Rozdział 1
Siedziałam przy kuchennym stole, popijając poranną kawę. Olga opowiadała coś o Beto i Ramallo, ale ja byłam myślami gdzie indziej. Wróciłam do Studia, aby pomóc Gregorio z prowadzeniem szkoły, ape Antonio narobił tyle długów, źe ogarnięcie tego zajmuje mi na razie dwa dni i aż strach pomyśleć ile to będzie trwało. Fajną nam staruszek sprawił pośmiertną niespodziankę, nie ma co.
- A tobie, Angie? Co się śniło? - spytała gosposia.
- A nic, Olgo. Takie tam, głupoty... - odpowiedziałam szybko, wyrwana z zamyślenia.
- Pewnie jakiś książe na białym koniu...
- Olgo... - upomniałam kobietę widząc jej uśmieszek.
- Dzień dobry! - powiedział pan domu, wchodząc do kuchni - Jak się spało najpiękniejszym kobietom w tym domu?
Włosy miał w nieładzie, a jego umięśniony tors opinała błękitna koszula. I te oczyyyy...
- Bardzo dobrze - odpowiedziałyśmy jednocześnie.
German usiadł obok mnie.
- A tobie? - spytałam go, wypijając łyk kawy.
- W miarę... - odpowiedział wymijająco - Olgo, mogę liczyć na takie same delicje, jak Angie?
- Oczywiście panie Germanie, już podaję...
Zegar wskazywał 7:15.
- Jak tam w Studiu? - spytał mnie pan domu z ciekawością.
Ja, opowiedziałam mu o problemach Studia, o Gregoriu i o tym jak Pablo sie załamał, odszedł i już nie pracuje w Studiu.
- Nie możesz go jakoś namówić?
- Robię to codziennie! Będę dalej prubować, ale jak na razie bez skutku.
Patrzył na mnie, jakby nie rozumiał zachowania mojego przyjaciela. Ja też nie rozumiałam i nie potrafiłam uszanować jego decyzji.
- Z resztą... ja zaraz wychodzę. Wrócę dziś wcześniej.
- Kobieto, ty śniadania nie jadłaś!- oburzył się mój szwagier.
- Wezmę jabłko i sok. I tak miałam zamiar schudnąć
- Dla mnie wyglądasz okej. Nawet lepiej.
Zarumieniłam się i krzyknęłam do Olgi siedzącej w spiżarni, że wychodzę.
- Ty też się trzymaj... Nie przepracuj się. Mój, ty, pracusiu - uśmiechnęłam i pocałowałam w policzek.
- Pa pa - odpowiedział, a ja wyszłam zamykając za sobą drzwi kuchenne.
***
- Jak to jest możliwe... - spytałam samą siebie uzupełniając papiery w pokoju nauczycielskim.
- I jak tam? - spytał Gregorio, który właśnie wszedł - Wow! Jaki porządek! Ostatnio taki tu był... nie wiem kiedy...
- Bo JA ten porządek zrobiłam. Niewiarygodne, że w pokoju nauczycielskim może być taki... Syf, jaki dziś rano tutaj zastałam. Kto wczoraj ostatnio stąd wychodził?
- Beto. Ale wiesz jaki on jest... - choreograf starał się usprawiedliwić muzyka - to artysta.
- Okej. Ale porządek mógłby od czasu do czasu zrobić. Ja rano nie miałam, gdzie kubka postawić...
- Angie, jesteś zmęczona i rozdrażniona... idź do domu i odpocznij - odparł dyrektor.
- Masz rację. Cyfry mi skaczą przed oczami. Może po drodze wpadnę do Pabla...
- Może... - zgodził się.
Wziełam torebkę o ruszyłam w stronę domu Pabla.
Pogoda była przepiękna więc zdecydowałam przejść się przez park. Mojego przyjeciela spotkałam przy budce z lodami.
- Cześć Pablo! - przywitałam się z nim i pocałowałam w policzek.
- Też chcesz? - spytał wskazując na lody.
- Nie dzięki - odpowiedziałam i oboje usiedliśmy na ławce.
- Odchudzasz się? Przecież dobrze wyglądasz.
- Brzmisz jak German dzisiejszego ranka - na dźwięk tego imienia Pablu zrzedła mina i bez słowa zajął się swoimi lodami.
- Jak ze Studiem? - spytał z ciekawości.
I opowiedziałam mu, dokładnie jak dziś rano Germanowi, sytuację w jakiej znalazło się Studio.
- ...A takiego syfu w pokoju nauczycielskim jeszcze nigdy nie widziałam. Gdzież wyście się tak bałaganić nauczyli?!
- Haha, tak masz rację... ptrzeba tam kobiecej ręki... - uśmiechnął się do mnie.
- A ty? Kiedy wrócisz?
- Angie, nie teraz...
- To kiedy?! Studio cię potrzebuje, Gregorio, uczniowie...
- Co z tego, jak ja nie potrafię się pozbierać!!!
- Kiedyś byś potrafił. - stwierdziłam i wstałam z zamiarem powrotu do domu.
***
Kiedy weszłam, już od progu usłyszałam niepokojące krzyki.
- Zabieraj to! To też! - głos dochodził z kuchni.
Przed moimi oczami latały marynarki, koszule, krawaty, spodnie i chyba nawet skarpetki. Przelatywały przez korytarz i lądowały w salonie. Tam też, stał Ramallo usilnie prubując złapać poszczególne części garderoby.
Całości dopełniały krzyki Olgi:
- A masz! I to też! Ja ci więcej prać, prasować, gotować nie będę. KONIEC TEGO!!!
-Pssst... - odwróciłam głowę i ujrzałam Germana z głową między drzwiami do swojego gabinetu, a framugą.
Po chwili, już, obserwowałam całe zajście z gabinetu, w bezpiecznej odległości obok Germana.
Gosposia już miała wziąć kolejną partię ciuchów, ale wtedy wpadł Federico.
-Olgo... Ramallo się już nauczył jak cię trakrować. Po co marnujesz nerwy na niego - stał z uniesionymi rękami - Nie warto... Może daj sobie spokój... on tylko żartował z tą saładką. Prawda Ramallo?
-Federico. Sam przyznasz, że wczoraj nie dało się jej jeść, prawda?
Zobaczyłam zaciśnięte szczęki chłopaka, który nerwowo spoglądał to na gosposie to na biznesmena.
-Nie pomagasz...
-Ty też chcesz ścierą oberwać?! A to, też zabieraj! - i zamachnęła się trzymając w ręku telefon Ramalla.
Więc tak, znalazłam twojego bloga przez Paulinittę. Powiem ci, że podoba mi się twój styl pisania <3 Jestem pewna, że nadgonię zaległości i będę na bieżąco. Może mnie kojarzysz, może nie, ale często komentuję u Pauli i sama mam bloga XD Jak coś to zapraszam <3 Teraz się zastanawiam jak to się stało, że nie znalazłam twojego bloga wcześniej, bo w końcu jest naprawdę dobry.
OdpowiedzUsuń~W~