Rozdziała 45 (następne 3 dni separacji Germana i Angie)

- W ogóle na mnie nie zwracałaś uwagi. - powiedziała lekko obrażonym tonem moja siostrzenica, kiedy siedziałyśmy w mojej kuchni popijając koktajl z bananów.
- Bo to co zrobiłaś wczoraj... - zawiesiłam głos. - Przeszłaś samą siebie i dobrze o tym wiesz.
- No wiem, zawaliłam. - powiedziała cicho wbijając wzrok w stół.
Cała Viola - najpierw robi, a potem myśli.
- Ale, bo on...
- Violetta, twój ojciec mnie nie zwolnił! - powiedziałam baaardzo głośno i baaardzo wyraźnie, aby zrozumiała dokładnie każde moje słowo. - Sama odeszłam.

- Aham... - burknęła nastolatka.
Chwila milczenia.
- A co z Olgą? - zapytałam ciekawa czy już pracuje w domu.
- No pracuje u nas. Już jest okej. Chyba pogodziła się z myślą, że Ramallo za kilka miesięcy bierze ślub. - oznajmiła uśniechając się. - Kilka, w sensie niecałe siedem. - sprostowała.
- A co robimy z imprezą? - zapytałam po raz kolejny.
- Eem... no wiesz, my z Fede, Santiago i Ludmiłą zajęliśmy się przygotowywaniem przyjęcia. Ale nie wiem... ty będziesz w piątek? - zapytała na koniec.
  Przez chwilę siedziałam cicho i zastanawiałam się co odpowiedzieć.
Mam tam iść? Na JEGO urodziny?
Ale w sumie Violetta mnie zaprasza... Ale to są nadala JEGO urodziny. Ech...
- No nie wiem. Pokłócona z nim jestem. - odparłam niezdecydowana.
- To będzie idealny powód, żeby się z nim pogodzić: jego urodziny. - starała się mnie namówić. - Angie... może zaśpiewasz...? A prezent?! Przecież nie może się zmarnować! - nawijała dalej po dopiciu swojej porcji koktajlu.
Nie wiedziałam co robić.
Wybaczyć? Pogodzić się? To było ciężkie, ale...
- Angie! Słuchaj, muszę lecieć! Mam próbę tańca z Tomásem. Ale jak tylko się zdecydujesz dzwoń do mnie. - moja siostrzenica poderwała się z krzesła i pobiegła w stronę drzwi, a ja powędrowałam za nią. Oparłam się o ścianę i obserwowałam ją.
- Będę o tym pamiętać. - uspokoiłam ją.
- Super. - włożyła czółenka i zawiesiła na ramieniu torebkę. - Lecę, pa. - pocałowała mnie w policzek i wyszła trzaskając drzwiami.
Zapadła cisza.
Natomiast ja usiadłam w fotelu, przed telewizorem i włączyłam telewizję.
A tam znowu Ukryta Prawda!

***
Aha! Więc ten dupek ją zdradzał, od początku tak mi się wydawało!
Jednak faceci są przewidywalni... - myślałam, kiedy Ewa wyjaśniła sprawę swojego męża i siostry.
Posuwał Agatę, a potem wskakiwał do łóżka razem z Ewą. Tym facetom tylko jedno w głowach.
Hej, a może po prostu German jest seksoholikiem i dlatego dobierał się do Vanessy...
Na prawdę jest taki... nałóg. Mówię serio. Czytałam o nim w jednej z tych kolorowych pisemek co leżą w pokoju nauczycielskim, kiedy miałam wolną godzinę.

