Rozdziała 53

Poniedziałek. Przed 7:00 wstałam i po ogarnięciu się ruszyłam do kuchni.
Tam krzątała się już gosposia, na stole czekała moja kawa, a przy stole czekał mój szwagier.
- Jak się spało? - zapytał niorąc filiżankę do ust.
- Dobrze. - odpowiedziałam krótko.
- Jak tam mama? - zapytał.
I wtedy coś mnie tknęło. Nie napisała czy doleciała czy nie.
- Nie wiem. Od wczorajszego ranka nic mi nie napisała. Miała się odezwać, ale widzę że ma mnie głęboko gdzieś.
- To chyba ty powinnaś ja mieć gdzieś za te prochy. - stwierdził spoglądając na mnie.



- Aha! Czyli jednak! - usłyszałam głos za sobą. - Wiedziałam, że coś jest między wami nie tak!
Obróciliśmy się w stronę drzwi i zobaczyliśmy Violette stojącą w progu.
- Violu. Ja wiem, że to dziwnie brzmi, ale...
- Ale co?! Próbujesz mi wmówić, że babcia chciała cię otruć jakimś świństwem? - podniosła nerwowo głos.
Wstaliśmy od stołu.
- Violu, mówię może to dziwnie brzmi, ale tak. Tak właśnie jest. - powtórzył moje słowa German.
- Nie wierzę wam. Babcia by czegoś takiego nie zrobiła! To dlatego tak wcześnie wyjechała! Bo tata już jej nie chciał w naszym domu!
- Violetta, odbiło ci?! Wyjechała, bo sama chciała. Tak jak sama chciała podać mi prochy. A twojego ojca nigdy nie lubiła, więc nie miej o to do niego pretensji! - krzyknęłam wściekła.
- To wasza wina, że tak szybko wyjechała! Pewnie jej znowu zalazłaś za skórę! - krzyczała moja siostrzenica. - Mogłaś nie spać z Pablo, to by nie było tematu!
- Przestań! Dobrze wiesz... skąd wiesz o Pablo? - zapytałam przerażona. - Podsłuchałaś?!
- A nawet jeśli, to nie ma to teraz większego znaczenia. To twoja wina, ze nie napisala ci smsa. To twoja wina ze wyjechała. I nie wmówisz mi, że chciała cie nafaszerować jakimiś narkotykami!
- Cholera jasna! Violetta jeszcze raz podniesiesz głos na kogokolwiek z nas masz szlaban na wszystko! - German włączył się do tej chorej wymiany zdań, a moja siostrzenica bez słowa wybiegła z domu trzaskając drzwiami.
Nie wiedziałam co myśleć. Co powiedzieć. Co czuć. W tamtym momencie jedyne co mogłam zrobić to wtulić się w mojego szwagra. Miałam wrażenie, że był to jakis chory koszmar. Moja matka podała mi narkotyki, a moja siostrzenica myśli, że wszystko to zmyśliłam i przestała mieć do mnie jakikolwiek szacunek.
To był moment w którym przestałam myśleć racjonalnie. Wyszarpałam się z objęć Germana, zabrałam z krzesła torebkę i pobiegłam w stronę domu Pablo.
Zrozpaczona wpadłam do ogrodu i zaczełam walić pięścią w drzwi.
Otworzył mi.
Stał rozczochrany w samych spodenkach od piżamy i w kubkiem kawy z ręku.
Nie pytając o nic wpuścił mnie do środka i ledwo odstawił kubek na szafkę, a już rzuciłam mu się w ramiona.
Wtuliłam się w jego nagie ramię, podczas gdy on delikatnie gładził mnie po włosach.
- Co się stało? - zapytał w końcu patrząc mi prosto w oczy. - Nie masz teraz lekcji?
- Niby mam, ale... - zaczęłam.
- To ja zadzwonie do Gregorio, żeby cię zastąpił. A ty idź do kuchni i poczęstuj się twarożkiem. - uśmiechnął się pewnie i poszedł do salonu.
Weszłam do kuchni i poczęstowałam się jego śniadaniem.
Kiedy wrócił i usiadł naprzeciw mnie, opowiedziałam mu o tym co się wydarzyło między mną, a Violettą.
- I ona myśli, że ty ją okłamujesz? - zapytał dla pewności.
- Tak. Nie wiem co ja mam robić. Jak nie mama to Viola, jak nie Viola to mama i... och, na miłość boską! Pablo ubierz się, bo mnie rozpraszasz! - krzyknęłam, a Pablo wybuchnął głośnym śmiechem.
Po kilkunastu minutach ruszyliśmy do Studio.
Gdy weszliśmy i skierowaliśmy się w stronę lokoju nauczycielskiego, już po przestraszonych uczniach wiedzieliśmy że coś jest nie tak.
Z drzwi prowadzących do pomieszczenia właśnue wyleciały partytury i smyczek do skrzypiec, a następnie Tomás i Nicolas.
- I żeby was więcej nie widział! - krzyk Gregoria rozległ się po, już prawie pustym, korytarzu. - Ja nie wiem!
- Chłopcy, idźcie do swouch obowiązków. My z nim porozmawiamy. - szepnął Pablo i weszliśmy do pokoju.
- Gregorio, o co chodzi? Czemu ich wyrzucasz nie mając podstaw...
- Mam podstawy. I to bardzo mocne. Przez nich staciliśmy makijażystkę i kostiumolożkę. - przerwał przyjacielowi.
- C- co? - zapytałam.
- To. Tak je wkurzyli, że obie natychmiast złożyły rezygnację. O! - rzucił w nas dwoma kartkami papieru.
- Nie przejmuj się, załatwimy jakieś nowe...
- Jakie "nowe"?! Moja najlepsza grupa taneczna ma za pięć dni występ. Rozumiesz? Ja muszę te babeczki mieć na teraz! - krzyczał wściekły.
- Świetnie. W takim razie ty się tym zajmiesz, bo najlepiej wiesz jakiej osoby szukamy. Roześlij ogłoszenia po agencjach, a my idziemy z Angie na lekcje. - polecił Pablo i wyszliśmy na lekcje.

