Rozdziała 71 "Grunt żeby byli znajomi. I alkohol."
Następny dzień minął bez większych przeszkód. Jako że był to czwartek moje lekcje ograniczyły się ilością do czterech godzin. Byłam z tego bardzo zadowolona. Wróciłam szybko domu, a tam jedynie zastałam Marcusa i Santiago. German wyszedł z Ramallo na spotkanie biznesowe.

- O, Angie. Jeśli chcesz to możesz wpaść jutro wieczorem na naszą imprezkę. Klub "Błękitna Laguna", w centrum miasta. - powiedział Santiago, kiedy weszłam do salonu.
Popukałam się palcem w czoło i opadłam ma kanapę.
- Hmm... raczej mam inne plany - uśmiechnęłam się do niego kwaśno.
- Chyba nie myślisz, że Pris zaprosi cię na swój wieczór panieński? Haha! - zaśmiał się po raz kolejny Santiago.
- Więcej żartów na temat jej nienawiści i ostrzegam, nie ręczę za siebie - zażartowałam.
Nie mogłam uwierzyć w to, że dzisiaj czwartek. I że jutro wieczór kawalerski Germana. I że pojutrze ślub. I koniec "romansowania" z Germanem. Teraz mój szwagier będzie musiał być przykładnym mężem, bo przez niego już całkiem zapomniałam o mojej żelaznej zasadzie - nie podbieram cudzych facetów.
Wieczorem stałam już w kuchni i czekałam na szwagra, który właśnie wdziewał na siebie garnitur ślubny. Ponoć wczoraj rano go odbierał i od tego czasu nie mierzył, więc nie wie czy będzie dobrze leżeć. Kiedy wszedł do kuchni dech mi zaparło. Wyglądał zabójczo. Kolor świetnie do niego pasował. Bardziej wolałam go w takich kolorach, niż typowym czarnym.

- I jak? - zapytał patrząc w dół i na mnie. - Dobrze leży?
- Leży idealnie. Wyglądasz świetnie. - uśmiechnęłam się, kiedy zrobił dość nietypową minę. - O co chodzi?
- O nic. Jedźmy już, bo nie chcę żeby Priscilla nas tu zastała. - odpowiedział szybko i wyszliśmy kuchennymi drzwiami.
Jechaliśmy dłuższą chwilę w całkowitym milczeniu. German długo nie wytrzymał, bo w końcu zaczął:
- Ale mnie to denerwuje, wiesz?
- Co takiego? - zapytałam zerkając na niego kątem oka.
- Takie twoje dziwne zachowanie... niby fajnie, a niby nie. Niby szczęśliwa, a niby nie... - mówił, kiedy parkował po szkołą.
Wyłączył silnik, a ja patrzyłam na niego wyczekująco.
- Nie chcę... żebyś pomyślała że biorę ślub z Priscillą, żeby zapomnieć o Marí. Albo, nie daj Boże, że nigdy nie kochałem twojej siostry! - zawołał szybko. - Po prostu... ech, rany...
Zaciął się.
Udałam że nic się nie dzieje i popatrzyłam w okno po swojej stronie.
Poczułam jak łapie moją dłoń spoczywającą na udzie. Mimowolnie spojrzałam na niego, a on w końcu powiedział:
- Bardzo ci jestem wdzięczny, że nawet gdy sam siebie nie rozumiem to ty rozumiesz mnie świetnie. - spojrzał czule w moje oczy i pogłaskał grzbiet mojej dłoni.
Po chwili staliśmy już w sali Gregorio i przygotowywaliśmy się do próby generalnej. Jak się okazało garnitur nie ogranicza aż tak bardzo ruchów Germana, więc wyszło na to że on miał rację.
Tańcząc czułam jego oddech na dekoldzie, kiedy ciężko oddychał. Myślę, że przez te kilka dni zrobił spore postępy w tańcu i jutro zaskoczy Priscillę perfekcyjnym tangiem.
