Rozdziała 52
Po śniadaniu weszłam do gabinetu mojego szwagra, w celu porozmawiania z nim o tym czego się dowiedziałam wczoraj wieczorem.
- Masz chyba rację. Zrobię jej taką awanturę jakiej nigdy nie miała. Jak ona mogła w ogóle... - mówiłam ignorując znaki, które posyłał mi German.
Dopiero po chwili usłyszałam głos mojej mamy.
- Słucham Angie. Powiedz mi to teraz. - usłyszałam z kanapy.
Niezauważyłam jej.
- Znasz takiego jednego Miguela? - zapytałam, chociaż doskonale znałam odpowiedź.
- Nie. Totalnie nie kojarzę...
- Nie kłam. Dobrze wiem, że kupiłaś od niego narkotyk i wlałaś mu go do wina, kiedy byłam z Pablo na górze. Jemu teź coś dodałaś?
- Możliwe...? - odpowiedziała niepewnie.
- Możliwe?! Czyli jednak! Nie rozumiem jak mogłaś! Ty?!
- Tak. Bo Pablo i ty powinniście...
- My wiem co powinniśmy. Ja chcę tylko wiedzieć po co to zrobiłaś. - mówiłam wściekła.
- Bo ty i Pablo powinniście być raz...
- Mamo! To, że kiedyś byliśmy razem nie oznacza, że dalej mamy być. Dobrze wiesz, że kocham go jak brata, przyjaciela. A nie jak faceta!
- Ale jak się lizaliście w Studio to było okej! - zawołała wściekła Angelica.
- C-co? - zapytał German.
- Czy ty mnie śledzisz nawet w pracy?! - wykrzyknęłam ignorując zdezorientowanie mojego szwagra.
- Nawet jeśli, to co? Dobrze wiem, jak go przez ten czas pożądałaś. Dobrze wiem...
- Ale co ty możesz wiedzieć! Przyjeżdżasz raz na ruski rok miesiąc!
- Może powinnam przyjeżdżać częściej? Bo widzę, że ty nawet nie potrafisz zapanować nad swoim życiem uczuciowym!
- Ja i Pablo to tylko przyjaciele. Brat i siostra! A ty nje powinnaś nas prowokować do współżycia!
- Może powinnam. Zegar biologiczny tyla, Angie! Zabrałabyś się w końcu za wnuki dla mnie.
Tym razem przegieła. Może ja jeszcze nie chcę mieć dzieci? Chyba nie widzę się jako matki...
I nie widzę na razie żadnego potencjalnego ojca mojego dziecka.
- Ty wolisz Germana, prawda?!
- German ma narzeczoną, myślałam że to już ustaliłyśmy...
- Jakoś ta narzeczona nie specjalnie mu przeszkadza! - zawołała.
- Dość! - krzyknęłam uciszając ją. - Kiedy masz zamiar wyjechać? - zapytałam spokojniej.
- Jutro w południe mam samolot.
- Świetnie. Odwiozę cię jutro późnym rankiem na lotnisko. Możesz się pakować. - powiedziałam, a ona wyszła słysząc moje słowa.
Stałam i patrzyłam jeszcze chwilę na drzwi, które za sobą zasuneła, kiedy od tyłu moją talię oplotły dłonie moje szwagra.
Pocałował mnie w kark.
- Wszystko okej? - wymruczał mi do ucha.
- Nie wiem... - szepnęłam i obróciłam się w jego stronę. - Właśnie to wszystko do mnie dociera. Moja własna matka odurzyła mnie narkotykiem, żebym się przespała z własnym przyjacielem, bo ona tego chce.
- Spokojnie. Myślę, że tego żałuje i gdyby mogła cofnęłaby czas. - przytulił mnie.

- Chyba nie tym razem... - odparłam.
Ten cały dzień był tak ponury, że błagałam żeby się skończył. Za oknem lało jak z cebra, moja mama omijała mnie szerokim łukiem, dzieciaków nie było bo mieli jakąś imprezę urodzinową, na dodatek Priscilla w końcu wróciła do domu i cały czas się kleiła do Germana.