Po kilku godzinach pracy spotkałam na korytarzu Violettę, która mnie cały dzień unikała. W koncu podeszłam do niej, odciągnęłam ją za łokieć na bok i zapytałam:
- O co ci chodzi?
Spojrzała na mnie z wyrzutem.
- O to, że próbujesz mi wmócić jakieś kłamstwa na temat babci! - podniosła głos i wybiegła ze Studio.
Przed wyjściem złapałam ją za rękę.
- Violu, ja sama nie potrafiłam w to uwierzyć. Ale to przez nią przespałam się z Pablo, co moim zdaniem było... po prostu straszne z jej strony. Cały czas ingerowała w moje życie, ale teraz grubo przesadziła i musiała wracać do domu. Niech zrozumie, że moje życie uczuciowie to MOJE życie uczuciowe i to ode mnie zależy z kim będę w związku.
- Nie wierzę w ani jedno twoje słowo! Już raz coś przede mną ukrywałaś, może teraz też coś zataiłaś?! - wyrwała się z uścisku mojej dłoni i pobiegła w stronę parku.
Nie będę za nią biegała jak pies gończy. Sama wróci. Zadzwoniłam Germanowi, że Violetta uciekła z lekcji i wróciłam na swoje zajęcia.
Potem, przez resztę dnia nie widziałam Violi ani razu. Kiedy wróciłam siedziała u siebie w pokoju; nawet nie zeszła na kolację.
Położyłam się spać zaraz po kolacji, a następnego dnia o 8:00 już byłam gotowa do wyjścia.
Weszłam do pokoju nauczycielskiego, gdzie zastałam Gregorio, Germana, Jade, jakąś kobietę mniej więcej w moim wieku i mężczyzna w tym samym wieku co kobieta.
German siedział bezradny przy stole, natomiast Gregorio zamaszyście gestykulował mówiąc razem z Jade.
- Halo, halo! Co tu się dzieje? - zapytałam kładąc torebkę na krześle.
- Geregorio chce zateudnić Jade, jako kostiumologa.
- German, nie chce zatrudnić Jade! - oburzał się Gregorio.
- Germanie, wydaje mi się, że ty jednak masz niewiele do gadania. - zwróciłam uwagę szwagrowi.
- Właśnie. Także Jade i Josè - tu wskazał na mężczyznę - Będą od kostiumów. Natomiast Clara będzie od makijażu. - wytłumaczył mi wskazazują po kolei nowych pracowników.

