Rozdziała 61

- No nieźle. – usłyszałam Germana.
Ja nawet tego nie umiała wykrztusić. Przede mną stały palmy, drzewa i krzaki, a na ziemi można było ujrzeć wąską ścieżkę znikającą w półmroku bujnej roślinności. Byłam w szoku. Mogłam się spodziewać wszystkiego. Ale nie TEGO.  To było jak sen. Właśnie miałam wkroczyć  najbardziej nieznany świat ze wszystkich – świat dżungli.  Świat natury. I mimo to, w tamtym momencie nie przejmowałam się specjalnie tym, co mnie tam spotka. Ani jaguarami, ani wszelki robactwem, ani nawet trującymi drzewołazami. Wręcz przeciwnie, byłam dziwnie odprężona i wyluzowana. W końcu odzyskałam dech w piersiach i powiedziałam:
- No to co? Idziemy? – zwróciłam się w stronę auta i wzięłam nasze plecaki.
Swój zarzuciłam na ramię, a drugi rzuciłam Germanowi. Złapał go, a następnie obserwował jak zamykam auto i chowam kluczyki do wewnętrznej kieszeni w plecaku.
- C-co? – jęknął.
- No co? Chyba się nie boisz… - uśmiechnęłam się wyzywająco i podeszłam do ścieżynki patrząc w głąb lasu.
- Dobra. Chodźmy. – zgodził się w końcu i wkroczyłam z nieznajomy las z duszą na ramieniu i gulą w gardle. Mimo, że nie było tego po mnie widać, w tamtym momencie lekko się stresowałam. Przekroczyłam granicę dżungli z cywilizacją i zagłębiłam się w ciemno- zielono- brązową masę.
Szłam powoli źle udeptaną dróżką.
- Cud, że w ogóle jakaś jest. – skomentował German za moimi plecami, jakby czytał mi w myślach.
Nie odpowiedziałam. Wokoło nie było żywego ducha. To znaczy jakiś żywy duch był na pewno, ale nawet lepiej, że go nie było widać ani słychać.
Szliśmy dobre piętnaście minut w całkowitym milczeniu, każde z nas przytłoczone atmosferą w dżungli.
- Angie, słyszałaś to? – zapytał German pukając mnie w ramię.
- Jeśli chcesz mnie przestraszyć, to ci się to nie uda. – odpowiedziałam od razu.
- Ale ja naprawdę coś słyszałem. – brnął dalej w kłamstwo. – Jakby coś się czaiło w krzakach. Ej, może to Indianie?
Przystanęłam i obróciłam się w jego stronę.
- Chyba za dużo książki „Tomek u źródeł Amazonki” – zaśmiałam się i ruszyłam dalej.
- Czego? – nie zrozumiał żartu.
- Taka powieść. O Amazonii. – wytłumaczyłam mu przechodząc przez głębsze zarośla nie spuszczając z oczu ciemnej ścieżki która powoli, lecz nie ubłaganie, zwężała się.
I wtedy usłyszałam jakiś szelest. Tuż dane mną. Spojrzałam w górę, ale po tym co spowodowało szelest gałęzi.
- I co?! Miałem racje. – zawołał German.
- Przestań – po raz kolejny obróciłam się w jego stronę. – Dobrze wiesz, że w tym miejscu to normalne. A teraz każdy dźwięk wydaje ci się podejrzany.
I kiedy już miał coś powiedzieć usłyszałam głuchy pojedynczy tupot, jak gdyby ktoś zeskoczył z wysokiego muru.
Zamarłam. German też.
Obróciłam się w stronę, z której dochodził dźwięk.
I zobaczyłam…
Dziewczynę?
Miała ciemne, niemal czarne, brązowe włosy i… tylko tyle w tamtym momencie byłam w stanie stwierdzić. Kucała, a ciemne włosy opadały na jej ramiona i zakrywały większą część ciała.
Staliśmy nieruchomo i patrzyliśmy na nią. Czekałam aż pierwsza wykona jakiś ruch.
- Kim jesteście? – zapytała cicho, lecz stanowczo.
- E-em… - zająknęłam się. – Ja jestem Angeles Saramego, a to jest mój szwagier. – wskazałam Germana, którego ciała drżenie czułam tuż za sobą.
- Aha… - mruknęła krótko – Co tu robicie?
- A co to? Przesłuchanie? – zapytał German nerwowo podnosząc głos zanim zdążyłam go powstrzymać.
- Ha! – zawołała nieznajoma prostując się na dwóch nogach. – Tak się składa, że od tego przesłuchania sporo zależy.
Teraz mogłam zobaczyć  w co jest ubrana. Miała na sobie zwykłą, ciemnozieloną koszulkę i szorty w stylu spodni bojówek. Na stopach nie miała żadnych butów, nawet klapek. Na nadgarstku wisiało coś w stylu rzemyka, a na nim jakiś wisiorek. Była troszkę ciemniejszej karnacji, ale była bardzo ładna i wysoka.
