Rozdziała 30
- A jaki wynik? – zapytał Santiago lekko odchylając się
do tyłu na krześle.
- Em… Negatywny. – odpowiedział German patrząc na test.
- A to nie, mój wyszedł pozytywny – zażartował chłopak, a
wszyscy wybuchneli śmiechem (nawet Pris)
Oprócz Germana.
- To nie jest śmieszne…
- To był tylko żart. Poza tym nie widzę powodu dla
którego mam ci się spowiadać z mojego życia seksualnego… - odparłam.
- A może powinnaś? Z tego co wiem jest ostatnio bardzo
ciekawe! – zawołał German przyjmując bojową pozycję.
- A może to test TWOJEJ partnerki? – zapytałam równie cynicznym
tonem, jakim on wcześniej się do mnie odezwał.
- A może…
- A może już wystarczy?! Czy chcecie wszystkim popsuć
humory?! Czemu cię to w ogóle interesuje, German? – Ludmiła sięgnęła po sok i
spojrzała na niego z ciekawością.
- Nie wiem czemu… po prostu znalazłem go w łazience i…
- To go chłopcze wyrzuć i skończ to dochodzenie! –
zawołała ciotka inżyniera.
- Okej już… - usiadł i zajął się jajecznicą.
Spojrzałam w stronę Violi, która jakby odetchnęła z ulgą,
ale zaraz się powrotem uśmiechnęła.
Po śniadaniu szłyśmy razem do Studio. Specjalnie zaczęłam
temat tej idiotycznej „aferki” z rana.
- Co mu przyszło do głowy…
- Nie wiem, Angie…
- Ty jakaś niewyraźna byłaś jak zaczął dopytywać… -
spojrzałam na nią poważnie.
Nastolatka przystanęła. Ja również. Spojrzałam na nią
pytająco.
- To… to b-był mój tes…
- Cooo?! – zawołałam.
- No, bo…
- Jak to?! Z kim? Kiedy? – nie potrafiłam tego pojąc moim
mózgiem. Violetta miała już za sobą swój pierwszy raz i mi o tym nie
powiedziała!
Ciekawe czy w ogóle miała zamiar…
- No bo to było na tej imprezie… ta kolo 2:00. Jedni
tańczyli, wariowali, śpiewali…
- Aha, no tak… a ty spałaś z chłopakiem! –
przerwałam jej wściekła.
- Nie, Angie! To nie tak… po prostu…
- I jeszcze mi nic nie powiedziałaś. Violu, o co chodzi?
Kiedyś mi ufałaś. Mówiłaś o wszystkim, tak jak tobie! Nie ufasz mi już…
- Ufam! – zawołała nastolatka.
- To czemu mi nic nie powiedziałaś! Tata by się nie
dowiedział, a przynajmniej nie ode mnie, wiesz to doskonale! – mówiłam.
- Tu chodzi o to, że…
- Nie Violetto. Kończę tę idiotyczną dyskusję. Chcę tylko
abyś wiedziała, że jest mi przykro, że mi o takiej ważnej rzeczy nie
powiedziałaś. I że za niedługo będziesz musiała się przyznać ojcu! Hej! –
pożegnałam się kończąc i ruszyłam szybkim krokiem do Studio zostawiając
siostrzenicę stojącą dalej na chodniku.
Po pięciu
minutach weszłam wściekła do pokoju i usiadłam na swoim miejscu.
- Uuu.. chcesz kawy? – usłyszałam kojący głos mojego
przyjaciela.
- Tal, proszę… - odpowiedziałam.
Usiadł obok mnie stawiając przede mną kubek gorącej kawy.
- Co jest? – zapytał patrząc na mnie z troską.
Ja natomiast gapiłam się w ścianę naprzeciwko.
W końcu krótko opowiedziałam mu co się dzisiaj przy
śniadaniu wydarzyło i o mojej rozmowie z Violettą.
- Ona mi po prostu nie ufa – podsumowałam moją opowieść.
- Nieprawda – pokręcił głową i ucałował mój policzek.
- Jak nie? Mówimy sobie zazwyczaj wszystko… a raczej
MÓWIŁYŚMY, bo to już czas przeszły – spuściłam głowę.
