Rozdział 17
- German. Ja nie mam pięciu lat - przypomniałam mu odchylając głowę.
- No tak. No tak... jasne... ale... miałem się tobą opiekować i mi nie wyszło.
Uśmiechnęłam się lekko i mocniej go objęłam.
- To nie jest twoja wina - odparłam.
- Jakbym po ciebie podjechał, to by ci nic nie było - obwiniał się.
Kochany jest, gdy się o mnie tak martwi.
Po godzinie wróciła Olga z zakupów, a chwilę później Federico, Viola i Ludmiła.
Ich reakcja na mój widok była bezcenna:
- ANGIEEEEEEE!!! - rzucili się na mnie mocno tuląc.
Olga wycałowała mnie w oba policzki.
Przed kolacją zeszłam do kuchni pomóc Oldze.
Krojąc warzywa rozmawiałyśmy o tym co jej się dziś w sklepie przydarzyło.
Kolacja wyszła wyśmienita, ale chyba najbardziej zaskoczył mnie German kiedy wstał unosząc kieliszek i powiedział:
- Pragnę wznieść toast - tutaj Priscilla uśmiechnęła się znacząco - Za Angie i jej znajomych, którzy jej pomogli - tutaj uśmiech Priscilli zrzedł, a ona sama założyła ręce obrażona.
- Za Angie! - wykrzyknęli wszyscy i wypili jednym łykiem wino, a dzieci sok porzeczkowy.
Po kolacji poszłam jeszcze na chwilę do gabinetu inżyniera. Zapukałam cicho i weszłam. Siedział na kanapie patrząc w swoje biurko.
- Dziękuję - powiedziałam siadając obok niego i tuląc się do jego torsu - za toast i za... wszystko.
Pocałował mnie w rozciętą skroń i powiedział:
- Wiesz dobrze, że nie ma za co. I tak byłaś dzielna.
- Bez Niko i Rafiego dużo bym nie zrobiła - przyznałam.
- Widzisz? Jeszcze są dobrzy ludzie na tym świecie - powiedział i jeszcze raz pocałował mnie w skroń.
Przyznałam mu rację.
Siedzieliśmy chwilę w mroku i milczeniu, aż w końcu pocałował mnie w policzek i poszłam do swojego pokoju.
Gdy weszłam do pokoju, usłyszałam odgłos przychodzącego smsa.
Oczywiście od Pabla:
"Oddzwoń natychmiast! Martwię się!!!"
Następnego dnia, popołudniu siedzieliśmy z Federiciem i Santiago na tarasie i zajadaliśmy czereśnie, kiedy przyszedł German.
- Angie, wszystko przemyślałem i uważam, że powinniśmy to zgłosić.
- Ale co? Gdzie? - spytałam wypluwając kolejną pestkę i trafiając w drzewo.
- CHA! Za 50 punktów! - wykrzyknęłam do chłopaka.
- Ej! - oburzył się German - to jest poważna sprawa.
- Wiemy, tylko... - zaczął Fedrico.
- Tylko co ty powiesz tym policjantom? -spytałam szwagra, który nadal stał nad nami z założonymi rękami.
- No, że cię porwali. - odpowiedział.
- Ale kto mnie porwał? Gdzie mnie zawieźli? - zadawałam kolejne pytania. Germanowi mina zrzedła. Siadł na przeciwko nas przy stoliku i podparł ręką głowę.
- No to co proponujecie? - spytał po chwili milczenia.
- W tej sytuacji najlepiej będzie nic nie mówić policji i przestać puszczać Angie, żeby chodziła sama w nocy. - odpowiedział Fedrico.
- Nie no! Tak nie będzie! To trzeba koniecznie zgłosić!
- Okej. Powiedz im tak: Dzień dobry nazywam się German Castillo. Moją szwagierkę ktoś porwał i chciał wysłać do domu publicznego w Rio , ale im uciekła. Nie, nie wiem jak wyglądali. Nazwisk też nie znam. Wywieźli ją gdzieś za miasto do ładnego domku jednorodzinnego. Przecież to absurd! - skończyłam, kiedy Fedrico tarzał się ze śmiechu z mojego przemówienia.
- Dobra. To ciebie porwali, nie mnie. Jak będziesz chciała zgłosić porwanie, to pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. - i wszedł do domu szybkim krokiem.
My natomiast powróciliśmy do strzelania pestkami do drzew.
Na wieczór umówiłam się z Pablem.
Gdy do niego szłam, oczywiście było jeszcze jasno. Stanęłam pezed drzwiami i zapukałam. Otworzył mi, a ja weszłam do środka.