Za każdym razem kiedy uświadamiałam sobie do czego on przygotowuje ten taniec, coś w sercu mocno kłuło.
Kiedy wracaliśmy zapytałam go o wieczór kawalerski. Skomentował to głośnym westchnieniem.
- No cóż... jeśli ich to bawi, to zgodziłem się wstępnie na mała imprezkę...
- Małą? Nie chcę cię martwić, ale wygląda na to że szykuje się ostra balanga. - zaśmiałam się.
- Hmm... jakoś to przeżyję. Grunt żeby byli moi zajomi. I alkohol. - stwierdził inżynier. - A może się skusisz i również wpadniesz?
Zatkało mnie.
- Ooo nie, German. To męski wieczór, ja się nie nadaję. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- No niby racja, ale... to mój ostatni wieczór wolności. Pojutrze już będę żonaty. - zaśmiał się, ale kiedy zobaczył że mnie to nie śmieszy nie odpowiedział nic.
Następnego dnia zjadłam śniadanie i miałam jeszcze godzinę dla siebie - moje lekcje zaczynały się dzisiaj później, więc w domu została jedynie Olga, ja i German. Santiago i Marcus gdzieś wyszli, a Ciotka poszła na brydża.
Kiedy piłam swoją kawę w kuchni ktoś zadzwonił do drzwi.
- Ja otworzę. - zawołał German.
W korytarzu usłyszałam damskie głosy i wyszłam z kuchni.
- Angie, nie wiem czy pamiętasz - zaczął German. - To moja mama.
- Coś tam pamiętam. Angeles - przedstawiłam się, kiedy kobieta podała mi dłoń.
- Alicia. Przecież widziałyśmy się na ślubie, twoim i Marí, oraz na chrzcie i urodzinach Violi. - zaśmiała się brunetka. Była już dość stara, ale w życiu nie powiedziałabym tego gdybym ją pierwszy raz na oczy zobaczyła. Wyglądała świetnie.
- A to jest moja siostra, Luisa. - przedstawił i podeszła do mnie kobieta w moim wieku o czarny włosach i wyjątków nie brązowych oczach. Miałam wrażenie, że ten piękny błękit mnie przeszywał na wylot.
- Długo jechałyście? - zapytał German zapraszając je gestem ręk głębiej domu.
- Nie, ale tylko z kilkuminutowym opóźnieniem. - odpowiedziała jego mama. - Ale ja słyszałam Germanku, że u ciebie spore zmiany! Violetta... ona śpiewa, czy tak? - zapytała niedowierzając.
- No tak, tak... - zaczął jej syn.
- Na dodatek pięknie śpiewa. - wtrąciłam.
- Tak, właśnie. - mruknął German.
Podeszłam do niego i pogłaskałam go ręką po plecach. Widać było, że odrobinę się stresuje.
- I ty jej tak pozwalasz? Na wyjścia, koleżanki... śpiew, taniec... - jego matka chyba nadała niedowierzała.
- No... tak.
- A powiedz synku, kto cię tak zmienił? Bo nie wierzę, że zdecydowałeś się na taką metamorfozę.
- To Angie mnie tak zmieniła, mamo. - uśmiechnął się German i pocałował mnie w policzek obejmując w talii.
Poczułam motylki w brzuchu i wyobrażałam sobie te ogromne rumieńce, które właśnie pojawiły się na moich policzkach.
- Ach, no to ci Angie gratuluję. - zaśmiała się Luisa. - Mało komu udałoby się nawrócić tego starego zgreda.
- Dobra, dobra. Czego się napijecie, a może zjecie? - zapytał inżynier.
- Jadłyśmy, w pociągu, ale kawy bym się napiła... - zaczęła Alicia.
- To ja zrobię. Olga poszła na zakupy. - powiedziałam do German i zniknęłam w kuchni. Wkrótce obok mnie pojawiła się siostra mojego szwagra.
