Rozdział 6

- Proszę wyjść! Tak! Do widzenia, pani! - słyszałam zza drzwi pokoju nauczycielskiego.
Nagle zza nich wyleciała... Jade.
- O, Jade. Co ty tutaj robisz? - spytałam zdziwiona.
- Witaj Angie. Niestety nie mogę z tobą pogadać, bo lecę...
- DO WIDZENIA PANI!!! - wrzeszczał Gregorio stojąc w drzwiach.
- ... na zakupy, ale umówimy się kiedyś i wtedy sobie pogadamy. Pa pa! - i odeszła w stronę wyjścia. Weszłam powoli do pokoju i usiadłam.
Gregorio nadal stał wyprostowany. Sięgnął po kubek z kawą, wypił łyk i...
- Pfe! Co to za lura?! - wykrzyknął plując napojem - Jedyna osoba, umiejąca się posługiwać tym przeklętym ekspresem, którą znam to... - zawiesił głos - Pablo.
Usiadł przy stole i podparł brodę rękoma.
Wtedy do pokoju wszedł German. Rzucił jakąś teczkę na stół i usiadł naprzeciw mnie i Gregoria.
- Ajajaj - westchnął wyciągając telefon z kieszeni.
- Zgadnij kto tu przed chwilą był. - rzuciłam prostując się i zakładając ręce.
- Nie mam bladego pojęcia... - mruknął nie odrywając wzroku od komórki.
- Twoja ex. - uśmiechnęłam się.
- ESMERALDA?! - wykrzyknął przerażony prostując się na krześle.
- Tak, jasne. Uciekła z więzienia, aby zatruwać ci życie. - odpiwiedziałam sarkastycznie, dając mu do zrozumienia, aby próbował dalej.
- Jade? - spytał niemal bezgłośnie.
- Ta wariatka była twoją narzeczoną? Aj, biednyś ty był... - odezwał się choreograf z nad jakiegoś pisemka.
- Czego chciała? - pytał dalej mój szwagier.
- A jak myślisz? - spojrzał na niego Gregorio  - CIEBIE.
- Co ty? - zwrócił się do mnie, na co ja tylko pokiwałam głową.
- Gregorio? Nie masz teraz lekcji? - spytałam mężczyznę zerkając na zegar.
- Nie...? A, tak, rzeczywiście, dzięki.  - wstał, zabrał piłeczkę i ruszył na zajęcia.
Gdy wyszedł kontynuowałam rozmowę:
- Była dla mnie wyjątkowo miła - uśmiechnęłam się do inżyniera, który wziął kubek i napił się kawy.
- Ble! Co ten Gregorio pije?! - wykrzyknął wypluwając kawę na stół.
- Nie wiem. Ale jedyna osoba, która potrafi się z tym uporać to Pablo - wskazałam na ekspres, gdy German wycierał stół.
  -Namów go, aby wrócił. - odparł wykrzywiając twarz i wycierając usta chusteczką. - Bo ja tej lury pić nie będę.
- Ja piję kawę Olgi, w domu. Nie chcę się struć. - uśmiechnęłam się do niego. Puściłam mu oczko i ruszyłam na zajęcia.
                                      
                                     ***
  Szłam przez park. W tym miejscu byłam umówiona z Pablem.
Stał w cieniu, pod drzewem i pomachał do mnie. Podeszłam.
- Hej - cmoknęłam go w policzek.
- Cześć - odpowiedział.
  Ruszyliśmy w stronę domu Castillo rozmawiając o przysłowiowym "wszystkim i niczym". W pewnym momencie temat zszedł na Studio.
- Jakoś leci. Długi są kolosalne, ale dajemy radę i...
- Dajecie sobie radę, bo German z wami pracuje, prawda? - spytał tonem, który zawsze używał kiedy był zazdrosny.
- Och, czy ty choć raz czegoś należącego do moich spraw, możesz się dowiedzieć ode mnie? - spytałam lekko zirytowana.
- Nie, bo wiem, że niektórych rzeczy byś mi nie powiedziała.
- Dobrze. Jeśli chcesz wiedzieć, German sam zaoferował swoją pomoc. Wychodziłam do studia bardzo wcześnie, wracałam późno... Oprócz lekcji miałam do ogarnięcia finanse. Księgowość nie jest moją dobrą stroną, a ktoś się musiał tym zająć. Mogłeś wrócić, ale...
- Angie, nie dam rady! Rozumiesz?!
- Rozumiem. Dałam ci miesiąc czasu. Dwa miesiące. Ale trzeciego ci nie dam! Jeśli tam już nie pracujesz, to bądź tak dobry i nie kwestionuj tego, kogo tam zatrudniamy! - wykrzyczałam.
- Jak ty nic nie rozumiesz!!! - wykrzyknął niczym zbuntowany nastolatek, na co ja obróciłam się na pięcie i ruszyłam do domu.
 
  Weszłam do środka, powiesiłam torebkę na wieszaku i usiadłam wściekła przy fortepianie.
Wściekła? Na pewno? Złość na mojego przyjaciela ustępiwała miejsca smutkowi.
Kolejna awantura. Na dodatek z jakiego błachego powodu! On cały czas jest zazdrosny.
Nie pomaga, ale wścieka się, gdy poproszę kogoś innego o pomoc.
Położyłam dłonie na klawiszach i zaczęłam grać Algo se enciende. Była to jednak powolna i smutna melodia.
-   Ya veras que algo se enciende de nuevo - śpiewałam niemal szeptem -tiene sentido intentar
cuando estamos juntos
algo se enciende de nuevo
tiene sentido intentar...
   Po chwili ciszy, poczułam, że ktoś mnie obejmuje w talii, przesuwa lekko w bok i siada koło mnie.
- Taka ładna piosenka... a tak ponuro zaśpiewana... Co się dzieje? - spytał German.
- A co się ma dziać? Pablo, on... - zawiesiłam głos.
- Pokłóciliście się - domyślił się mój szwagier.
Po krótce opowiedziałam mu wszystko. Strasznie mnie bolało ostatnio zachowanie przyjaciela.
- Ja go tak bardzo potrzebuję... - westchnęłam.
Objął mnie ramieniem, a ja przytuliłam się do niego.
  Oczy zaczęły mnie piec, na znak, że zaraz popłyną łzy.
- Angie. - spojrzałam mu w oczy - Nie przejmuj się. Przejdzie mu... - pocałował mnie w skroń, a ja mocniej wtuliłam twarz w koszulę, wdychając jego cudny zapach.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Dziś rozdział później, całą sobotę była imprezka rodzinna ;) Zielone Świątki to taka tradycja, że się całą rodziną ze strony taty i  spotykamy na wsi, gdzie jeżdżę w lecie ;D
  Piszcie w komach, czy chcecie więcej poważniejszych akcji z Jade, czy ma to być tylko postać, która co jakiś czas pojawia się w którymś rozdziale ;)
   Całusy :*
  ~ Kasiula
                        
 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdziała 38 Dobra. Zabrakło Wam 2 komów, ale znajcie moje dobre serce.

Rozdziała 39

Rozdziała 47.