Po kolacji od razu poszłam się położyć i następnego dnia już o 5:00 byłam na nogach.
Zeszłam na dół, zrobiłam sobie śniadanie i kiedy paplałyśmy z Olgą przy garach, koło 8:00, zaczęli się schodzić domownicy.
Na samym końcu zeszła młodzież.
- Jak tam imprezowicze? - zapytałam siadając między Violettą, a Ludmiłą.
- Super. León ma nową dziewczynę, prawie pobił się z Tomasem i ogólnie było śmiesznie! - zawołały Ludmiła i Violetta.
- Aha. - skwitował German i zabrał się za jajecznicę.
- Mamusiu, pamiętaj że zaraz jedziemy na lotnisko. Jesteś już spakowana? - zapytałam grzecznie i spokojnie. Nie chciałam, żeby Violetta domyśliła się, że między nami jest coś nie tak.
- Tak, kochanie. Wszystko spakowane. Jeszcze tylko szczoteczka do zębów i jestem gotowa. - odparła moja mama równie grzecznie.
German tylko spojrzał na nas spode łba smarują tosta dżemem.
Po śniadaniu poszłam do pokoju gościnnego, który miał przymknięte drzwi.
Łóżko było idealnie pościelone, z szafek wszystko sprzątnięte, a obok łóżka stałs już duża walizka.
- Gotowa? - zapytałam, gdy weszła do pokoju.
- Gotowa. Jak zawsze. - odpowiedziała oschle.
- Czy ty masz do mnie żal? To chyba ja powinnam. - odparłam niedowierzając.
- Daj spokój. Pokazałaś, na którym miejscu w twoim sercu jest matka i tak powinno pozostać. Nie będę się wreszcie do ciebie wtykać. Już nigdy. - odpowiedziała i wzięła do ręki torebkę, a jej walizkę.
Zeszłyśmy na dół, gdzie czekali już domownicy. W końcu do Violetty podeszła jej babcia.
- Trzymaj się kochanie. Powodzenia. - przytuliły się i obcałowały w oba policzki.
- Przyjedziesz jeszcze? - zapytała moja siostrzenica z nadzieją w głosie.
- No jasne! Jak tylko będę miała czas. - uśmiechnęła się i obróciła w stronę mojego szwagra.
- Liczę, że będziesz tak samo dobrym ojcem jak dotąd. - odparła ze sztuczną uprzejmością po czym uścisnęła go i pocałowała dwa razy w oba policzki.
Miałam przez chwilę wrażenie, że coś do niego szepcze podczas żegnania się.
- Jedźmy już, bo zaraz się spóźnisz. - odparłam biorąc walizkę mamy.
- Angie, ja ją wezmę. - mój szwagier podszedł i wziął do rąk walizkę. - Nie dźwigaj niepotrzebnie.
Wyszliśmy z domu na podjazd.
- Weź moje auto. - rzucił mi kluczyki, które złapałam.
Zapakował walizkę do bagażnika, pomachał mojej mamie i wyjechałyśmy w posesji.
Przez chwilę żadna z nas się nie odzywała. Powiedziałabym, że jechałyśmy w ponurej ciszy, gdyby nie Shawn Mendes, którego piosenka o nieszczęśliwej miłości właśnie wydobywała się z radia.
- Nie masz mi nic do powiedzenia? - zapytała w końcu mlja rodzicielka.
- Zapomniałaś zapiąć pasy. - powiedziałam z pełną powagą zapatrzona na jezdnię.
- Na prawdę, bardzo śmieszne. Odpowiedź na poziomie. - warknęła patrząc w swoją szybę.
- A czego ty się, do jasnej cholery, spidziewałaś?! - krzyknęłam po raz kolejny wzburzona jej zachowaniem. - Przez ciebie spałam z Pablo. Zdajesz sobie z tego sprawę? Jeśli tak bardzo chcesz nas ze sobą spiknąć, to mogłaś nas umówić na jakąś kolację-niespodziankę, a nie dodawać mi jakichś prochów do wina! I koniec! Nie chcę na ten temat nic więcej słyszeć. Dałaś ciała, przesrałaś, spierdoliłaś sprawę. Tyle mam ci do powiedzenia. - zakończyłam swój wywód.
