Rozdziała 54

Kiedy następnego dnia przyszłam, w pokoju nauczycielskim słyszałam podniesione głosy i śmiechy. Weszłam i zobaczyłam Jade chichoczącą z Germanem. 
- Co wam tak do śmiechu? - zapytałam rozbawiona. 
- Cześć Angie, Pablo ci zaraz zrobi kawy. - powiedziała Jade. 
Wtedy wszedł Pablo. 
- Co ja? - zapytał ciekawy. 
Podeszłam do niego i obdarowałam go czułym pocałunkiem. 
- Możesz mi zrobić kawy, bo ja nie czaję tego ekspresu. - puściłam mu oczko i usiadłam przy stoliku. 
- Jak tam José? Przypadł ci do gustu, prawda? - zaczepił German z przekąsem w głosie. 
- José? - powtórzył Pablo, odwracając się od ekspresu, jakby poczuł się nagle zagrożony. 
- José? - zapytała Jade jakby zdziwiona, że nie tylko ona ma na niego chrapkę. 
- Yyyy, co? - zapytałam udając, że nie wiem o co chodzi. 
- Daj spokój. Widziałem jak cię odprowadzał pod dom. I ten całusek, to było takie...
- Fuuuu... - mruknął Gregorio. 
- Jak on całuje?! Pewnie idealnie, bo on cały jest idealny! - zawołała Jade opadając na krzesło. 
- To było tylko cmoknięcie w policzek. Nic więcej. - mówiłam widząc miny moich znajomych. 
- Jasne. A ja ostatnio byłem na kawie u papieża. - zaśmiał się Gregorio. 
  Kiedy choreograf i Jade wyszli spojrzałam na mojego szwagra i przyjaciela. 
- Wiecie kim jest José? - zapytałam, na co oni w milczeniu pokręcili głowami. 
- TYM José. Pablo wiesz o kogo mi chodzi. 
 Niedawno ci o nim opowiadałam Germanie. - wytłumaczyłam im, biorąc łyk kawy. 
- C-co?! On tu jest?! Jak on śmiał się w ogóle do ciebie zbliżyć?! - Pablo poderwał się na równe nogi. - Zabije gnoja!
- Pablo, nie! - krzyknęłam. - Zostaw go, spokojnie. To tylko José. - powiedziałam spokojnie, a brodaty brunet znów opadł na krzesło. 
- Chwila. To ten, który się przyjaźnił z Maríą?? - zapytał German strzelając spojrzeniem to we mnie, to w Pablo. 
- Tak. - powiedziałam po krótkiej chwili 
 wahania.
- Czyli znałaś go bliżej?! To czemu udawałaś podczas naszej rozmowy, że znałaś go tylko z widzenia kiedy się przyjaźnił z twoją siostrą?! - mój szwagier podniósł głos. 
- Bo pod koniec naszej znajomości zrobił się z niego kawał sukinsyna. - sprostowałam. 
- Jakie "pod koniec" jak wczoraj widziałem jak się z nim obściskujesz pod domem!
- Nie obściskiwałam się z nim, sam zaczął. - zwróciłam uwagę na ten drobny szczegół. 
- No, to sporo zmienia. - zauważył z przekąsem inżynier. 
- German. José po śmierci Marí zaczął sie kręcić wokół Angie. Ale oprócz "wielkiej miłości", jak mówił, i seksu z Angie chciał czegoś jeszcze. Chciał spadku. María dość sporą część swojego majątku przepisała Angie, jak pamiętasz. I ten cham chciał to wykorzystać. - odezwał się w końcu Pablo. 
W pomieszczeniu zapanowała niesamowita cisza. Nawet zza drzwi nie słychać już było uczniów - znak, że zaczęła sie lekcja. 
- Chciał pieniędzy oby dwóch sióstr, kilka razy zaliczyć Angie i uciec, mimo że zarzekał się że to jest prawdziwa miłość. - kontynuował brunet. 
- Czyli byli razem...? - zapytał dla upewnienia German. 
- Tak. I to dość długo. Ile? Rok?
- Półtora. - odpowiedziałam. 
- No. Aż wygadał się po pijaku przyjaciółce Angie, na
 jakiejś imprezie że "czeka na szmal i spada". Oprócz tego każdemu z facetów, których spotykał na imprezach w klubach mówił jaka to Angie jest dobra w łóżku. - podsumował Pablo. 
- On taki nie był w liceum i później. - stwierdził German. 
- Nie był. - zgodziłam się. - Bo stał się  taki dopiero po śmierci Marí. - wyjaśniłam i wstałam. 
- Musimy  lecieć na lekcje - powiedziałam do Pablo. 
Mój przyjaciel wstał i wyszliśmy na korytarz. Ruszyłam do jednej z sal śpiewu i tam usiadłam na kanapie.
- Co się stało? Przecież to palant. Skrzywdził cię dawno temu. Nie ma sensu tego rozgrzebywać. - usiadł obok mnie i popatrzył mi w oczy.