Nie wiem czy jestem za tym, aby Jade u nas pracowała. Niby się wyleczyła z obsesji na punkcie Germana, ale nadal czułam się niepewnie. Jeszcze gorzej się poczułam, kiedy niechcący spojrzałam w oczy Josè.
Znałam skądś te piwne tęczówki. Ten błysk w oku... wiedziałam jaki to José. I jak ma na nazwisko. I gdzie mieszkał jakiś czas temu.
To było TEN José. Były przyjaciel mój i mojej siostry.
Kiedy w Gregorio skonczył oprowadzać naszych nowych pracowników po szkole i wprowadzać ich we wszystkie obowiązki, ja już wychodziłam ze Studio.
Pomachałam dyrektorowi i wyszłam otwartymi drzwiami na zalany słońcem placyk przed szkołą.
- Angie! - usłyszałam męski głos i odwróciłam się.
- Pamiętasz mnie Angeles? - zapytał José uśmiechając się.
- T-tak.
- Dawno się nie widzieliśmy. - stwierdził podchodząc bliżej.
- Ostatnio na pogrzebie Marí. - przypomniałam sobie jego pokrzepiające spojrzenie i czuły uścisk, kiedy obejmował mnie gdy wchodziliśmy na cmentarz tamtego ponurego ranka.
- Może czas odnowić znajmość? - zapytał bawiąc się kluczykami od auta, które przed chwilą wyjął z kieszeni.
- Nie ma tutaj co odnawiać i dobrze o tym wiesz. - powiedziałam, a moj głos nagle stał sie ostry i nie przyjemny.
- Przestań. Może jakaś kawa? Szybki lunch? - nalegał.
- Jestem już umówiona. - odparłam w celu zakończenia rozmowy.
- Jasne. Wiem, że nie masz planów. - rozgryzł mnie - To co? Obiad?
- Dobrze. Ale ostatni raz sie zgadzam. - zaznaczyłam i ruszyliśmy w stronę centrum.

Weszliśmy do jednej z milszych restauracji i usiedliśmy przy jednym z wolnych stolików.
Po złożeniu zamówienia zaczęliśmy rozmowę.
- Nie zmieniłeś się. - stwierdziłam patrząc na niego.
- To tylko pozory. W środku jestem już całkiem innym człowiekiem. - odparł uśmiechając się pewnie.
- Nie wierzę. - odwzajemniłam uśmiech. - W środku nadal jesteś takim samym gnojkiem jak byłeś kilkanaście lat temu.
- Skąd wiesz? Widzimy się dzisiaj zaledwie godzinę. - przypomniał.
- To mi wystarczy. Nie wierzę w twoją magiczną przemianę. Nie wyszło ci z moją siostrą, to chciałeś spróbować ze mną. Szkoda tylko, że tobie chodziło wyłącznie o...
- Nie mów tak. Dobrze wiesz, że nie chciałem cię tylko zaliczyć. - przerwał mi 
- Jasne. - odparłam cynicznie.
Do naszego stolika podszedł kelner i podał nam nasze zamówienia.
- No tak. Zależało mi...
- Na mojej kasie. I kasie, którą dostałam po siostrze. - przypomniałam mu.
- Dobra. Pomówmy o czymś milszym, co? - zaproponował, tym samym kończąc niwygodny dla niego temat.

  Po obiedzie poszliśmy przejść się po parku. Było na prawdę miło. Odprowadził mnie pod same drzwi domu.
- Widzimy się jutro. - szepnął i po całusie na pożegnanie poszedł w swoją stronę.
Weszłam do domu i walnęłam się na kanapę.
Nie mogłam uwierzyć w to, jak bardzo się zmienił mój znajomy z dawnyh lat.

^^^^^^^^^^^
Witam! Nie będę sie rozpisywać, za błędy (literówki) przepraszam, czytamy sie za tydzien, zyczcie mi powodzenia na sprawdzianie  z Wosu i całuję Was mocniutko
~ Kasiula ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdziała 38 Dobra. Zabrakło Wam 2 komów, ale znajcie moje dobre serce.

Rozdziała 39

Rozdziała 47.