Nic nie powiedziała. Dalej patrzyła w swoją szybę...
Ech... mam nadzieję, że kiedyś się w końcu ogarnie.
Zaparkowałam pod budynkiem lotniska i wyjełam walizkę mamy.
- Nie musisz mnie dalej odprowadzać. Trafię do bramek i taśm. - powiedziała szorstko.
- Nie chcesz się ze mną żegnać? - zapytała nie rozumiejąc.
- Możemy się przecież pożegnać tutaj. - odparła jak gdyby nigdy nic. - Pa, córeczko.
Przytuliła mnie, a oczy mi się lekko zeszkliły.
- Pa, mamo. Napisz smsa jak będziesz na miejscu. - nakazałam. - A i jeszcze jedno. Co szeptałaś Germanowi, gdy się z nim żegnałaś?
- Sama go o to zapytaj. - odpowiedziała, pomachała mi i weszła do buzynku ciągnąc za sobą walizkę.
Zaciekawiona jej odpowiedzią ruszyłam w stronę domu.
Na drodze szybkiego ruchu mogłam nieco poszaleć. Diesel, automatyczna skrzynia biegów i spora ilość koni mechanicznych - auto Germana dawało sporo możliwości, a moim ciałem i umysłem na razie targały wszystkie emocje.
Byłam wściekła na moją matkę, ale cieszyłam się że w końcu odkryłam kto mnie odurzył jakimiś prochami. Byłam zawiedziona jej postawą, a jednocześnie zaskoczona tym jak genialnie potrafi udawać idealną babcię.
Weszłam do domu i od razu skierowałam się na lewo.
- Już? Tak szybko? - zapytał inżynier gdy weszłam do jego jaskini.
- Tak. Pożegnała mnie przy wejściu na lotnisko. Nawet nie chciała, żebym ją odprowadziła... - mruknęłam opadając na kanapę i przewieszając nogi przez boczne oparcie mebla.
- Nie rozumiem. - wstał, przeszedł na około biurka i przysiadł na blacie obserwują mnie.
- No nagadałam jej w czasie drogi. Może niepotrzebnie, ale ileż można się wtykać w czyjeś życie towarzyskie?
- Do oporu. - odpowiedział unksząc jeden kącik ust. - Ale w jej oczach cały czas będę tym złym.
- Chyba lekko przesadzasz. - zerknęłam w końcu na bruneta.
- Tak sądzisz? Od czasu kiedy wszystko poukładaliśmy; od czasu kiedy już każdy wie kim każdy jest; od czasu kiedy może normalnie tu przyjeżdżać i spotykać się z wnuczką cały czas próbuje ci wmówić, że jestem najgorszym i największym złem tego świata. Zawsze mówiła do mnie chamsko i oshle. Nigdy nie potrafiła mi powiedzieć dobrego słowa. Wiecznie nastawiona przeciwko mnie, pchająca Maríę cały czas w ramiona jakiegoś José, a ciebie w ramiona Pablo.
- Chyba lekko przesadzasz... - bagatelizowałam.
- Nie. Zobacz: po raz kolejny jest tak, że robi coś żebyście się z Pablo spiknęli, a mnie nawet "dzień dobry" przy śniadaniu nie potrafi powiedzieć.
- Ale to z Pablo nie powinno cię irytować. Jesteś z Pris, a ja jestem tylko twoją szwagierką. - powiedziałam. Taka była prawda. A przynajmniej takie było jego stanowisko w maszej sprawie. - Poza tym dziś powiedziała o tobie miłe słowo.
- No jasne. A na ucho mi szeptała, że mam się trzymać od ciebie z daleka.
Oniemiałam. O to właśnie miałam go zapytać. Ale nie myślałam, że odpowiedź będzie właśnie taka.
Podeszłam do niego i złożyłam na jego ustach czuły pocałunek.
- Ona taka jest. Nigdy się nie zmieni. - uśmiechnęłam się bawiąc się kołnierzykiem jego koszuli w kratę. - Lepiej mów mi co to był za José.
