Rozdziała 41 (ostatni raz tak robię, bo to że jest pod postem napisane 7 komów, to nie znaczy że jest 7 komów, tylko że są komy i ponad połowa to moje odpowiedzi)

Chłopak miał czarne, gęste włosy i ładne oczy. Na czole miał bardzo charakterystyczny pieprzyk. Ubrany był w zwykły T-shirt i dżinsy, a na plecach wisiał mu pokrowiec z gitarą w środku.
- Tomás! - wykrzyknęłam i mocno go przytuliłam. - Co ty tu robisz?
- Wróciłem do Argentyny. Tata wyzdrowiał i powiedział, że jak chcę to mogę wrócić tu... do Studio. - uśmiechnął się szczęśliwy.
- No to super! Bardzo sie cieszę! No dobra, ale Pablo to jak? Idzie do grupy Viola i reszta, czy...
- Tak, myślę że do grupy Viola i reszta. Z przedstawieniem tylko będzie kłopot, bo nie wiem czy go jeszcze do tego spektaklu wciśniemy...
- Nawet jeśli nie to mnie to nie przeszkadza. Ważne jest dla mnie tylko to, że jestem w Studio OnBeat. - zaśmiał się Tomás przerywając mojemu przyjacielowi.
- Trochę się u nas zmieniło, ale nauczyciele ci sami, toalety w tym samym miejscu, więc chyba się nie zgubisz... - uśmiechnęłam się kładąc mu rękę na ramieniu.
- Twoja grupa zaczyna za dwie godziny, więc...
- Więc zabiorę się już za robotę, żeby mieć mniej na wieczór. - odparł i już miał wyjść, kiedy...
- O czym ty mówisz? - zapytał zaskoczony Pablo.
Chłopak zamknął drzwi, które przed chwilą otworzył, westchnął i popatrzył na mnie z niepokojem i smutkiem.
- Myślałem, że dalej tu pracuję zarabiając na naukę w Studio...
- Nie. - przerwałam mu. - Jesteś po prostu naszym uczniem. - uśmiechnęłam się starając się dodać mu trochę pewności siebie.
Tomás taki był. Zwykle z boku, nauczony że tylko ciężką pracą można coś osiągnąć. Całkiem mądrze postępował i pewnie gdyby nie mieszająca cały czas Ludmiła, jemu i Violi mogłoby się udać.
Pierwszą lekcję grupa Tomása miała mieć ze mną.
Kiedy weszłam do sali szmer czekających na mnie uczniów natychmast ucichł, a ja stanęłam na środku.
- Chciałabym przywitać w Studio i w tej grupie kogoś nowego i starego. Kogoś, kto was już zna, ale zastanawia go czy jeszcze go pamiętacie. Kogoś, kto bardzo się za wami stęsknił i dlatego tu wrócił... Tomás! - zawołałam, a do sali wszedł chłopak.
Od razu podniósł się gwar i raban. Wszyscy wykrzyknęli naraz jego imię i podbiegli żeby go wyściskać i przywitać.
Dziewczyny od razu krzyczały "Tomi!", a chłopaki podchodzili i uśmiechając się witali się z nim mówiąc zawsze coś w stylu "Dobrze cie widzieć"
Na samym końcu podszedł León, a wtedy nastąpiła wielka cisza.
Ci dwoje wiecznie się kłócili o każdą pierdołę, a ich najwiekszą wojną była wojna o Violettę. León w tych bojach miał łatwiej, bo nie łaziła wszędzie za nim Ludmiła, która mu niszczyła plany związane z Violettą.
Były chłopak Violi podszedł do Tomása z groźnym, chyba trochę podszytym urazą wzrokiem.
Podał mu rękę.
- Miło cię znowu widzieć, Tomás. - uśmiechnął się do bruneta i potrząsnął jego dłonią.
- Mnie ciebie też. - odpowiedział chłopak i  obydwaj poklepali się po plecach.
Wszyscy zaśmiali się w aprobacie ich zachowania.
- Okej, ale teraz przechodzimy do lekcji. Dziś, tak jak ostatnie 5 dni, będziemy trenować nasze piosenki do spektaklu. ALE zrobimy to w parach mieszanych, żeby nie było tak prosto. No to co? Kto pierwszy?
Klasę ogarnęła cisza. I wtedy wstała Violetta.
- Ja mogę. Ale potrzebuję chłopaka do pary. - uśmiechnęła się.
Rozejrzałam się po sali.
- Moge ja? - zapytał Tomás.
- Nie znasz melodi, ani tekstu... - zaczęła Viola.
- Ale usłyszę od ciebie pierwsze kilka wersów i dam radę. - uśmiechnął się do niej i oboje podeszli do pianina.
- Śpiewamy Rescata mi corazón. - powiedziała Viola.
- A to znam tekst. Słuchałem jej cały czas, kiedy zarabialiście pieniądze i w ogóle...
- Świetnie! To możesz od razu zacząć. - uśmiechnęłam sie, a oni zaczęli grać i śpiewać.

