Rozdział 69

- Nie patrz na mnie! Jestem w sukni ślubnej! - krzyczała blondynka machając rękami i zasłaniając biust. 
- Wiesz, że tylko pan młody nie może cię zobaczyć w sukni ślubnej, prawda? - zapytałam siadając na oparciu kanapy i rzucając torebkę na stolik. 
- Wiem, ale ćwiczyłam co zrobię kiedy jednak German mnie w niej zobaczy. - odpowiedziała uśmiechając się - A gdzie poszedł mój kotek?
- Ma jakieś spotkanie z kontrachentem. - odpowiedziałam i spojrzałam ma kobietę stojąca obok Priscilli. Miała urodę typowo azjatycką, długie ciemne włosy i ubrana była w bordowy golf. 
- Ach, to jest Akira. Moja dobra przyjaciółka. Jest moją drużbą weselną. 
Akira - pomyślałam - Jak ten wilk z "Księgi Dżungli" Disney'a 
- ... i przywiozła właśnie moją suknię. Piękna prawda? - dokończyła swój monolog blondyna. 
- Ale mówisz o Akirze czy sukni? - zażartowałem, a Azjatka wybuchnęła niesamowitym śmiechem ukazując piękne białe zęby. 
Kiedy Akira poszła do toalety, Priscilla spojrzała na mnie oczami ciskających piorunami w moją stronę i powiedziała:
- Wiesz, że nie jestem zachwycona tym że ON z tobą pojechał? 
- Tak. - odpowiedziałam tonem lekceważącym jej słowa. 
- I że mam nadzieję...
- Spokojnie, nie było nawet czasu na mizianie się. - odpowiedziałam - Jeśli o to ci chodzi. I nie tknęłam Germana. Dobrze wiem, że za chwilę bierze on ślub. 
- To świetnie. Uważaj sobie, bo mam cię na oku. - zagroziła, a ja ruszyłam do ogrodu. 
Pogoda była przepiękna. Przymknęłam oczy i chwilę siedziałam w ciszy, kiedy z domu dobiegł mnie głos Violetty. Wstałam i ruszyłam do domu, ale po kolejnym zawołaniu skierowałam się do góry. 
Weszłam do jej pokoju i zastałam w nim Ludmiłę i Violettę, które stały. Na łóżku i na krześle były porozkładane sukienki, bluzki i spódniczki. 
- A co to? Tsunami przeszło? - zapytałam żartem. 
- Nie. Tylko zbliża się wesele ojca, a ja nie mam co na siebie włożyć. - załkała moja siostrzenica. 
Spojrzałam na Ludmiłę. 
- Ja już mam kieckę. - wskazała wiszącą na klamce suknię w kształcie litery "A". 
- Ładna. - skomentowałam. 
- Był jeszcze inny kolor. Taki, który by idealnie pasował do  Violi. Ale ona nie chce...
- Nie mam na tyle kieszonkowego na taką... połowę już wydałam na nowe buty. 
- To ja ci kupię. - stwierdziłam, a Violetta rzuciła mi się na szyję. 
- Jesteś cudowna, Angie. - zawołała i razem zeszliśmy do salonu. 
Priscilli i Aliry już nie było, a ja wyjęłam z torebki portfel, wręczyłam nastolatce odpowiednią sumę i obydwie dziewczyny wybiegły z domu chichocząc.  
Poszłam więc, do kuchni i zaczęłam czytać jakiś plotkarski magazyn Olgi. Po kilkunastu minutach usłyszałam czyjeś głosy 
- Nie ma opcji, brachu, nie dam rady...
- Przecież wiesz, jakie to ważne. 
- Po pierwsze nie umiem. Po drugie nie mam czasu, jestem umówimy i z ciotką idziemy na brydża. 
- A jutro? 
- Jutro też. 
Do kuchni wszedł Santiago i German. Spojrzeli na mnie i zamilkli. Podniosłam wzrok znad gazety. 
- Co jest? - zapytałam. 
- Nie zaskoczyło cię to, że gram w brydża? - zapytał Santiago opierając się o stół kuchenny. 
- Może odrobinę. - uśmiechnęłam się - Ale ja pytam w czym musisz pomoc Germanowi. - przypomniałam. 
- Biedaczyna się wkopał u swojej narzeczonej - zaśmiał się Santiago. 