- Masz chyba rację. Zrobię jej taką awanturę jakiej nigdy nie miała. Jak ona mogła w ogóle... - mówiłam ignorując znaki, które posyłał mi German.
Dopiero po chwili usłyszałam głos mojej mamy.
- Słucham Angie. Powiedz mi to teraz. - usłyszałam z kanapy.
Niezauważyłam jej.
- Znasz takiego jednego Miguela? - zapytałam, chociaż doskonale znałam odpowiedź.
- Nie. Totalnie nie kojarzę...
- Nie kłam. Dobrze wiem, że kupiłaś od niego narkotyk i wlałaś mu go do wina, kiedy byłam z Pablo na górze. Jemu teź coś dodałaś?
- Możliwe...? - odpowiedziała niepewnie.
- Możliwe?! Czyli jednak! Nie rozumiem jak mogłaś! Ty?!
- Tak. Bo Pablo i ty powinniście...
- My wiem co powinniśmy. Ja chcę tylko wiedzieć po co to zrobiłaś. - mówiłam wściekła.
- Bo ty i Pablo powinniście być raz...
- Mamo! To, że kiedyś byliśmy razem nie oznacza, że dalej mamy być. Dobrze wiesz, że kocham go jak brata, przyjaciela. A nie jak faceta!
- Ale jak się lizaliście w Studio to było okej! - zawołała wściekła Angelica.
- C-co? - zapytał German.
- Czy ty mnie śledzisz nawet w pracy?! - wykrzyknęłam ignorując zdezorientowanie mojego szwagra.
- Nawet jeśli, to co? Dobrze wiem, jak go przez ten czas pożądałaś. Dobrze wiem...
- Ale co ty możesz wiedzieć! Przyjeżdżasz raz na ruski rok miesiąc!
- Może powinnam przyjeżdżać częściej? Bo widzę, że ty nawet nie potrafisz zapanować nad swoim życiem uczuciowym!
- Ja i Pablo to tylko przyjaciele. Brat i siostra! A ty nje powinnaś nas prowokować do współżycia!
- Może powinnam. Zegar biologiczny tyla, Angie! Zabrałabyś się w końcu za wnuki dla mnie.
Tym razem przegieła. Może ja jeszcze nie chcę mieć dzieci? Chyba nie widzę się jako matki...
I nie widzę na razie żadnego potencjalnego ojca mojego dziecka.
- Ty wolisz Germana, prawda?!
- German ma narzeczoną, myślałam że to już ustaliłyśmy...
- Jakoś ta narzeczona nie specjalnie mu przeszkadza! - zawołała.
- Dość! - krzyknęłam uciszając ją. - Kiedy masz zamiar wyjechać? - zapytałam spokojniej.
- Jutro w południe mam samolot.
- Świetnie. Odwiozę cię jutro późnym rankiem na lotnisko. Możesz się pakować. - powiedziałam, a ona wyszła słysząc moje słowa.
Stałam i patrzyłam jeszcze chwilę na drzwi, które za sobą zasuneła, kiedy od tyłu moją talię oplotły dłonie moje szwagra.
Pocałował mnie w kark.
- Wszystko okej? - wymruczał mi do ucha.
- Nie wiem... - szepnęłam i obróciłam się w jego stronę. - Właśnie to wszystko do mnie dociera. Moja własna matka odurzyła mnie narkotykiem, żebym się przespała z własnym przyjacielem, bo ona tego chce.
- Spokojnie. Myślę, że tego żałuje i gdyby mogła cofnęłaby czas. - przytulił mnie.

- Chyba nie tym razem... - odparłam.
Ten cały dzień był tak ponury, że błagałam żeby się skończył. Za oknem lało jak z cebra, moja mama omijała mnie szerokim łukiem, dzieciaków nie było bo mieli jakąś imprezę urodzinową, na dodatek Priscilla w końcu wróciła do domu i cały czas się kleiła do Germana.

Po kolacji od razu poszłam się położyć i następnego dnia już o 5:00 byłam na nogach.
Zeszłam na dół, zrobiłam sobie śniadanie i kiedy paplałyśmy z Olgą przy garach, koło 8:00, zaczęli się schodzić domownicy.