Tomás:
Esta noche pensé 
En pasarte a buscar
Que estés lista a las diez
Invitarte a cenar
A esos sitios que nunca te llevo
Y a la luz de la luna
Confesarte un deseo
Y a la orilla del mar
Diré frases de amor
Iremos a bailar
Muy juntitos los dos
Y a la hora en que
Las princesas se enamoran
Dejarás el salón
Por quedarnos a solas

Razem:
Hoy puedo morir de amor
Rescata mi corazón
Quédate conmigo
Vieni con me
Vieni con me

Hoy puedo morir de amor
Rescata mi corazón
Quédate conmigo

Viola:
Esta noche tendré
Un buen auto prestado
Un aroma francés
Y una flor de tu lado
Pero escucho tu voz
En el contestador
Y mi noche de sueño se esfuma
Que tenés que estudiar
Yo lo puedo entender
Cumpleaños papá 
¿Qué le vamos a hacer?
Y tu madre volvió
Antes de lo previsto
Esta visto que hoy
No es mi día

Razem:

Porque hoy puedo morir de amor
Rescata mi corazón
Quédate conmigo
Io per te muoio d'amore
muoio d'amore...
Hoy puedo morir de amor
Rescata mi corazón
Quédate conmigo

Tomás:
Y les puedes decir
Que te has ido de acá
A papá, a mamá Viola:
Y a la universidad
Y así por una vez esta noche 
Divertirnos cantando en mi cocheRazem:
Hoy puedo morir de amor
Rescata mi corazón
Quédate conmigo
Hoy puedo morir de amor
Rescata mi corazón
Quédate conmigo
  Byłam zaskoczona i zachwycona jednocześnie. Śpiewali tak, jakby ćwiczyli ten duet wiele razy, kilka tygodni, a śpiewali ten utwór pierwszy raz razem.
Inni również zachwycili się ich wykonaniem. Patrzyli sobie w oczy i śpiewali jakby do siebie, a nie do publiczności.
Kiedy skończyli otrzymali gromkie brawa od innych uczniów.
- Świetnie! Bardzo dobrze! Jestem wręcz zaskoczona waszym wykonaniem. To kto teraz? - zawołałam, kiedybrawa ucichły, a oni usiedli na swoje miejsca.
- Ja i Fede! - zawołała Ludmiła wyciagając Federico na środek.
- Świetnie, to wy śpiewajcie, a ja León proszę cie na chwilę. - odparłam i kiedy chłopak do mnie podszedł obydwoje wyszliśmy na ogarnięty prawie-ciszą korytarz.
- Widziałam jak zaciskasz pięści. Co jest? - zapytałam.
- Nic. Po prostu wrócił...
- Wrócił nie po to, żeby zabierać ci dziewczynę, tylko po to żeby się uczyć. Poza tym z tego co wiem, to Violetta nie jest ani twoją własnością, ani twoją dziewczyną. - skarciłam go.
- Ale śpiewał z nią taki kawałek i jeszcze tak na siebie patrzyli...
- León. Nie wszczynaj z nim bójek, ani kłotni, bo to do niczego nie prowadzi. I myślę, że dobrze o tym wiesz. Wrócił, bo mu na to los pozwolił, wrócił spełniać marzenia i się rozwijać, a nie odbijać ci dziewczynę, która już dawno nie jest twoja.
- Tak. Racja. - odpowiedział zwieszając głowę.
Na korytarzu słychać było stłumione krzyki Gregoria.
Weszliśmy spowrotem i akurat zdążyliśmy na końcówkę piosenki.
León usiadł, a ja po zakończeniu utworu pochwaliłam Ludmiłę i Federico.
Tak minęła reszta lekcji, a potem kolejne dwie godziny.
Nastało moje pierwsze i jedyne tego dnia okienko, które chciałam jakoś spożytkować.
Usiadłam w pokoju nauczycielskim i zadzwoniłam pod podany mi przez Pabla numer.
Głos pana Chudego był trochę chrypowaty, ale raczej należący do tych wyższych.
Umówiłam się z nim w kawiarni w pobliżu Studio.
- No to do zobaczenia. - pożegnałam sie i rozłączyłam, kiedy do pokoju wśliznął się mój szwagier siadając naprzeciw mnie.
- Widziałaś? - zapytał unosząc brwi i zerkając przez uchylone drzwi na przechodzących korytarzem uczniów.
- Co? - nie wiedziałam o co mu znowu chodzi.
- Kto przyjechał. - dodał jakby nie mógł po prostu powiedzieć o co mu chodzi.
- No?
- No...?
- No kto?! - zaczynał mnie irytować.
- No Tomás, no! - odpowiedział w końcu wielce oburzony, że od początku nie wiedziałam o co mu chodzi.
- No i?
- No i to. Kto go tu ściągnął? - zapytał tym swoim idiotycznym tonem.
- Nikt. Sam przyjechał. Ale o co ci niby chodzi? - zapytałam po raz kolejny.
- No o to, że zaś będzie latał na Violettą. Jak szedłem korytarzem już widziałem jak śpiewali razem na twojej lekcji. Nie mrugnę okiem, a znów będą razem! - oburzał się unosząc lekko palec w górę.