- Wiem. - potwierdziłam - Ale nadal denerwuje mnie to, że musiałam mu o tym opowiedzieć. Miał o tym nie wiedzieć...
- No cóż... tak czasem bywa. - uśmiechnął się delikatnie - Mama dzwoniła? - zapytał celowo zmieniając temat.
- Nie. Widać nadal jest na mnie śmiertelnie obrażona. - skwitowałam szybko i uśmiechnęłam się lekko.

  Kilka dni później sytuacja nadal była taka sama - w pokoju nauczycielskim wraz z przybyciem Jade przybyło również bałaganu na stole, brudnych kubków po kawie i hałasu. Celowo unikałam Josego, żeby nie sprowadzić na siebie kłopotów...
- Ale ta torebka... no wiesz... nie była za dobra, więc ją oddałam - słyszałam głos Jade, która rozmawiała z Gregorio. Wybiła właśnie 10:00 pozostało 10 minut do końca lekcji, a tym samym mojej jednej wolnej godziny dzisiaj.
- Gdzież ten Jose jest! Mieliśmy omówić wstępny makijaż dla dziewczyn! - zaczął się unosić Gregorio, kiedy ktoś wpadł do pomieszczenia.
Jose miał pod ręką płaski pakunek i białą kopertę w dłoni.
- Juz jestem... ych, ych... moment Gregorio - poprosił o chwilę. - Leciałem tu jak głupi, kurier mnie zatrzymał.
- Jaki kurier? - zapytaliśmy jednocześnie z dyrektorem.
- Coś dla Angie. - odpowiedział.
Spojrzeliśmy na siebie z choreografem na siebie, dość zaskoczeni.
- Dobrze. Przekaż jej co i jak. Ja czekam na ciebie w moim gabinecie. Za chwilę masz być. - poleciła Gregorio tonem nie znoszącym sprzeciwu i wyszedł.


- Nic od ciebie nie chcę. - uprzedziłam go szybko.
- Dobrze. Ale słuchaj... Kiedy wychodziłem zatrzymał mnie kurier. Poprosił o dowód osobisty i wręczył mi ten pakunek i list. - wskazał na przedmioty, które trzymał. - Miałem tego nie otwierać i od razu ci przekazać. Dlatego tak długo mnie teraz nie było, miałem podpisać milion papierów żeby miał pewność że na pewno ci to przekażę. - zakończył.
- I mam ci uwierzyć? - zapytałam w końcu.
- Zrób jak uważasz... Ja muszę iść do Gregorio - puścił mi oczko i zostawił mnie samą w pomieszczeniu.
Rozerwałam opakowanie płaskiego pakunku i ujrzałam zdjęcie formatu A3 oprawione w ramkę. Przedstawiało meander rzeki i dżunglę obrastającą brzegi. Poznałam to miejsce od razu - Amazonia, najpiękniejsze miejsce na Ziemi. Położyłam je delikatnie na blacie i rozerwałam kopertę, z której wyciągnęłam kartkę A4 zgięta na cztery.
Zaczęłam czytać:


Droga Angeles!
Na imię mam Alfred. Pewnie mnie kojarzysz ze swojego wczesnego dzieciństwa, zdjęć lub opowieści. Nie mogę uwierzyć w to, że jesteś już dorosła i pewnie masz już męża, a może nawet dzieci. Piszę jednak do Ciebie nie koniecznie w tej sprawie (pogratuluję Ci kiedy indziej).
 Widzisz, sąsiad naszego kraju, Brazylia, zawsze była moim drugim domem. Tam jeździłem kilkanaście razy w roku, odwiedzając swoich starych znajomych, z którymi studiowałem razem na uczelni i często dzieliłem mieszkanie.
  Nadszedł ten czas, kiedy trzeba będzie odnaleźć coś co pozostawiłem tam wiele, wiele lat temu i jesteś, w tym momencie, jedyną osobą która może go odnaleźć i przywieźć spowrotem.
Tutaj masz mapę, kilka moich notatek i jedno z piękniejszych zdjęć, które zrobiłem nad taką piękną rzeką jaką jest Amazonka. Obejrzyj dokładnie, wszystko może się przydać.