Na samym końcu zeszła młodzież.
- Jak tam imprezowicze? - zapytałam siadając między Violettą, a Ludmiłą.
- Super. León ma nową dziewczynę, prawie pobił się z Tomasem i ogólnie było śmiesznie! - zawołały Ludmiła i Violetta.
- Aha. - skwitował German i zabrał się za jajecznicę.
- Mamusiu, pamiętaj że zaraz jedziemy na lotnisko. Jesteś już spakowana? - zapytałam grzecznie i spokojnie. Nie chciałam, żeby Violetta domyśliła się, że między nami jest coś nie tak.
- Tak, kochanie. Wszystko spakowane. Jeszcze tylko szczoteczka do zębów i jestem gotowa. - odparła moja mama równie grzecznie.
German tylko spojrzał na nas spode łba smarują tosta dżemem.
Po śniadaniu poszłam do pokoju gościnnego, który miał przymknięte drzwi.
Łóżko było idealnie pościelone, z szafek wszystko sprzątnięte, a obok łóżka stałs już duża walizka.
- Gotowa? - zapytałam, gdy weszła do pokoju.
- Gotowa. Jak zawsze. - odpowiedziała oschle.
- Czy ty masz do mnie żal? To chyba ja powinnam. - odparłam niedowierzając.
- Daj spokój. Pokazałaś, na którym miejscu w twoim sercu jest matka i tak powinno pozostać. Nie będę się wreszcie do ciebie wtykać. Już nigdy. - odpowiedziała i wzięła do ręki torebkę, a jej walizkę.
Zeszłyśmy na dół, gdzie czekali już domownicy. W końcu do Violetty podeszła jej babcia.
- Trzymaj się kochanie. Powodzenia. - przytuliły się i obcałowały w oba policzki.
- Przyjedziesz jeszcze? - zapytała moja siostrzenica z nadzieją w głosie.
- No jasne! Jak tylko będę miała czas. - uśmiechnęła się i obróciła w stronę mojego szwagra.
- Liczę, że będziesz tak samo dobrym ojcem jak dotąd. - odparła ze sztuczną uprzejmością po czym uścisnęła go i pocałowała dwa razy w oba policzki.
Miałam przez chwilę wrażenie, że coś do niego szepcze podczas żegnania się.
- Jedźmy już, bo zaraz się spóźnisz. - odparłam biorąc walizkę mamy.
- Angie, ja ją wezmę. - mój szwagier podszedł i wziął do rąk walizkę. - Nie dźwigaj niepotrzebnie.
Wyszliśmy z domu na podjazd.
- Weź moje auto. - rzucił mi kluczyki, które złapałam.
Zapakował walizkę do bagażnika, pomachał mojej mamie i wyjechałyśmy w posesji.
Przez chwilę żadna z nas się nie odzywała. Powiedziałabym, że jechałyśmy w ponurej ciszy, gdyby nie Shawn Mendes, którego piosenka o nieszczęśliwej miłości właśnie wydobywała się z radia.
- Nie masz mi nic do powiedzenia? - zapytała w końcu mlja rodzicielka.
- Zapomniałaś zapiąć pasy. - powiedziałam z pełną powagą zapatrzona na jezdnię.
- Na prawdę, bardzo śmieszne. Odpowiedź na poziomie. - warknęła patrząc w swoją szybę.
- A czego ty się, do jasnej cholery, spidziewałaś?! - krzyknęłam po raz kolejny wzburzona jej zachowaniem. - Przez ciebie spałam z Pablo. Zdajesz sobie z tego sprawę? Jeśli tak bardzo chcesz nas ze sobą spiknąć, to mogłaś nas umówić na jakąś kolację-niespodziankę, a nie dodawać mi jakichś prochów do wina! I koniec! Nie chcę na ten temat nic więcej słyszeć. Dałaś ciała, przesrałaś, spierdoliłaś sprawę. Tyle mam ci do powiedzenia. - zakończyłam swój wywód.
Nic nie powiedziała. Dalej patrzyła w swoją szybę...
Ech... mam nadzieję, że kiedyś się w końcu ogarnie.
Zaparkowałam pod budynkiem lotniska i wyjełam walizkę mamy.