Przewróciłam oczami i jak gdyby nigdy nic zabrałam się za uzupełnianie jakiegoś formularza dla Pablo.
- No co? Trzeba mieć oczy i uszy szeroko otwarte. - mówił niespokojnie.
- Albo po prostu ufać córce. - odpowiedziałam obojętnie nie podnosząc wzroku znad papierów.
- Ty sobie ze mnie żartujesz?
- Jasne, że nie... - spojrzałam na niego i delikatnie pogłaskałam go po policzku. - Ale twierdzę, iż lekko przesadzasz.
- Ja?! - zawołał, kiedy odkładałam segregator na półkę. - Ja nigdy nie przesadzam.
Nic nie mówiąc wzięłam torebkę z wieszaka i już miałam wyjść, ale zatrzymałam się w pół-otwartych drzwiach.
- Więcej zaufania dla tej dwójki i mniej tej twojej podejrzliwości. - poradziłam mu i cmokając w powietrze w jego kierunku zatrzasnęłam za sobą drzwi.
Obróciłam się i od razu wpadłam na Pablo, który stał tuż za mną.
- Dokąd idziesz? - zapytał podejrzliwie.
Ocho, kolejny.
- Na spotkanie z panem Chudym. Za pół godziny jestem. - odpowiedziałam i ruszyłam w stronę wyjścia.
- Okej idę z tobą. Chcę wiedzieć co u niego zamawiasz... - zachichotał i ruszyliśmy razem.
Wyszliśmy na zalany słońcem skwer pod Studio, gdzie na ziemi i murkach siedzieli uczniowie.
- To jak? Powiesz mi po co ci Chudy? - nalegał mój przyjaciel.
- Tak. Widzisz, za tydzień German ma urodziny. - zaczęłam - Aha, serdecznie zapraszam na imprezę-niespodziankę o 17:00 u nas.
- Dzięki wielkie.
- No i to jego pierwsze urodziny po tym jak się tak całkowicie zmienił z bezwzględnego ojca w kochającego tatusia i chciałam mu dać coś specjalnego.  - ciagnęłam - Sama obrazu nie namaluję...
- Przecież ładnie malujesz... - skomplementował Pablo.
- Dziękuję, ale nie tak ładnie jak ten twój znajomy. Więc opowiem mu coś i on coś ładnego namaluje.
Po kilku minutach rozmawiania dalej o pierdołach dotarliśmy do knajpki.
- Ja na dziś skończyłem pracę. - już się miał ze mną żegnać, kiedy...
- Jutro. Obiad. U mnie. Co ty na to?
- A może niedziela?  Bo jutro ta cała Vanessa przyjeżdża i wolałabym być wtedy na obiedzie.  - uśmiechnęłam się i po czułym pocałunku na "do widzenia" odszedł w kierunku swojego domu, a ja wkroczyłam do kawiarni.
Rozejrzałam się po sali i pod oknem ujrzałam młodego mężczyznę machającego do mnie.
Uśmiechnęłam się i podeszłam.
- Witam uprzejmie. - przywitał mnie całując grzbiet mojej dłoni, po czym odsunął mi krzesło abym mogła usiąść. Kiedy zajął miejsce zaczął.
- Z tego co mówiłaś, ma to być specjalny obraz dla twojego szwagra...
- Tak, panie Chudy...
- Mów mi "Chudy". Jak każdy. - poprawił mnie z uśmiechem.
Jego włosy były synonimem duszy artysty - potargane i w nieładzie co wcale nie pogarszało jego wyglądu.
Jego oczy były duże i zielone, a broda niczym u drwala.
Na głowie miał okulary "Raybany", których spokojnie mogłabym się przeglądać.
Miał na sobie brązową, luźną koszulę rozpiętą pod szyją, dzięki czemu widać było kilka wisiorków na jego szyi - medalik, żemyk z metalowym kółkiem i nieśmiertelnik. Bojówki do kolan i ciężkie trapery.
- Skąd wiedziałeś że to ja, kiedy weszłam do kawiarni? - zapytałam.
- Bo Pablo ma mnóstwo waszych wspólnych zdjęć w domu. Na ścianach, na lodówce, na szafie, przy lustrze... - wyliczał.
Miłe. U mnie w pokoju rownież wisiało mnóstwo naszych zdjęć.
- Ale do rzeczy. - wróciłam do tematu i wyciągnęłam z torebki kila zdjęć. - To jestem ja, moja siotrzenica Violetta i German. Ten szwagier.
- Aha. - dał znać, że słucha.
- Kiedy byłam mała German uwielbiał bawić się ze mną ogrodzie, albo czytać wspólnie na hamaku książki. Natomiast z córką najbardziej lubił jeść lody w parku. Dasz radę na podstawie tego coś namalować? - kontynuowałam.
- Jasne. Nie będziesz mieć nic przeciwko balonikowi? - zapytał.
- Przecież to twój znak rozpoznawczy. Musi tam być. - uśmiechnęłam się.
- O cenie pogadamy po robocie. - odparł- A obraz będzie do odebrania już w... środę.
- To lepiej niż myślałam. Świetnie. Jak coś to będziemy w kontakcie. - uśmiechnęłam się dopijając kawę, którą wcześniej mi zamówił. - Kawa była pyszna. Do środy. - powiedziałam, a ten puścił mi oczko i wyszłam do Studio.