- Pomóc ci? - zapytała z uśmiechem.
- Możesz mi podpowiedzieć jaką kawę pijecie z mamą. - zaśmiałam się.
- Ja czarną, bez mleka, a mama białą. - odpowiedziała i stanęła przy stole, kiedy ja włączałam ekspres.
- German pokazuje mamie jej pokój gościnny, to stwierdziłam że ci pomogę.
- Ty nie poszłaś? - zapytałam wyciągając filiżanki Olgi.
- Ja i tak tu nie będę nocować. Mój narzeczony ma tutaj mieszkanie po babci i się zatrzymałam u niego w mieszkaniu. Nie będę tutaj miejsca zajmować. - wyjaśniła.
- Nie zajmujesz. - parsknęliśmy śmiechem. - German lubi się czasem bawić w hotel. Aktualnie tu mieszkam ja, German, Viola, Priscilla, wasza ciotka, Santiago, Ludmiła i Federico.
Kobieta zaśmiała się.
- Połowy z nich nie znam. - odparła zaskoczona.
- Ludmila to córka Priscilli i koleżanka Violi. A Federico to syn znajomej Germana i kumpel dziewczynek.
Postawiłam dwie kawy i cukiernicę na stole w jadalni. Podałam ciasto Olgi i przeniosłyśmy się do dużego stołu.
- Wiesz... jakoś mi ta Priscilla nie odpowiada. - stwierdziła Luisa.
Spojrzałam na nią zaskoczona.
- Dlaczego? - zapytałam w końcu.
- Totalnie inna niż te, w których kiedyś mój brat gustował. - westchnęła. - Natomiast ty byłabyś świetna.
Zarumieniłam się.
- Bo?
- To jak na ciebie German patrzy. To jak cię pocałował w ten polik... to było takie kochane. - zaśmiała się. - Jak to zrobiłaś, że się tak zmienił?
- Sama nie wiem... - zaczęłam.
- Ooo, widzę że kawusia na stole. - wrócił German z mamą i usiadł na szczycie stołu, gdzie czekała już jego filiżanka.
Kiedy dopiłam kawę wstałam, przeprosiłam i oznajmiłam, że muszę już lecieć.
- Zostaw trochę roboty dla mnie. - zaśmiał się mój szwagier.
- Nie martw się, faktur nawet nie ruszę. - odpowiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi.
- A buziak?! - usłyszałam i wróciłam spowrotem do szwagra. Ucałowałem jego policzek i nadal zarumieniona wyszłam z domu.
Kiedy otworzyłam drzwi pokoju nauczycielskiego ujrzałam plecy Santiago.
- ...dzisiaj o 20:00. Serdecznie zapraszamy. - mówił. - Własny alkohol dozwolony, a nawet wskazany jeśli macie zamiar się z nami podzielić. I radziłbym wam uważać na swoje dziewczyny. I nie mówić im potem co zaszło na tej imprezie. - skończył, a Gregorio, Betó i Pablo zaśmiali się.
Santiago odwrócił się i ujrzał mnie.
- Hej, Angie. Może ty też wpadniesz? Gorąco zapraszam. - ucałował moją dłoń i wyszedł.
-------------
Siema! Kolejny rozdział za nami. Szykuje się niezły ślub, nie sądzicie? :P Nie miałam weny pisząc ten rozdział, więc wszystko ciągnie się jak koza z nosa, ale już po jutrze opowiadanie nabierze wartkiej akcji i będzie zabawnie...
Besos
~ Kasiula ;)
-------------
Siema! Kolejny rozdział za nami. Szykuje się niezły ślub, nie sądzicie? :P Nie miałam weny pisząc ten rozdział, więc wszystko ciągnie się jak koza z nosa, ale już po jutrze opowiadanie nabierze wartkiej akcji i będzie zabawnie...
Besos
~ Kasiula ;)
Dzisiaj już jest pojutrze XD czekam :*
OdpowiedzUsuń