- Nie powiedziała ci, bo po prostu nie potrafiła… -
bronił ją brunet – Ty byś o swoim pierwszym razie opowiedziała swojej ciotce?
- Po pierwsze moją ciotkę mało interesowałam. Po drugie
nie byłyśmy tak blisko, żeby o takich rzeczach mówić. Po trzecie…
- Może Viola myśli tak samo… - przerwał mi.
O tym nie
pomyślałam… W sensie, że mimo że jesteśmy blisko, to jednak nie ma zamiaru mi
mówić o takich rzeczach jak to, że się przespała z chłopakiem?
Rozumiałam ją, jednak nadal czułam lekkie kłucie w sercu,
kiedy pomyślałam że dziewczyna nie chce mi o wszystkim mówić.
Poszliśmy z Pablo na zajęcia, a już dwie godziny później
spotkałam mojego szwagra w pokoju nauczycielskim.
- Wiesz… chyba to był test Priscilli… - zaczął
idiotycznie – Nie powinienem się tak unosić i czepiać się ciebie od samego
rana…
- Dobrze, że zrozumiałeś swój błąd… - uśmiechnęłam się i
usiadłam przy stole.
Wróciliśmy razem
do domu. Na zewnątrz panowała piękna pogoda – słonko mocno świeciło, a miły
wiatr rozwiewał moje włosy.
Szliśmy w stronę willi i gadaliśmy o takich pierdołach, że
ciężko było nazwać to rozmową…
Kiedy dotarliśmy do domu i weszliśmy kuchennymi drzwiami
do domu usłyszeliśmy, już od progu, wrzaski.
- Ona chce cię uwieść, Ramallo! – dosłyszałam krzyk
gosposi.
- Oczywiście! Bo ty znasz JEJ zamiary! Nie każdy jest tak
podły, Olgo, jak w tych twoich tępych telenowelach! – darł się, zwykle spokojny
i opanowany Ramallo.
- O nie, mój drogi! Teraz przesadziłeś! Ja znam jej
zamiary, chce ona twoich pieniędzy, twojego towarzystwa, ale na pewno nie
twojej MIŁOŚCI!!!
- Skąd ty to możesz wariatko wiedzieć! – wykrzykiwał
Ramallo wchodząc do kuchni i zamaszyście gestykulując.
- Znam się na ludziach! – Olga szła tuż za nim i wbijała
w niego wściekły wzrok.
- To sobie na nich pokrzycz! A mnie zostaw w spokoju!
Zabrał z krzesła
teczkę i poprawiając krawat zwołał:
- Wychodzę! Nie chce mieć
z panią, Olgo, nic do czynienia!!! -
trzaskając drzwiami opuścił dom.
Staliśmy chwilę z Germanem nic nie mówiąc. Byliśmy zbyt
zaskoczeni tą sytuacją.
- O. Już jesteście. Zaraz przygotuję wam obiad –
oznajmiła gosposia miłym głosem, a my dziękując uciekliśmy do gabinetu
inżyniera.
+++
-… więc najwyżej ograniczymy koszta tego wyjazdu. Angie?
Halo, Angeles? Słyszałaś co do ciebie mówię? – głos mojego szwagra wyrwał mnie
z głębokich przemyśleń.
- Mówiłam, że byś do mnie nie mówił „Angeles” –
upomniałam go łagodnie.
- Czemu? To takie ładne imię… - uniósł delikatnie kąciki ust.
- Bo nie… wolę po prostu „Angie” – uśmiechnęłam się.
– Co tak patrzysz? – zapytałam gdy przez jakiś czas
patrzył na mnie z uśmiechem.
- A nic…
- Powiedz! – ponagliłam go.
Wyprostował się w fotelu prezesa.
- Po prostu lubię… jak się uśmiechasz. Jesteś wtedy taka
ładna… znaczy ZAWSZE jesteś ŁADNA, ale jak isę ta promiennie uśmiechasz, to
jeszcze ładniejsza – odpowiedział, a uśmiech nie schodził mu z ust, co
powodowało że i ja się uśmiechałam rumieniąc się.