Wuj Alfred
P.S. Aby odzyskać to o czym Ci napisałem musisz wyruszyć w podróż do Brazylii - bez tego nic nie osiągniesz.

 No dzięki, nie pomyślałabym - pomyślałam w duchu.
Wyciągnęłam resztę świstków w koperty.
Głównie były to zdjęcia przedstawiające wuja z innymi mężczyznami i kobietami,które im dalej przekładałam odbitki, tym bardziej się starzeli. Po pewnym czasie kobiety zyskiwały "dojrzalszy" styl ubierania się, a mężczyźni dłuższe i jaśniejsze brody. Co jakiś czas pojawiało się zdjęcie bardzo podobne do innych. Postacie na nim siedziały przy jednym stoliku z szklankami whiskey, albo filiżankami herbaty i patrzyły radośnie w obiektyw aparatu. Na każdym z takich podobnych zdjęć wychwytywałam jedną i tę samą różnicę - byli starsi niż na poprzednim zdjęciu.
Ostatnie - postacie siedziały w tych samych miejscach co poprzednio, ale ich uśmiechy były, tylko odrobinę, mniej radosne niż na poprzednich zdjęciach.
„Tuż po pogrzebie Clary, nasze ulubione miejsce spotkań. Zawsze będziemy o niej pamiętać... Żegnaj nasza przyjaciółko!”  - przeczytałam na odwrocie.
 Rzeczywiście, brakowało jednej osoby w tym radosnym gronie. Drobnej, wesołej kobietki, zawsze ubranej w elegancki komplecik i kapelusz na głowie.
Dalej znalazłam jakąś mapkę i ręcznie wykonany obrazek Głowy Cukru, oraz drugi z pomnikiem Chrystusa Odkupiciela w Rio de Janeiro.
Wtedy do mnie coś dotarło - ja tam na prawdę muszę jechać! Do Brazylii! Schowałam wszystko do torby i ruszyłam na lekcję
 starając się nie myśleć o tej sprawie.
  Po pracy wracałam do domu razem z Germanem. Coś do mnie mówił na temat ślubu, ale nie bardzo go słuchałam. Myślami byłam przy liście od wuja i zadaniem jakie mi powierzył wiele lat temu.
- Nie słuchasz mnie? - usłyszałam pytanie.
- Mhm... - mruknęłam gapiąc się gdzieś w przestrzeń.
- Angie! - zawołał wyrywając mnie z zamyślenia. - O co chodzi? 
Bez słowa wyciągnęłam kopertę w torebki i podałam ją mojemu szwagrowi.
Zaczął czytać list, potem na szybko przejrzał zdjęcia.
- Masz zamiar jechać? - zapytał podnosząc na mnie wzrok.


././../././//./././././././././././././././././././././././././././././.
Okej. Myśle , że rozdział calkiem oki. Wybaczcie za literówki pod koniec rozdziału, ale coś mi zlagowalo i nie mam siły cały czas czegos wklejac, wycinać itd. 
8 komow o 8 RÓŻNYCH OSÓB - NEXT W NASTĘPNY WEEKEND
Besos

~Kasiula ;)
P.S. i wybaczcie za jakość posta. Czasem jak wklejam tekst to mi wstawia czarne literki na białym tle :'/

Komentarze

  1. Hej, sorry że dopiero teraz ale urwanie głowy z tymi szkołami i maturami ( SM i matura z biolo i chemi polecam). Czo ten Alfred? Ocho, będzie podróż do Brazylii. Jakim ślubie? Pozbądź się pris to nie będzie zawracał głowy Angieswoim ślubem bo go nie będzie :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdziała 38 Dobra. Zabrakło Wam 2 komów, ale znajcie moje dobre serce.

Rozdziała 39

Rozdziała 47.