- Ja wiem kim jesteście. Ale wy nie wiecie kim JA jestem. – powiedziała tajemniczo.
Już miała coś powiedzieć, kiedy ta nagle coś krzyknęła. Po chwili od góry wleciała papuga, która usiadła jej na przedramieniu.
- Możesz ją zawiadomić, że wykonuję swoje zadanie nienagannie. – powiedziała do ptaka, który szybko zaskrzeczał.
Dziewczyna wybuchnęła głośnym śmiechem i powiedziała:
- Wiem, wiem. Zwykle jestem skromniejsza… - uśmiechnęła się, a papuga odleciała w stronę koron drzew, przez które przebijały się promienie słońca.
Byłam w szoku. Czy ta dziewczyna tak po prostu przeprowadziła właśnie krótką rozmowę z PTAKIEM?!
Obróciła się w stronę w którą podążaliśmy do niedawna i zapytała:
- Idziecie? Czy wolicie zostać tutaj? – zapytała nie spoglądając na nas.
- A co jeśli z tobą nie pójdziemy? – zapytał wyzywająco inżynier.
- Nic dobrego was tutaj nie spotka… - odpowiedziała niemal szeptem i ruszyła naprzód, a my za nią.
Dopiero teraz zauważyłam, że ścieżka kończy się w miejscu, w którym „wylądowała” i dalej musi nas prowadzić. Niczym przewodnik.
Szliśmy dalej. German rozglądał się na wszystkie strony. W oddali usłyszeliśmy wrzask jakiejś małpy. Panował idealna cisza…
- To cisza przed burzą. – powiedziała nagle. – Popołudniu będzie padać. Mam nadzieję, że do tego czasu dojdziemy na miejsce.
- Daleko jeszcze? – zapytałam niczym Osioł ze Shreka.
- Nie, ale nigdy nie wiadomo. Tutaj mogą się przytrafić różne przygody. – wytłumaczyła.
German wyciągnął z plecaka sprej odstraszający owady i już miał nim wypsikać swoją koszulę, kiedy znienacka dziewczyna pojawiła się tuż obok niego.
- Nie wolno. – wyciągnęła z jego dłoni buteleczkę. – Takie coś jest tutaj niedozwolone. Chcesz, aby się Matka Natura zdenerwowała? – zapytała i ruszyła dalej, nie dając Germanowi szansy na sprzeciw.
- Powinni ją wysłać do czubków. – szepnął mi na ucho, kiedy wyszła na przód, daleko przed nas.
- Słyszałam to…! – odkrzyknęła zza wielkiej zasłony z krzaków.
Po półgodzinie wyszliśmy z gęstego lasu wprost na malowniczą i egzotyczną… polanę? Tak to chyba mogę nazwać… Częściowo przysłoniętą drzewami, z których zwisały długie liany i pnącza.
W oddali, w cieniu wysokich drzew można było dostrzec małą chatkę. Była ona z kamienia, przykryta „ichniejszą” strzechą z oknami i eleganckimi (jak na środek dżungli) drzwiami.
Podeszliśmy, a brunetka zapukała do drewnianych drzwi. Otworzyła je stara kobieta. Była odrobinę ciemniejszej karnacji niż tamta dziewczyna i o wiele niższa. Jej twarz pokryta była wieloma zmarszczkami. Ubrana była w jakąś luźną sukienkę i fartuch. Na nogach miała tak zwane japonki, chyba własnoręcznie tkane. Jej włosy były całkowicie białe, upięte w kok.
- Ach, to ty Kate. Wejdźcie, proszę.
Kate przepuściła nas w drzwiach i weszliśmy do domku. Kiedy patrzyłam na niego z zewnątrz spodziewałam się jednej małej izby, jednak wnętrze mnie ogromnie zaskoczyło.
  Po prawej od drzwi stał przy oknie wielki stół na sześć osób, krzesła, a na stole wazon z jakimiś egzotycznymi kwiatkami w środku. Na lewo widać było fotel z podnóżkiem i małym stolikiem. Po sufitem wisiał prowizoryczny żyrandol ze świeczkami. Naprzeciw drzwi cała ściana była REGAŁEM na książki, które były różnej grubości, w różnych obwolutach. Po środku regału wcięcie i w tamtym miejscu przejście do następnego pomieszczenia.
W pobliżu fotela po lewej i stołu po prawej były okna nie tylko od strony frontowej, ale również w ścianach bocznych.
- Napijecie się czegoś? – zapytała.
- Emm… - zaczęłam niepewnie.
- Może twojego soku. Jest najlepszy. – wyprzedziła mnie moja przewodniczka.
Staruszka wyszła do innego pomieszczenia.