  Spojrzałam na komódkę, na której w spokoju spoczywał opakowany obraz.
Przypomniały mi się urodziny i ta impreza tego cholernego dupka.
- Yuach... - wydałam z siebie bliżej nieokreślone prychnięcie. - Może wyślę pocztą kurierską...?
  Wtedy usłyszałam jak ktoś dobija się do moich drzwi.
 - Bim, bam,bim... puk, puk, puk... bim, bam, bim... łup, łup, łup... bimbambimbam, dup,dup... DUP!
- No idę, cholera! Muszę chyba wstać, no nie?! - wydarłam sie na tego kogoś, który właśnie próbuje zepsuć mi dzwonek oraz wywalić drzwi razem z zawiasami.
Przekręciłam zamek i uchyliłam drzwi, ale jedyne co zobaczyłam do bukiet tulipanów.
Szczena mi opadła.
Takiego kolorowego bukietu dawno nie widziałam. Tulipany były żółte, czerwone, pomarańczowe, różowe, fioletowe, niebieskie... no i oczywiście zielone.
Uchyliłam szerzej drzwi, a zza bukietu wyjrzał...
- Uhhh, mój szwagier.
- Aż tak mnie nienawidzisz? - zapytał.
Cholera, powiedziałam to na głos?!
- Co tu robisz? - zapytałam chłodno.
- Nie widać? Stoję. - odpowiedział idiota. - Wpuścisz mnie?
Ech... Dobra, każdy ma prawo do obrony i wytłumaczenia się.
Wszedł i bez słowa podał mi bukiet.
Wzięłam go od niego i patrzyłam jak sciąga mokasyny i stawia je równo pod wieszakiem na płaszcze.
- Idę je wstawić do wazonu. - powiadomiłam go i zniknęłam w kuchni.
Wyciągnęłam ogromny wazon, nalałam wody i po włożeniu do niego kwiatów postawiłam naczynie na stoliku przy kanapie.
- Czego chcesz? - zapytałam ostro.
- Przeprosić. Wytłumaczyć. Wziąć ciebie i twoje walizki spowrotem do naszego domu. - wyliczył.
- Powiedziałam ci, że nie masz tu czego szukać.
- zaczęłam się powoli denerwować.
Bezczelnie usiadł na kanapie i popatrzył na mnie. Bożeeee, jak on mnie wkurza!
- Myślisz, że ci wybaczę? – zapytałam z ironią.
- Tak. Co coś złego? – wstał. To po co przed chwilą usiadł?!
- Angie, wróć… kochanie – przybliżył się do mnie i położył swoje dłonie na moje biodra.
Nie patrzyłam na niego. Wolałam strzelać oczami gdzieś po pokoju.
Fotel, dywan, stolik, półka… fotel, dywan, stolik, półka…
- Wróć. – powtórzył ledwo słyszalnie.
Zwróciła głowę w jego stronę i to był fatalny błąd, gdyż ten nie czekając długo pocałował mnie głęboko i czule.
Była na siebie zła, że do tego doszło, ale co ja tak naprawdę mogłam zrobić? Nic, bo nawet nie zdążyłam zareagować, kiedy się do mnie nachylał.
Zarzuciłam mu swoje ręce na szyję i oddawała pocałunki. Było mi dobrze, ale szybko sobie przypomniałam kim on jest i czym mi się ostatnio naraził.
- German, nie! – zawołałam wyrywając się z jego ramion.
- Co nie? – zapytał udając, że nie wie o co chodzi.
- To wszytko. Jeszcze dziś rano krzyczałeś na mnie, że ci córkę buntuję. A teraz mnie całujesz?!
- Jakoś chwilę temu ci to nie przeszkadzało! – zawołał oburzony
- No właśnie i to jest twój problem! Ledwo ci zwróciła uwagę, a ty już się po mnie wydzierasz i obracasz kota ogonem. Jeśli to ma tak wyglądać, to wyjdź. – zakończyłam swoją wypowiedź.
  Bez słowa spojrzał na mnie trochę ze smutkiem i wściekłością i wyszedł z mojego mieszkania trzaskając drzwiami.
- Jeb. – powiedziałam do siebie, kiedy drzwi trzasnęły z głośnym hukiem.


Następny dzień nie był męczący.

Na trzeciej godzinie miałam okienko z Betó i zajadaliśmy w pokoju nauczycielski lody czekoladowo-truskawkowe i czekoladowo-pistacjowe (kocham pistacje), kiedy wszedł mój szwagier.
- Aha. To ja może wyjdę.  –powiedział widząc mnie i odwrócił się w  kierunku drzwi.
- To, że tu jestem nie oznacza, że nie możesz tu przebywać. Masz prawo tu wchodzić tak jak ja, czy Betó. – powiedziałam do niego, tym samym zatrzymując go i sadzając obok Betó.
Nie odzywał się.
- Więc mówisz, Betó, że Samanta to nie był dobry materiał na partnerkę? – kontynuowałam rozmowę z kolegą.
- Myślę, że nie. Moje serce chyba nadal należy do Olgi… - odpowiedział gryząc wafelek.
- To jest jakiś dom wariatów! – usłyszałam zza zamkniętych drzwi głos Gregorio. – To jest szkoła, moi drodzy! – usłyszeliśmy, a choreograf już wszedł do pomieszczenia.
- C-co się stało? – zapytał ostrożnie Betó.
- Powariowali wszyscy! Teraz ćwiczą na korytarzach, czekając na LEKCJE, na których i tak TRENUJĄ! Jeszcze te śpiewy niech będą, ale tańce?! Nie da się spokojnie przejść korytarzem!
- To chyba dobrze, ze trenują no nie? – zapytałam.
- Tak, ale niech to robią w sali, po lekcjach a nie w trakcie przerwy, kiedy człowiek chce spokojnie przejść! – denerwował się mężczyzna. – Co jecie? – zapytał spokojniejszym tonem.
- Lody. Bardzo dobre, chcesz? – zapytałam.
- A jaki smak? – dopytał, kiedy wstawałam od stołu.
- Zobaczysz. – podeszłam do małej lodówki stojącej w kącie i wyjęłam pudełka lodów i do rożka nałożył sobie pistacji i truskawki. 
- Chcesz też? - zapytał Germana, ale ten tylko odburknął, że nie ma ochoty.