Spojrzałam zaskoczona na mojego szwagra, a on jedynie przewrócił. 
- Ech... Priscilla chce żebyśmy zatańczyli na naszym weselu...
- Dobra, to ja was zostawię. - uśmiechnął się do mnie i wyszedł. 
- Chyba dobrze, że jednak wyszedł... -  mruknął German, jakby skrępowany obecnością kuzyna. - Tak jak mówiłem, Pris chce żebyśmy zatańczyli na weselu, tyle że... 
- Przecież ty potrafisz tańczyć. - przerwałam mu uśmiechając się. Nie rozumiałam o co mu chodzi z tym tańczenie. 
- No tak... ale potrafię tak normalnie, a... a ona mówiła o jakimś tango. 
Uuuu - pomyślałam - Tango tańcem miłości... 
- I mam pytanie... czy nie mogłabyś mnie przez te kilka dni nauczyć? 
- Nauczyć tanga? - upewniłam się, bo nie mogłam uwierzyć w moje szczęście. 
- No... tak - uśmiechnął się nieśmiało, a moje policzki zapłonęły. Od razu się domyśliłam, że wyniknie z tego jakaś awantura, ale zgodziłam się bez wahania. 
- Od kiedy zaczynamy? - zapytał. 
- Wiedząc, że u ciebie nauka tańca zawsze idzie mozolnie proponowałabym już dzisiaj. - zaśmiałam się. 
- Najlepiej po kolacji - wtrącił siadając przy stole. 
- Mam klucze do Studio więc możemy tam iść ćwiczyć. Myślę, że Gregorio nie będzie miał nam za złe, jeśli pożyczymy jego salę. - odparłam nadal z uśmiechem na ustach. 
  Po kolacji większość domowników rozeszła się do swoich pokojów aby przygotować się do snu lub zająć swoimi sprawami, na które nie mieli czasu w ciągu dnia. Nie mogłam wierzyć w swoje szczęście, kiedy przy kolacji dowiedziałam się, że Priscilla jest na jakimś biznesowym bankiecie i wróci gdzieś w środku nocy. Wsiedliśmy z Germanem w jego auto i ruszyliśmy ciemnym miastem w stronę Studio. Otworzyłam drzwi główne i ruszyłam w stronę sali tańca. Otworzyłam odpowiednie drzwi i zapaliłam światło. 
- Wchodź. - dałam znać Germanowi i podeszłam do wieży Gregorio.
- Śmiesznie jest tutaj w nocy. - uśmiechnął się German patrząc w lustro. Kątem oka widziałam jak patrzy na moje odbicie w lustrze. Odnalazłam płytę z odpowiednią muzyką. 
- Możemy najpierw poćwiczyć na sucho - zaproponowałam, a on jedynie przytaknął. 
Chwilę pracowaliśmy nad krokiem. Stałam przed lustrem i po kolei pokazywałam mu kroki.
Koło 23:00 zakończyliśmy pierwszą lekcję. Dobrze, że to zakończyliśmy, bo Germanowi dzisiaj strasznie plątały się nogi. 
- Wiesz... chyba to nie będzie spacerek. - skomentowałam naszą pierwszą lekcję, kiedy wracaliśmy przez park. 
- Tak, tak... wiem. Ale miło, że starasz się mi pomóc. - nachylił się i obdarował mój policzek czułym całusem. 
- Nie ma sprawy. - odrzekłam i spojrzałam w gwiazdy. Byłam zadowolona z takiego obrotu spraw. Tango to taniec miłości, a German jest nieco niezdarny w tego typu rzeczach. Mógłby niechcący mnie gdzieś dotknąć... pocałować...
Rozmażona oczami wyobraźni już widziałam jak z Germanem tańczymy tango, a na końcu łączymy usta w gorącym pocałunku. 
Ani się obejrzałam, a już byliśmy pod domem. Pożegnaliśmy się i każde z nas ruszyło do swojej sypialni. 
Rano byłam niesamowicie goniona przez czas, więc jedyne co wypiłam to kawa, która potem została przegryzienia jabłkiem w drodze do Studio. 