- Więc tak masz na imię… - powiedział German do Kate.
- Usiądźcie. – wskazała krzesła i sama usiadła.
Starsza kobieta przyniosła soku i każdemu nalała dużą szklankę.
- To jest Babka. – wytłumaczyła dziewczyna. – Ona…
- Znałam twojego wuja. – przerwała brunetce kobieta.
Zamarłam. Czekałam, aż powie coś więcej.
- Wiele lat temu przyszedł do mnie z prośbą o pomoc. Chciał pomocy w ukryciu czegoś. – mówiła – Niestety nie wiem, gdzie to coś jest ukryte. Podałam mu kilka możliwości, a on wybrał jedną z nich i wymyślił do tego jakąś zagadkę, którą zgaduję prawie rozwiązaliście?
- „Prawie” to trochę za dużo powiedziane. – powiedziałam, kiedy German właśnie opróżnił doszczętnie swoją szklankę. – Nadal szukamy.
- Ale doszliście aż tutaj. – uśmiechnęła się Babka. – Tak jak już mówiła Kate, jestem Babką.
- Babką?
- Babką Zielarką.
- Coś jak szamanka? – zapytałam.
- Mniej więcej.
- Ale szamanki zwykle są w jakiś wioskach.
- Owszem. – zgodziła się.
- Nie mam jej. Ale tu, w tym lesie jest wiele wiosek.
- Może jakaś potrzebuje szamanki…? – zasugerowałam.
- Ale ja nie potrzebuję wioski. – prawie szepnęła.
To była dziwna wymiana zdań. Wzięłam łyk mojego soku. Wooooooow. To było pyszne! Jakby owoce, ale słodkie i kwaśne jednocześnie! Smakowały jak brazylijskie słońce. Jak najlepsze owoce. Smakowały klimatem tego miejsca.
- Mogę prosić jeszcze trochę? – zapytał German, a starsza pani nalała mu soku.
- Tutaj będziecie nocować. – powiedziała, kiedy German i ja opróżniliśmy swoje szklanki.
- A-ale nie chcielibyśmy…
- Nie robicie żadnego kłopotu. – uśmiechnęła się kobieta i kazała nam iść za nią.
Przeszliśmy wejściem w biblioteczce do następnego pomieszczenia. Najwyraźniej była to kuchnia, z której wychodziły dodatkowe dwa wejścia. Poszliśmy w prawo, a tam był pokój z oknami na rzekę płynącą na południe.  Dwa łóżka, duża szafka nocna i biblioteczka. Nie tak imponująca, jak ta w „salonie” ale też niezła.
Kobieta zostawiła nas na chwilę samych i powiedziała, że za chwilę możemy przyjść, bo będzie podawała drugie śniadanie.
- To jakaś paranoja. – szepnął German, kiedy już wyszła. – Naprawdę wierzysz w to wszystko? Że jest jakąś szamanką i znała twojego wuja?
- A niby dlaczego nie? – odpowiedziałam pytaniem. – Poza tym ona jest bardziej zielarką niż szamanką.
- Angie, ty chyba sama nie wierzysz w to co mówisz. A ta cała Kate? Od początku wydawała mi się mocno podejrzana. – mówił dalej.
- German. – upomniałam go. – Może wydaje ci się to idiotyczne, ale to nasz jedyna szansa. Skorzystaliśmy ze wszystkich wskazówek. Wszystkich MOŻLIWYCH wskazówek i zaprowadziły nas tutaj. Do niej.
- Okej, ale nie wydaje ci się że to lekko graniczy z totalnym absurdem? – dalej przystawał przy swoim.
- Dobra, wiesz co? Jeśli ci to nie odpowiada, to droga wolna. Możesz iść. – powiedziałam, lecz sama tak nie myślałam. Denerwowało mnie to, że gasi mój entuzjazm. Jeszcze kila godzin temu mówił, że boi się, że mój entuzjazm ostygnie a teraz sam podcina mi skrzydła.
Bez słowa poszłam do kuchni, gdzie Babka już czekała nad wielkim kociołkiem.
- Podasz mi tamten czerwony pojemniczek? – zapytała wskazując półki za jej plecami.
Sięgnęłam po czerwone drewniane pudełko i zobaczyłam jakiś dziwny pojemniczek tuż obok. Był jasnozielony z wielką literą „A” wymalowaną.
Podałam jej przyprawę po czym pokazałam zieloną buteleczkę.
- Co to jest? – zapytałam zaciekawiona.
- A, to… - mruknęła po czym wlała zawartość do kociołka.
A potem nie mogłam wierzyć w to co się działo. W pomieszczeniu zapanował półmrok i powiało delikatnym wiaterkiem. Mikstura w kociołku zamieniła się w jaskrawą zieloną barwę. A w tafli zobaczyłam twarz wuja Alfreda!
- Angie… - usłyszałam łagodny głos wypełniający kuchnię.