Tak mijały mi dni do piątku. Piątku podczas, którego miała się odbyć imprezka-niespodzianka.
A prezent dla mojego szwagra dalej leżał na półce.
Weszłam koło 7:30 do pokoju nayczcielskiego i spotkałam w nim Violettę.
- Co tak wcześnie? - zapytałam zaskoczona.
- To już dziś. - powiedziała z poważną miną.
- Co?
- Impreza. Powiedz, że przyjdziesz.
- Eeem... no dobra. - raz się żyje. - Ale tylko dlatego, ze mnie poprosiłaś.
Uśmiechnęłam się.

***
- Idziesz? To ja też chyba mogę, nie? Ale ja nie idę do Germana, tylko jako twoja osoba towarzysząca. - powiedział Pablo.
- Dobra. Powiedzmy, że może być. - zaśmialiśmy się obydwoje.
Nie miałam ochoty widzieć Germana, ale... no cóż.
Ponieważ o 17:00 było przyjęcie, a ja miałam mieć jeszcze coś do roboty papierkowej, wolałam wziąć prezent Germana i sukienkę na zmianę ze sobą.
Było piętnaście po czwartej.
W Studio już nikogo nie było, bo w piątki wszyscy kończą wcześniej.
Siedziałam przy stoliku z otwartymi drzwiami od pokoju i uzupełniałam papiery, aby szybko iść na imprezę.
- Co tu jeszcze robisz? - zapytał mój szwagier wczodząc do pokoju.
- Mogłabym o to samo zapytać. - odpowiedziałam nie patrząc na niego.
- Oj, Angie... daj już spokój, co? - odparł tym swoim specyficznym tonem.