  - Wiesz... w sumie dam mu drugą szansę... - głośno myślał mój szwagier patrząc na uchylone drzwi pokoju.
- Tak? To jakaś nowość... Bardzo dobrze, jestem z ciebie dumna. - uśmiechnęłam się. - Idziemy?
- Jasne, tylko wezmę te teczkę. - odpowiedział, kiedy pakowałam torebkę. - Gregorio wychodzimy. - poinformował choreografa, który właśnie wszedł do pomieszczenia.
- Jasne idźcie. Ja mam jeszcze godzinkę. - odpowiedział i odbijając piłeczkę przeglądał poniedziałkowy rozkład zajęć Betó.
 
  Weszliśmy do domu żartując z czegoś, kiedy...
- Cholera, muszę jeszcze pokój naszykować Vanessie! - mój szwagier palnął się ręką w głowę, kiedy zamknęłam drzwi.
- To ty ogarnij pokój, a ja ogarnę papiery. - uśmiechnęłam się i wzięłam mu z rąk teczke wędrując z nią do jego jaskini.
Rozsiadłam się wygodnie na jego fotelu, przy biurku i zabrałam się za uzupełnianie papierów.
Długo nie posiedziałam w ciszy, bo naraz wkroczyła Priscilla.
- Kochanie mógłbyś prosz... Ach. To TY. - zaczęła blondynka, ale nie skończyła widząc mnie za biurkiem.
- Tak, a z czym masz problem? - zapytałam.
- Z niczym. Zastanawiam się po prostu do czego to doszło. Pracujesz z nim, przesiadujesz przy jego biurku... Mam nadzieję, że ta Vanessa nieźle da ci w kość. Ona nienawidzi takich osób jak ty. - usmiechnęła się złośliwie.
- Czyli jakich? - zapytałam udając, że nie rozumiem.
- Prawie idealnych. - warknęła i wyszła z domu trzaskając drzwiami.
Westchnęłam ciężko i wróciłam do rozpisywania tych tabelek, kiedy wszedł mój szwagier.
- Nie za wygodnie? -zapytał uśmiechając się.
- Nie. Teraz to TY siedzisz na kanapie, a ja za biurkiem. Czyli rządzę. - uśmiechnęł się.
- I co masz zamiar zrobić?
- Jeszcze nie wiem... ale coś wymyślę...
- Błagam, każ mi do siebie podejść.
- Rozkazuję ci podejść do mnie. - odparłam władczym tonem.
A on podszedł do mnie od tyły i zaczął mi masować plecy.
- Znowy zaczęłaś za dużo pracować. Harujesz jak głupia. Próby, lekcje, Studio, próby, lekcje, StudioW końcu się tym wpędzisz do szpitala. Jakaś anemia... albo...
- Wiesz, jak dalej będziemy jadać jedynie jajecznicę i tosty to w końcu będę miała tę anemię. - zażartowałam, ale było w tym trochę prawdy. Ciekwae kiedy wróci Olga... - myślałam, kiedy German dalej stojąc za mną, całował po szyi.
- Jestem! Wiem co ugotujemy na obiad na przyjazd Vanessy! - zawołał uradowany Lisandro wpadając do domu.
Teraz mogę tylko mieć nadzieję i się modlić, żeby nie puścili kuchni z dymem... bo wtedy Olga już nawet nie będzie miała DO CZEGO wracać.