()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()
Siemano! Kolejny rozdział za nami! :D Mam nadzieję, że postać Kate Wam przypadnie do gustu ;)
(o tę stara babcie nie pytam - wiem, że jest super :P)
Życzę miłego weekendu, i czekam na komy
4 komy = next w sobotę ;)
~Kasiula ;)

Komentarze

  1. widzę, że zależy Wam na kolejnym rozdziale... :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi zależy ✋ Rozdział mega naprawdę. Bardzo ciekawa ta podróż i ogl nowe postacie ekstra. Trzeba mieć naprawę super wyobraźnię żeby wymyślić coś takiego ❤ Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietny, nie mogę sie doczekać nexta ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieje ze dzisiaj bedzie next :)) Rozdzial swietny, powodzenia w dalszym tworzeniu :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Trudno jest pisać komy pomiędzy spaniem a maturkami :C, ja jeden rozdział czytam przeważnie na 7 tur bo nie mam kiedy przeczytać na raz :/

    OdpowiedzUsuń
  7. Niestety jestem teraz w górach, poza domem, ze słabym netem (bo wieczny roaming i brak wi-fi) ale rozdział pojawi się za tydzień (pojawi się jeszcze o tym komunikat) :(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdziała 38 Dobra. Zabrakło Wam 2 komów, ale znajcie moje dobre serce.

Rozdziała 39

Rozdziała 47.