  Weszłam do pokoju nauczycielskiego i zobaczyłam na stole talerz, a na nim mnóstwo kanapek. Byłam zachwycona, tym bardziej że powoli zaczynało mi burczeć w brzuchu. Nie miałam czasu jeść teraz, więc zapytałam tylko Gregorio czyje są te kanapki. Powiedział, że od Pablo ale wszyscy mogą się częstować, bo obić jego mama przyjechała i mu "zrobiła na zapas do pracy". Zdziwiona ruszyłam na lekcje, aby za godzinę móc zjeść jedna z tych pysznych kanapek. 
Po godzinie z pierwszoklasistami weszłam do pokoju nauczycielskiego, ale zastałam jedynie pusty talerz. 
- Co...
- Hej, Angie! Miałem ich powstrzymać, ale...
- Czy oni zjedli wszystkie kanapki? - przerwałam choreografowi. 
- Nie wszystkie - zaśmiał się Gregorio kończąc kanapkę z dżemem. 
Zaśmiałam się w duchu. Mogłam się spodziewać, że ta banda głodomorów zje wszystko nim się obejrzę. 
  Kilka godzin później siedzieliśmy w pokoju nauczycielskim razem z Pablem. Ogarnialiśmy jakieś sprawy związane z  kolejnym przedstawieniem, kiedy do drzwi ktoś zapukał i weszła Ines. Ines ma brązowe oczy i włosy i delikatnie brązową karnację. No i oczywiście ma genialne ciało. Tańczy najlepiej w całej szkole; grała już w kilku teledyskach tanecznych i jest laureatką pięciu światowych konkursów tańca, które co roku odbywają się w Nowej Zelandii. 
- Angie, ja chciałam porozmawiać o tych próbach... chyba nie do końca pasuje mi wszystko w grafiku. - podeszła do mnie o podała kartkę papieru. Mój wzrok jednak skupił się na moim przyjacielu, który swoimi oczami śledził każdy ruch dziewczyny. Idealnie było widać jak patrz na biust, zjeżdża w dół na tyłek i kończy na zgrabnych nogach. 
- Tak, tak... - potaknęłam. - Wszystko zalatwione. - zakończyłam rozmowę, a dziewczyna wyszła zamykając za sobą drzwi. 
- Pablo, co to było? - zapytałam ze śmiechem. 
- Co?
- No to. - odpowiedziałam, a on nadal miał zamiar rżnąć głupa. 
- No co?
- To jak na nią patrzyłeś. - odpowiedziałam w końcu z uśmiechem. 
- Daj spokój, na każdego ucznia tak patrzę. - machnął ręką abym dała spokój. 
- Aha, czyli każdego ucznia rozbierzesz wzrokiem? - zapytałam nie przestając się uśmiechać. Ta sytuacja strasznie mnie bawiła. 
- Nie... ale wiesz... Ines świetnie tańczy...
- Więc ma świetne ciało... - przerwałam mu z uśmiechem. 
- No tak, figurka całkiem ładna, no nie powiem. 
- A co ona ma takiego ładnego? - zapytałam. 
- No... włosy... usta... 
- Cycki... - wtrąciłam udając poważną. 
- No i ten... jej talia jest całkiem ładna...
- I tyłek... - znowu wtrąciłam się do wyliczania. 
- Nogi ma bardzo fajne... - dalej wyliczał brunet. 
- Znaczy, chciałbyś ją zaliczyć? - zapytałam typowym słownictwem facetów, którzy mają gdzieś zasady. 
- No chciałbym. Ona mnie tak... hmm... pociąga. - wzdychał Pablo. 
- Wiesz, że to jest zabronione przez etykę nauczyciela? - zapytałam. 
- No wiem, ale żałuję że nie ja uczę ją tańca - odpowiedział Pablo opadając na krzesło. 
- Tak, Gregorio ma niezłego farta - zaśmiałam się. 

::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
Za błędy przepraszam, ale piszę rozdziały na telefonie, bo mój komputer siadł. Jak tam wakacje? Jak widać rozdział dodaję po jednym komie z tego względu, że nie chce mi się tyle czekać. Chyba do końca wakacji rozdziały będą się pojawiać co dwa dni. 
Jak myślicie? Jak ten cały kurs tańca się skończy? Będzie coś z tego? Na pewno, ale musicie mi dać trochę czasu ;) 
Pozdrawiam Was chłodniutko (bo jest 30 stopni) i zapraszam na next. 
~ Kasiula ;) 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdziała 38 Dobra. Zabrakło Wam 2 komów, ale znajcie moje dobre serce.

Rozdziała 39

Rozdziała 47.