- Nie musisz mnie dalej odprowadzać. Trafię do bramek i taśm. - powiedziała szorstko.
- Nie chcesz się ze mną żegnać? - zapytała nie rozumiejąc.
- Możemy się przecież pożegnać tutaj. - odparła jak gdyby nigdy nic. - Pa, córeczko.
Przytuliła mnie, a oczy mi się lekko zeszkliły.
- Pa, mamo. Napisz smsa jak będziesz na miejscu. - nakazałam. - A i jeszcze jedno. Co szeptałaś Germanowi, gdy się z nim żegnałaś?
- Sama go o to zapytaj. - odpowiedziała, pomachała mi i weszła do buzynku ciągnąc za sobą walizkę.
Zaciekawiona jej odpowiedzią ruszyłam w stronę domu.
Na drodze szybkiego ruchu mogłam nieco poszaleć. Diesel, automatyczna skrzynia biegów i spora ilość koni mechanicznych - auto Germana dawało sporo możliwości, a moim ciałem i umysłem na razie targały wszystkie emocje.
Byłam wściekła na moją matkę, ale cieszyłam się że w końcu odkryłam kto mnie odurzył jakimiś prochami. Byłam zawiedziona jej postawą, a jednocześnie zaskoczona tym jak genialnie potrafi udawać idealną babcię.
Weszłam do domu i od razu skierowałam się na lewo.
- Już? Tak szybko? - zapytał inżynier gdy weszłam do jego jaskini.
- Tak. Pożegnała mnie przy wejściu na lotnisko. Nawet nie chciała, żebym ją odprowadziła... - mruknęłam opadając na kanapę i przewieszając nogi przez boczne oparcie mebla.
- Nie rozumiem. - wstał, przeszedł na około biurka i przysiadł na blacie obserwują mnie.
- No nagadałam jej w czasie drogi. Może niepotrzebnie, ale ileż można się wtykać w czyjeś życie towarzyskie?
- Do oporu. - odpowiedział unksząc jeden kącik ust. - Ale w jej oczach cały czas będę tym złym.
- Chyba lekko przesadzasz. - zerknęłam w końcu na bruneta.
- Tak sądzisz? Od czasu kiedy wszystko poukładaliśmy; od czasu kiedy już każdy wie kim każdy jest; od czasu kiedy może normalnie tu przyjeżdżać i spotykać się z wnuczką cały czas próbuje ci wmówić, że jestem najgorszym i największym złem tego świata. Zawsze mówiła do mnie chamsko i oshle. Nigdy nie potrafiła mi powiedzieć dobrego słowa. Wiecznie nastawiona przeciwko mnie, pchająca Maríę cały czas w ramiona jakiegoś José, a ciebie w ramiona Pablo.
- Chyba lekko przesadzasz... - bagatelizowałam.
- Nie. Zobacz: po raz kolejny jest tak, że robi coś żebyście się z Pablo spiknęli, a mnie nawet "dzień dobry" przy śniadaniu nie potrafi powiedzieć.
- Ale to z Pablo nie powinno cię irytować. Jesteś z Pris, a ja jestem tylko twoją szwagierką. - powiedziałam. Taka była prawda. A przynajmniej takie było jego stanowisko w maszej sprawie. - Poza tym dziś powiedziała o tobie miłe słowo.
- No jasne. A na ucho mi szeptała, że mam się trzymać od ciebie z daleka.
Oniemiałam. O to właśnie miałam go zapytać. Ale nie myślałam, że odpowiedź będzie właśnie taka.
Podeszłam do niego i złożyłam na jego ustach czuły pocałunek.
- Ona taka jest. Nigdy się nie zmieni. - uśmiechnęłam się bawiąc się kołnierzykiem jego koszuli w kratę. - Lepiej mów mi co to był za José.
Westchnął i wyprostował się.
Jego twarz momentalnie spochmurniała. Wiedziałam, że wkroczyłam na cieńki lód, ale zaciekawił mnie tymi "ramionami José".
