahahaha nie no melanż na całego :D
OdpowiedzUsuńJestem mega ciekawa co dalej :* Czekam na next i pozdrawiam :)
Super rozdział, czekam na nexta. Angie jak szaleje... rozbierana butelka, German bez koszuliii? UUUUUU
OdpowiedzUsuńO supi! jest rodział.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobał... jak każdy spod twojego pióra pisarskiego :)
CZekam na nexcik