Gdy robił mi herbatę, ja opowiadałam mu swoją przygodę.
- Czemu nie oddzwoniłaś od razu? W piątek, jak do Ciebie napisałem? - zapytał patrząc na mnie troskliwym wzrokiem.
- Byłam wykończona, a potem zapomniałam - odpowiedziałam zawstydzona spuszczając wzrok i odkładając kubek na stolik.
- Zapomniałaś. A ja naprawdę z Germanem snułem jakieś podejrzenia. Że Cię porwali; pobili; zgwałcili... - jego głos zadrżał - albo wszystko naraz.
Przełknął ślinę. Milczałam.
- Angie... - zaczął unosząc mój podbrudek - My nic innego nie robiliśmy, tylko co 15 minut wydzwanialiśmy do siebie nawzajem z pytaniem, czy do kogoś już zadzwoniłaś, wysłałaś smsa. Bałem się o ciebie jak nigdy dotąd, a ty zapomniałaś mi dać znak życia. Gdyby nie German nic bym nie wiedział. Nic!
- Przepraszam. - tylko tyle zdołałam z siebie wydusić.
- Nie ma za co - odpowiedział mocno mnie obejmując i całując w policzek - Ważne, że jesteś.
Wtuliłam się w niego i wdychałam jego cudny zapach. Pachniał kawą, czekoladą, karmelem i jego proszkiem do prania.
- I co? Już ci lepiej? - spytał całując mnie w skroń, po chwili milczenia.
- Tak, okej, ale German chce to zgłosić na policję - westchnęłam biorąc łyk ciepłego napoju.
- I bardzo słusznie. Chyba się do niego dołączę. - odpowiedział szybko.
- Co?! Nieeeee! - wykrzyknęłam uśmiechając się i odstawiając kubek.
- Czemu nie? - spytał również się uśmiechając.
- No, bo nie... - odpowiedziałam cicho, a następnie użyłam tych samych argumentów co w przypadku Germana, by go odwieźć od tego głupiego pomysłu.
Szybko to zrozumiał i dalej rozmawialiśmy o przedstawieniu. Pablo podsunął mi kilka fajnych pomysłów.
- A ty? Jesteś jeszcze zła, za tą awanturę w dzień, kiedy cię porwali? - spytał z niewyraźną miną.
Przez chwilę się zastanawiałam o co mu chodzi, ale już po chwili zrozumiałam.
- Nie. Przecież to TY powinieneś być zły. Zrobiłam ci mega awanturę...
- Eeeee tam... - odpiwiedział, ale rozmowy nie było dane nam skończyć, gdyż zadzwonił mój telefon.
- German? - odebrałam.
- Angie, już jest ciemno. Gdzie ty jesteś? - spytał troskliwie mój szwagier.
Przewróciłam oczami.
- U Pabla. - odpowiedziałam krótko.
-Jeszcze? To dobrze. Może po ciebię podjadę? - zaproponował.
Pablo przysunął się do mnie, objął ramieniem i całując mnie czule w policzek założył mi kosmyk włosów za ucho.
- Nie, nie musisz - mimo woli uśmiechnęłam się pod wpływem jego dotyku - Przecież Pablo mnie może odprowadzić... - spojrzałam na przyjaciela, a ten z uśmiechem pokiwał głową i wrócił do pieszczenia swoimi ustami mojej skroni i policzka.
- Mimo wszystko wolałbym...
- Żeby się znowu pokłocił z Priscillą z mojego powodu? Nie ma mowy. Niedługo będę, cześć. - rozłaczyłam się nim zdążył zaprotestować.
Kilkanaście minut później szliśmy uliczkami Buenos Aires. Wygłupialiśmy się i śmialiśmy, aż doszliśmy pod sam dom.
Podziękowałam Pablu za miły wieczór, pocałował mnie w policzek, ale gdy chciałam już wejść do domu nie wypuścił mnie z ramion.
- Pamiętaj: najważniejsze, że jesteś. I że TY jesteś dla mnie najważniejsza - szepnął mi do ucha.
Uśmiechnęłam i weszłam do domu machając mu delikatnie.
Ku mojemu zdziwieniu od razu otrzymałam rozkaz:
- Idź zmień opatrunek.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Jest 17 rozdział! Jak wam mija jesień! :D Ja kocham tą porę roku, jak każdą inną! <3
Za tydzień kolejna jednorazówka!
Trzymajcie się cieplutko! :*
~ Kasiula ;)
Komentarze
Prześlij komentarz