W końcu na niego spojrzałam. Miał na sobue swoją błękitną koszulę i granatowy krawat oraz dżinsy.
- Angie, ja... wiem, że zawaliłem. Ja to wiem. Byłem z tobą w tym układzie, ale w ogóle nie pomyślałem... Ja w ogóle nie myślałem. Ona sama zaczęła mnie całować. Ja... ech... to dla mnie nic nie znaczyło. Angie wróć do nas. Wróć do mnie.
Czekał aż mu odpowiem, a ja jedyne co mogłam w tej chwili zrobić to patrzeć na niego i zastanawiać się co robić.
- Dobra. - zaczęłam. - Co się stało już się nie odstanie. Nie ma za co. - odpowiedziałam mu z uśmiechem i podeszłam do niego, a on objął mnie w pasie mocno przytulając.
Kiedy tak staliśmy w uścisku przypomniała mi się impreza, którą właśnie igarniają dziewczyny.
- Idziemu już do domu? - zapytałam. - Bo muszę jeszcze skoczyć do Violi, coś z nią załatwić.
- Jasne, chodźmy. - wzięłam swoje rzeczy i po tym jak zamknęłam szkołę, wyszliśmy do domu.
Szliśmy przez park i było bardzo miło. Pogoda była idealna na imprezę w ogrodzie... wszystko idealnie.
Weszliśmy do domu chichocząc z czegoś.
- Mam ochotę na lemoniadę w ogrodzie. - oznajmił mi szwagier.
- No, ja też... - uśmiechnęłam się i spojrzałam na drzwi prowadzące do ogrodu.
Na tarasie stała Ludmiła i postukała palcem w lewy nadgarstek, potem pokazała trzy palce i na końcu machnęła ręką w stronę gabinetu.
Kiwnęłam tylko w jej stronę głową, żeby wiedziała, że to załatwię i popatrzyłam na Germana.
- Wiesz, mnie się już nie chce pić... - powiedziałam szybko. - Chodźmy do ciebie. Do twojej jaskini...
- Ale... Angie...
Podeszłam do niego i już go miałam pocałować, ale zamiast tego chwyciłam jego krawat i pociągnęłam za niego wprowadzając tym samy inżyniera do gabinetu.
Drzwi sie zasuneły, a ja głęboko pocałowałam solenizanta.
- Mmmm... Angie, kochanie... - mruknął patrząc w moje oczy. - Co ty robisz?
- Nie widać? - zapytałam w odpowiedzi i znowu go pocałowałam.
Oddawał pocałunki delikatnie popychajac mnie na biurku. Posadził mnie na nim, a ja objęłam go w pasie nogami.
Całował moją szyję, obojczyk... bawił się moim piersiami, ale w końcu..
- Dobra, to co? Idziemy do ogrodu na tę lemoniadę? - przerwałam wstając.
- A-ale, Angie mamy jeszcze sporo czasu. Poza tym...
- Ale ja jestem strasznie spragniona...
- Ale Angie... przecież ty mówiłaś... - mówił zawiedziony i z pretensją w głosie.
- Wiem co mówiałam, ale zmieniłam zdanie. - odpowiedziałam uśmiechając się i skierowałam się w stronę tarasu.
Wyszłam przez przeszklone drzwi, na ogród. German szedł tuż za mną.
Sto lat, sto lat! Niech żyje, żyje nam! - zaczęli śpiewać wszyscy goście, a German zaczął się uśmiechać jak głupi.
-...sto lat, sto lat...
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się, a ja jedynie pocałowałam go w policzek.
- ...jeszcze raz, jeszcze raz...
- Wszystkiego najlepszego. - szepnęłam mu do ucha przytulając się do niego.
Wycofałam sie do śpiewającego tłumu dołączając się do śpiewu i zostawiając go na środku tarasu.

!¡!¡!¡!¡!¡!¡!¡!¡!¡!¡!¡!¡
Ja wiem. Rozdział bez ładu i składu, ale?
Pogodzili się! W końcu!
Mimo Pablo, to uwielbiam tę parę :3 *.* ♡
Mam którkie ogłoszenie, mianowicie rozdział  opisujący imprezę dodam w poniedziałek, ponieważ za chwilę wyjeżdżam na weekend i nie za bardzo będę miała czas.
5 komów-next w poniedziałek
Pozdrawiam Was, kochani
~ Kasiula ;)

Komentarze

  1. A za literówki przepraszam. Bo jest ich więcej niż kiedykolwiek 😂 xD

    OdpowiedzUsuń
  2. No i jest rozdział. Czytam i czytam i się zastanawiam: a gdzie u licha jest Pris? Zadławiła się tym tostem, została porwana, zjadło ją stado szczurów czy napadł ją wariat z piłą łańcuchową?
    Wreszcie się pogodzili!!! Ale ta gadka, że niby Vanessa go pocałowała to dość oklepane, ja bym nie uwierzyła.
    Miłego weekendu i czekam na poniedziałkowego nexta, bye

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, ze oklepane - takie mialo być.
      A ia bym chyba uwierzyła - gdybym go znała dość dobrze i brzmiałby wiarygodnie...
      Pris jest cały czas zadowolona z powodu wyprowadzki, a co się z nią dzieje i działo? Zapraszam w poniedziałek ;) xD
      Dzięki za kom

      Usuń
  3. Jeeeej !!! Pogodzili się, nie no genialny rozdział :D Czekam na poniedziałek i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oł jejjjj! Pogodzili się!
    Jak ja na to czekałam. A co to za akcję w gabinecie?
    Sorki, ze kom taki nie składny i wgl, ale jestem bardzo zmęczona.
    Czekam na nexta. Bessoski.

    OdpowiedzUsuń
  5. W koncu sie pogodzili!
    Zgoda I od razu lepiej. Dla mnie Pris moglo by jeszcze przez chwile nie byc. Wtedy moze cos rozwinie sie miedzy naszymi kochanymi bohaterami. Swietny rodzial.
    Czekam I czekam a nexta nie ma.
    Mam nadzieje, ze sie doczekam jak najszybciej. ♡
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdziała 38 Dobra. Zabrakło Wam 2 komów, ale znajcie moje dobre serce.

Rozdziała 39

Rozdziała 47.