- José przez jakiś czas pałętał się w życiu uczuciowym Maríi. - zaczął opowieść. - Był to ktoś, kto mnie jakiś czas po poznaniu twojej siostry zaczął koszmarnie irytować. Był w sumie od początku. Ale od początku... María miała jakieś 3 najlepsze przyjaciółki, z którymi chodziła po szkole, ale był też José. To był jej dobry przyjaciel, z którym nigdy nie chodziła na przykład do bufetu na przerwach, ale na kilku przedmiotach siedzieli w jednej ławce i wracali razem do domu. Kiedy w końcu między mną a nią zaczęło coś iskrzyć wtedy lekko zaczęło się między nimi psuć. Kłócili się, zamiast José ja odprowadzałem ją do domu, aż w końcu zostaliśmy parą. I kiedy w końcu zaczęło się między nami coś dziać, to między nią a José magicznie poprawiły się relacje. Potem wraz z twoją siostrą zaczęliśmy przechodzić pewien kryzys. Nie rozstaliśmy się, po prostu mieliśmy chwilę przerwy, tak zwane ciche dni. Pewnego dnia zadzwoniła do mnie twoja matka i powiedziała, że koniecznie musim się spotkać. Kiedy przyjechała do mnie, do domu pokazała mi film, na którym María dobiera się do José. Po prostu go rozbiera mówiąc, że ze mną wszystko skończone. Oczywiście następnego dnia pojechałem z nią to wyjaśnić. Do cholery dalej byliśmy razem. I kiedy zacząłem jej robić wyrzuty, ona mi powiedziała, że zdradziła mnie bo WASZA MATKA jej powiedziała, że widziała mnie z jakąś blondyną. To był już koniec. Nigdy do końca swojej teściowej nie zaufałem. I powiem ci, że myślałem że się zmieniła, ale... po tym co zrobiła przestałem jej ufać...
Kiedy skończył w końcu na mnie spojrzał. To był ten moment, w którym nie wiedziałam co powiedzieć dlatego...
- Dziwne. Nigdy mi o tym nie wspomniała...
- Twoja matka?
- Nie, María. - sprostowałam.
- Czemu miałaby ci o tym wspominać? - zapytał.
- Bo w temacie chłopaków mówiłyśmy sobie wszystko. - uśmiechnęłam się.
- Matko, ciekawe co ci o mnie nagadała! - przeraził się inżynier.
- Mmm, chyba nie powinieneś się tym przejmować. - musnęłam jego wargi. - Przecieź jesteśmy dla siebie tylko szwagrem i szwagierką.
Przejechałam ręką po jego torsie i poczułam jak pod jego kraciastą koszulą napinają się wszystkie mięśnie.
To mi sprawiło sporą satysfakcję.
Skierowałam się ku drzwiom i wyszłam zostawiając je lekko uchylone.
Do końca dnia nie mogłam zapomnieć o tej ciekawek histori, którą dziś usłyszałam.
<|>|<|>|<|>|<|>|<|>|<|>|<|>|<|>|<
Jestem!
Niendobiliście komów, ale szczerze mówiąc mam to dziś w dupie. Rozdział bez ładu i składu, ale cóż... w końcu musiała porozmawiać z mamusią, no nie?
Za tydzień szykuje się kolejna awanturka, coś na osłodę życia i... pojawi się nowa postać. A to czy będzie epizodyczna czy pozostanie z nami na dłużeh jeszcze się ustali.
Pozdrawiam serdecznie
~ Kasiula
Jego twarz momentalnie spochmurniała. Wiedziałam, że wkroczyłam na cieńki lód, ale zaciekawił mnie tymi "ramionami José".