- Dobra! – zawołałam przerywając tę niezręczna sytuację
podczas tej niezręcznej ciszy. – Idę zrobić kawy, też chcesz?
- Jak ci się chce, to możesz mi zrobić…
- Dwie łyżeczki? – upewnilam się co do ilości cukru.
- Dwie łyżeczki – potwierdzil uśmiechając się i
odprowadzając mnie wzrokiem do drzwi.
Weszłam do kuchni
i oparłam się o blat, aby trochę ochłonąć.
Czemu on TAK na
mnie działał?! Czy ja nadal daleko, w podświadomości wierzę, że moglibyśmy być
razem?! Co jest ze mną?
Otrząsnęłam się i zaczęłam robić kawę starając się nie
myśleć o moim szwagrze.
Posłodziłam mu kawę, swoją jak zawsze pozostawiłam gorzką
i ruszyłam do gabinetu z dwiema filiżankami.
Inżynier upił łyk.
- Pyszna… Idealna – pochwalił oblizując się i
uśmiechając.
- Dzi-dziękuję – odparłam rumieniąc się. Cholera, czemu
cały czas to robię.
Kiedy upiłam
ostatni łyk kawy, a German odstawiał pusta filiżankę na blat usłyszeliśmy drzwi
wejściowe i glosy w przedpokoju.
- Ale nie ma twojego ojca? – zapytał męski głos.
- Nie, jest jeszcze w Studio. Poza tym nie interesuje
mnie to. TERAZ interesujesz mnie tylko TY.
– usłyszałam… Violettę?!
German spojrzał
na mnie nie pewnie i ze zdziwieniem.
Usłyszeliśmy odgłosy charakterystyczne dla całującej się
pary.
- A gosposia? – przerwał tę, zapewne, cudowną dla nich
chwilę.
- Olga poszła na zakupy. Specjalnie pytałam kiedy
wyjdzie. – znowu usłyszałam moją siostrzenicę.
Po raz kolejny
charakterystyczne odgłosy.
German zerwał się na równe nogi i już ruszał do drzwi,
kiedy go zatrzymałam.
- Oszalałeś?! – zapytałam szeptem – Przecież ona ci tego
nie daruje.
- A co? Mam słuchać bezczynnie jak się dobiera do mojej
córki?! – zapytał wściekły, również szeptem.
- Nie dobiera, tylko ją całuje. To zasadnicza różnica… -
poprawiłam go.
- No jasne. Ty masz Angie spore doświadczenie, co? –
rzucił idiotyczną uwagę.
- Och, skończ już z tymi idiotycznymi docinkami –
zmarszczyłam czoło i podeszłam do drzwi gabinetu.
Z salonu wydobywał się odgłos fortepianu.
No tak – pomyślałam – uczy go grać na fortepianie.
- Ona go tylko uczy… - powiadomiłam szwagra, który
siedział za biurkiem z założoną nogą na nogę.
- Przecież on już umie – zdziwił się.
- Może chce być jeszcze lepszy – uśmiechnęłam się.
Kiedy skończyli
„kurs” i podeszli do drzwi wejściowych German wybiegła z gabinetu, a ja, nie
czekając ani chwili, za nim.
Jakież było jego zdziwienie wymalowane na jego twarzy,
kiedy zobaczył Niko.
Zapadła niezręczna cisza.
Violetta zerkała na mnie nerwowo, a German patrzył spode
łba ma Nicolasa.
- Tato… to jest Niko. Niko to mój tata…
- Dzień dobry panu – przywital się chłopak.
- Dla kogo dobry dla tego dobry – warknął mój szwagier –
Tylko tyle masz mi do powiedzenia, Violetto?
German mówił tonem, którego tak bardzo nie lubiłam.
- ale o co co cho..
- Pytam czy tylko tyle?! Siedziałem cicho przez prawie
godzinę, bo byłem pewny, że jesteś z Leonem! A tu się okazuje, że Leona nie ma!
Zamiast niego jest Niko!
- Ale tato, o co jest ta cła awantura! – krzyknęła Viola.