:":":":":":":":":":":":":"
Tak jak napisałam w tytule - ostatni raz dodaje rozdział, mimo że było pod ostatnim chyba ze dwa czy trzy.
Jak tam u Was? Mam nadzieję, że każdy jest jak na razie wypocząty albo wypoczywa i głęboko w dupie ma szkołę... 😂😂
Ale w sumie to jeszcze nie pytałam: lubicie Tomása? Ja osobiście bardzo...
Całuję
~ Kasiula ;)

Komentarze

  1. Ech, a myślałam, że będzie to jakiś przystojny kolega ze studiów, który okaże się wariatem z piłą mechaniczną... co to za obiad z Pablo? nie pozwalam!!! Angie jaka władcza ��, a Priscilla niech się udławi tostem a nie odzywa. Co do chudego to pewnie machnie obraz, na którym German i Angie się całują a Priss będzie zrospaczona i wybiegnie pod samochód i taki będzie koniec Priscilli, byłej (bo już nieżywej) narzeczonej Germana Castillo ����.

    Co do szkoły: powiedzmy, że mam w poważaniu, pomińmy fakt, że przeczytałam/przerobiłam przez ostatni tydzień 50% materiału z zeszłego roku z chemii, z czego dzisiaj 2 działy i ok. 40 zadań, które przestałam robić tylko dlatego, że zaczęła mnie boleć ręka, z której miesiąc temu zdjęli mi gips ��

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykro mi, że Cie zawiodłam...
    A i dzięki za kom.
    Sorry, że pytam, ale czy Ty masz poprawkę z chemii? O.o Bo troche to tak brzmi... ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Angie jest władcza dlatego, że gdyby nie była to tak ładnej i młodej naczycielce uczniowie wleźliby na głowę, a tak to przynajmniej udaje groźną 😂😂 Chudy jeszcze namiesz tym obrazem nic się nie martw.
      Ludzie, mówię Wam że Pris będzie mi jeszcze potrzebna i nie mogę jej zabić (mnie też z tego powodu jest przykro)
      Pozdrawiam Cię ;*

      Usuń
    2. Szkoda... Nie poprawka z chemii tylko matura w maju :D No ale cóż... jak się przespało dwa lata liceum to trzeba spiąć zadek i powtórzyć przed rozpoczęciem roku chemię, matematykę i gramatykę z hiszpańskiego

      Usuń
    3. O. Jeju... współczuję. :/ Dzięki za ostrzeżenie :* :D Od września uczę się na bierząco, cały rok! (I tak obiecuję to sobie co roku, i wywiązuję się z tego przez pierwsze 2 tygodnie 😂😂)

      Usuń
  3. Ok, jestem. Rozdział przeczytałam już kilka dni temu, ale dopiero teraz mam czas, żeby to skomentować.
    Powrót Tomasa? No spoczko, spoczko, pewnie Viola będzie z nim miała romansika ( A z kim ona nie miała?)
    Leonek zazdrosny? No jak słodko...
    Ale wróćmy do Angeles. Podoba mi się końcówka. Angie taka bezwzględna i władca? Germanowi by się chyba spodobała * znacząco porusza brwiami*
    Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, czekam na kolejny z masą Germangie

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super. Podoba mi się ten pomysł z prezentem dla Germiego. Pewnie ten malarz walnie coś ten tego, ze Angie i German... No ten...
    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdziała 38 Dobra. Zabrakło Wam 2 komów, ale znajcie moje dobre serce.

Rozdziała 39

Rozdziała 47.