- José przez jakiś czas pałętał się w życiu uczuciowym Maríi. - zaczął opowieść. - Był to ktoś, kto mnie jakiś czas po poznaniu twojej siostry zaczął koszmarnie irytować. Był w sumie od początku. Ale od początku... María miała jakieś 3 najlepsze przyjaciółki, z którymi chodziła po szkole, ale był też José. To był jej dobry przyjaciel, z którym nigdy nie chodziła na przykład do bufetu na przerwach, ale na kilku przedmiotach siedzieli w jednej ławce i wracali razem do domu. Kiedy w końcu między mną a nią zaczęło coś iskrzyć wtedy lekko zaczęło się między nimi psuć. Kłócili się, zamiast José ja odprowadzałem ją do domu, aż w końcu zostaliśmy parą. I kiedy w końcu zaczęło się między nami coś dziać, to między nią a José magicznie poprawiły się relacje. Potem wraz z twoją siostrą zaczęliśmy przechodzić pewien kryzys. Nie rozstaliśmy się, po prostu mieliśmy chwilę przerwy, tak zwane ciche dni. Pewnego dnia zadzwoniła do mnie twoja matka i powiedziała, że koniecznie musim się spotkać. Kiedy przyjechała do mnie, do domu pokazała mi film, na którym María dobiera się do José. Po prostu go rozbiera mówiąc, że ze mną wszystko skończone. Oczywiście następnego dnia pojechałem z nią to wyjaśnić. Do cholery dalej byliśmy razem. I kiedy zacząłem jej robić wyrzuty, ona mi powiedziała, że zdradziła mnie bo WASZA MATKA jej powiedziała, że widziała mnie z jakąś blondyną. To był już koniec. Nigdy do końca swojej teściowej nie zaufałem. I powiem ci, że myślałem że się zmieniła, ale... po tym co zrobiła przestałem jej ufać...
Kiedy skończył w końcu na mnie spojrzał. To był ten moment, w którym nie wiedziałam co powiedzieć dlatego...
- Dziwne. Nigdy mi o tym nie wspomniała...
- Twoja matka?
- Nie, María. - sprostowałam.
- Czemu miałaby ci o tym wspominać? - zapytał.
- Bo w temacie chłopaków mówiłyśmy sobie wszystko. - uśmiechnęłam się.
- Matko, ciekawe co ci o mnie nagadała! - przeraził się inżynier.
- Mmm, chyba nie powinieneś się tym przejmować. - musnęłam jego wargi. - Przecieź jesteśmy dla siebie tylko szwagrem i szwagierką.
Przejechałam ręką po jego torsie i poczułam jak pod jego kraciastą koszulą napinają się wszystkie mięśnie.
To mi sprawiło sporą satysfakcję.
Skierowałam się ku drzwiom i wyszłam zostawiając je lekko uchylone.
Do końca dnia nie mogłam zapomnieć o tej ciekawek histori, którą dziś usłyszałam.
<|>|<|>|<|>|<|>|<|>|<|>|<|>|<|>|<
Jestem!
Niendobiliście komów, ale szczerze mówiąc mam to dziś w dupie. Rozdział bez ładu i składu, ale cóż... w końcu musiała porozmawiać z mamusią, no nie?
Za tydzień szykuje się kolejna awanturka, coś na osłodę życia i... pojawi się nowa postać. A to czy będzie epizodyczna czy pozostanie z nami na dłużeh jeszcze się ustali.
Pozdrawiam serdecznie
~ Kasiula
I z góry przepraszam za literówki. Szybko pisałam ma telefonie. I nie, nie miałam innego pomysłu gdzie by wcisnąć takie śliczne zdjecie Germanka, więc umówmy się, że tej glowy Violetty tam nie ma.
OdpowiedzUsuńHaha pierwsza :D. Awanturka wbrew pozorom mała, talerze nie latały. Czyżby Jose miał zamiar pojawić się i pogmatwać życie uczuciowe Angie? Do następnego :D
OdpowiedzUsuńCzasami lepiej hak latają talerze niż jak jest między danymi osobami cisza lub pojawiają się tylko zdawkowe pytania i odpowiedzi :/
UsuńA no nie wiem, nie wiem. Może coś z tym José będzie może nie...
super rozdział, niemogę się doczekac następnego :D
OdpowiedzUsuńSupi opowiadanie, wgl rozdział też jest genialny, czekam na next :)
OdpowiedzUsuńDzięki, miło mi to czytać ;) :')
UsuńOł gasz. Jakie tu tajemnice z zycia Angeliki wychodza. Matka- rebeliantka. Xd Wydaje mi sie, ze te sytuacje zlizaja Germangie. Rodzial swietny. Zycze weny. 😊
OdpowiedzUsuń