- O to, że nie pozwalam ci się spotykaćz tym chłopakiem!
- dlaczego?! – Violetta patrzyła wściekła na ojca.
- Bo ja sobie tego nie życzę!
- A pomyślałeś, o tym czego JA obie życzę?! Choć raz?!
- Tak! I robie to dla twojego dobra!
- Jesteś okropny! Nienawidzę cię! – wydarla się
dziewczyna i wybiegła razem z chłopakiem z domu, trzaskając drzwiami.
- Brawo – powiedziałam sarkastycznym tonem. Byłam
wściekła, a jednocześnie czułam smutek pop ty co się przed chwilą wydarzylo.
- To nei jest moja wina… - zaczął German, ale nie
chciałam go słuchac.
Wyszłam do ogrodu i usiadłam na huśtawce.
Tuż obok mnie zasiadł mój szwagier.
Starałam się nie wracać na niego uwagi.
Pogładził kciukiem grzebiet mojej dłoni. Odsunęłam się.
- dlaczego to zrobiłeś? – zapytalam z wyrzutem.
Nie potrafiłam tego pojąć. Widzi chłopaka swojej córki i
robi jej awanturę! Co tu się do cholery dzieje?!
- Nic – odparl, jakby od niechcenia.
- Co znaczy „Nic”? Ta afera to było nic?!
- No…
- Od pieciu minut wiesz, że jest z Nicolasem, że się tak
zachowujesz?!
- TAK! – wykrzyknął.
Zamurowało mnie. Byłam pewna, że wie o tym że jego córka
nie jest już Leonem.
- Ty wiesz, bo ci powiedziała… mnie nie wspomniała nic.
Dlatego tak się dziwiłem jak się dowiedziałem, że go uczy grać… Przecież Leon
gra na pianinie od zawsze… - spuścił głowę.
Nie wiedziałam co powiedzieć. To co teraz od niego
usłyszałam uświadomilo mi jedną rzecz – to go nie usprawiedliwia!
- To musiałeś go wyrzucać? I przy okazji Violette też?
- sama wyszla… - stweirdzil.
- a ty powinieneś ja wtedy zatrzymać, zawołać,
przeprosić… cokolwiek. Nawet nie wiesz, gdzie ona teraz jest! – wyrzuciłam mu.
- pewnie znowu z tym chłopakiem… - burknął.
Westchnęlam… nawet nie wiedziałam co…
- Co ty takiego widzisz w tym chłopaku, że jest od razu
skazany przez ciebie na potępinie, hę?!
- To, że jest w wieku Violi i już pracuje…
- Jest o rok starszy – przerwałam mu.
- Nawet jeśli, to powinien kończyć szkołę, a nie pracować
jako pomocnik Gregorio!
- Tylko tyle?!
- Nie! Jeszcze pracowal dla tych porywaczy, którzy cię
chcieli sprzedać do burdelu, ale tylko nieistotny szczegół!
- Każdy szczegół jest istotny. A pracował dla nich, bo
życie mu nie dało innego wyjścia!
- Angie, każdy jest kowalem swojego losu…
- Germanie, chyba że ktoś ma na samym starcie ułatwienie,
bo miał ZAWSZE dobrze zarabiających rodziców…
- Ale on może ją wpędzić w złe towarzystwo! Poza tym
należy do ludzi, którzy NIGDY nic nie osiągną. – palnął.
Spojrzalam mu w oczy. Zabolało mnie to co powiedział. Czy
naprawdę tak postrzegał ludzi, którzy kiedyś żyli na marginesie społecznym ale
się odbili od dna i starają się wypłynąć na powierzchnię? Czy naprawdę ani
trochę się nie zmienił przez ostatnie trzy lata, kiedy ja byłam pewna, że stoi
przede mną nowy, lepszy człowiek? Nie rozumiałam go. Jego ojcowska miłość
wróciła do dawnej postaci – zamieniała się w ojcowski rygor, którego tak bardzo
kiedyś nie potrafiłam zrozumieć.
Patrzylam na niego, nierozumiejąc ani jednego zdania
które do mnie skierował w tamtej chwili. Jak on mógł…
- Nie mierz ludzi swoją miarą – odszepnęłam i bez słowa
wstalam z ławki i weszłam do domu, kończąc tę rozmowę.
Wybrałam numer
siostrzenicy. Po kilkunastu sygnałach zrezygnowałam. Pewnie nie słyszy komórki
– pomyślałam i wyszłam z domu.
Szłam przez park.
Mijałam zakochane pary siedzące na ławkach. Matki biegające po placu zabaw z
dziećmi. Starsze panie wracające z zakupów i staruszków grających w szachy.
Tak… to był ten moment, kiedy zaczęłam żałować, że sama nie pobiegłam za Violą. Może bym to jakoś poukładała.
Wtem na kogoś wpadłam. Spojrzałam na twarz. Przecież to Violetta!
Zapadła niezręczna cisza.
Usiadłyśmy razem na ławce.
- Jak tata? - zapytała z troską.
- Źle. On cię bardzo kocha. Tylko za bardzo się martwi i nie rozumie, że Niko jest dobrym człowiekiem.
- To niech zrozumie, bo rujnuje mi życie! Ja bie wrócę do domu... - odpowiedziała, a cała troska gdzieś wyparowała.
- Violu, to nie tak... poza tym przypominam ci, że nie jesteś jeszcze pełnoletnia, a już spałaś z chłopakiem nie pytając tatę o zgodę czy tak?
- Ale czy ja się muszę o wszystko was pytać?!
- Teoretycznie tak! - podniosłam głos - Obydwoje z Germanem jesteście siebie warci. Albo wrócisz do domu i sie pogodzicie, albo nie masz co na mnie liczyć.
- Świetnie - zawołała i odeszła wściekła.
Patrząc jak odchodzi cała złość na nią i na jej ojca zaczęła odchodzić w zapomnienie, a na jej miejsce wskoczył smutek i żal do tej dwójki.
Nie miałam pojęcia co z nimi robić.
Cały wieczór kręciłam się po mieście nie mając ochoty na powrót do domu.
Nie myślałam nad tamtą chorą sytuacją. Prawdę mówiąc nie myślałam nad niczym sensownym i mądrym. Szłam ciemniejącymi uliczkami Buenos Aires i przyglądałam się innym ludziom.
W końcu stwierdziłam, że pora wracać do domu, biorąc pod uwagę ilość czasu, podczas którego mnie nie było.
Kiedy weszłam do domu, było cicho i ciemno. Jedynie w kuchni paliło się światło.
Weszłam tam i przy stole, nad kubkiem kawy zobaczyłam Germana. Siedział tyłem do drzwi.
Podeszłam na palcach i położyłam mu rękę na ramieniu.
Wzdrygnął się i popatrzył w moim kierunku.
Bez słowa usiadłam na przeciwko niego i spojrzałam w jego smutne oczy.
- Możliwe, że przesadziłem... - zaczął, ale ja tylko pokręciłam głową.
- Oboje przesadziliście - poprawiłam go - Ty robiąc awanturę, a Violetta nie mówiąc ci nic i ukrywając przed tobą nowego chłopaka.
- Wiem, wiem... Martwiłem się o ciebie - zmienił temat.
- O mnie?
- Nie odbierałaś - sprostował, a ja zerknęłam na telefon. No tak - rozładowany.
- Wszystko będzie dobrze - pocieszyłam go.
Oboje wstaliśmy i przytuliliśmy się czule.
Miałam nadzieje, że w końcu coś się zacznie układać.
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
No cześć! Witam po ponad tygodniu rozłąki.
Oto rozdziała 30!
Mam nadzieję, że się podobały moje wypociny.
Jakieś komenatrze są miło widziane.
Całuję ;*
~ Kasiula ;)
O nie :'( Wszyscy mają konflikty :"( Germangie się kłóci, Viola jednak nie zostanie TeenMom, a Olga krzyczy na Ramallito... Smutno, smutno. No, ale mam nadzieję, że niedługo wszystko się ładnie ułoży i będzie ♡Germangie♡
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko (swoją drogą u mnie taki upał, Ze mój pies nie chce nawet wyjść na balkon ��)
Ola