Rozdział 15
- Szefie, co z nią zrobimy?
- Jak to co? Bierzemy ją do burdelu Szajbusa, a niby co innego? Dał zaliczke, reszta forsy później...
- Szefie, szefie! Z dołu pana wołają, tak? - usłyszałam jakiś inny głos, a następnie zamykanie drzwi.
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się.
Byłam w pokoju, gdzie na przeciw mnie były dwa okna.
Na prawo jakiś stary, zjedzony przez mole fotel i popękana, kamienna umywalka z kranem.
Na lewo, zaś, w identycznym co fotel stanie wersalka (bo łóżkiem tego nazwać się nie dało).
Spojrzałam po sobie - nadgarstki i kostki ze sobą związane, a ja sama, posadzona niedbale na jakimś krześle.
Czułam zaschniętą krew na moim lewym policzku i strasznie bolała mnie głowa.
Wtedy do pomieszczenia ktoś wszedł.
Stanął przede mną i przyglądał mi się rozmawiając przez telefon.
- ...no dobra... no... to zobaczymy, jak to będzie... no... narka, narka. - rozłączył się i schował telefon do kieszeni.
Kucnął przede mną. Miał brodę tak długą, że uplutł z niej warkoczyk, były łysy, a jego oczy miały barwę zimnej szarości.
Kiedy rozmawiał przez komórkę na jego lewym przedramieniu dostrzegłam wytatułowaną czaszkę.
- I co by tu z tobą zrobić... - odezwał się spokojnie.
- Wypuścić - odpowiedziałam odważnie i to był błąd, bo facet uśmiechnął się pokazując rząd okrutnie żółtych zębów.
- Gdyby to było takie proste... - wyprostował się i odwrócił się do okna - mamy jedną, ale korzystną opcję: pojutrze wyjeżdżasz do Rio de Janeiro do Szajbusa.
Teraz tam jakiś gang panuje i potrzebują nowych panienek - podrapał sie po głowie.
Oczy mi prawie wyszły z orbit.
Zdecydowanie ta opcja nie była korzystna dla mnie.
- A okup?!- niemal krzyknęłam zanim zdążyłam się ugryźć w język.
- Nie... Od szajbusa dostanę więcej forsy niż od twojego szwagrusia... nie wiem zastanowię się - mówił i wyjął telefon.
- Rudy, przyślij mi tu młodego z wodą dla tej małej... no... co, chcesz ją mieć żywą?! No!... To bierz dupę w troki i przysyłaj mi go! Jazda! - rozłączył się lekko zdenerwowany.
- Zaraz tu Młody z wodą przyjdzie. Tylko bez żadnych sztuczek, bo jeden numer i zaraz się znajdziesz w samolocie do Rio, jasne?! A Szajbus już taki dobry dla ciebie nie będzie! - i wyszedł trzaskając drzwiami.
Byłam przerażona. Okup?! Robota u Szajbusa?! To nie na moje nerwy!
Zaczęłam się szarpać, ale niestety taśmia nie chciała puścić.
Po kilku minutach do pokoju wszedł młody chłopak. Koło piętnastu lat. Miał czarne włosy i grzywkę postawioną na żelu. Założył niebieską bluzę na białą koszulkę z czarnym logiem adidasa.
Na nogach połyskiwały my buty również z Adidasa za kostkę.
W rękach miał butelkę wody i szklankę.
Bez słowa wyciągnął nóż i... przeciął taśmię trzymającą moje ręce. Następnie nalał mi pół szklanki wody i podał.
Wypiłam duszkiem.
- Jak masz na imię? - spytał siadając na parapecie w oknie.
- Angie - odpowiedziałam cicho obserwując go.
- Ładnie - stwierdził krótko - ja jestem Niko.
Siedzieliśmy chwilę w milczeniu.
- Boisz się?
- No tak. Boję się...
- Bo nie wiesz co z tobą zrobią. - zgadł przerywając mi - Jedyne czego boją się ludzie to nieznane.
- Nie zawsze - zaprzeczyłam.
Uśmiechnął się, trochę drwiąco.
- Zawsze - odparł prawie szeptem - Idziesz nocą. Jest ciemno. Boisz się, bo nie wiesz co cię może spotkać. Nie wiesz czy ktoś na ciebie wyskoczy zza drzewa czy nie...
Milczałam trudno było nie przyznać mu racji.
- Ile masz lat? - spytałam z ciekawości.
- Prawie piętnaście - odpowiedział - jestem kimś w stylu asystenta tych gości. Pomagam im, porządkuję biuro itp. Mam za to pieniądze.
Milczenie. Cisza.
- Która godzina? - zapytałam po raz kolejny po dłuższej chwili.
Chłopak spojrzał na swój sportowy zegarek z CASIO.
- 6:54.
- Jak długo tu jestem?
- Wczoraj wieczorem cię przywieźli. Teraz wyjechali na miasto, ale wrócą koło jedenastej.
- Gdzie pracujesz? - spytał mnie po krótkiej chwili milczenia.
- Nauczam w szkole śpiewu - odpowiedziałam.
- Studio On Beat czy tak? - zapytał
- Tak - odpowiedziałam krótko i sama zadałam pytanie - Ile mam tu siedzieć?
- Muszą się zastanowić co z tobą zrobią...
Siedzieliśmy chwilę w milczeniu. On widocznie nad czymś usilnie myślał - bawił się swoim bogato wyposarzonym scyzorykiem, ja natomiast nasłuchiwałam odgłosu samochodu.
Jest siódma. Ciekawe czy German i Viola zauważyli, że mnie nie ma... Jeśli wejdą do mojego pokoju, a tam nawet mojej torebki nie zastaną, to może się zorientują, że mnie nie ma.
Niko wstał i nalał mi jeszcze jedną szklankę. Gdy ją wypiłam powiedział:
- A teraz uważaj. Nie mam tego w zwyczaju, ale chcę ci pomóc. Stąd jie wyskoczysz to pierwsze piętro, a na dole nie masz niczego na co mogłabyś zeskoczyć. Szef i jego koleżcy zaraz wrócą. A ja ci potem pomogę uciec, ok?
Pokiwałam szybko i gorliwie głową.
- Dobra to... - nie dokończył, bo do pokoju wpadł facet z bródką i łysol w okularach przeciwsłonecznych.
- A ty co? Napoiłeś naszą dziewczynkę, to nara - krzyknął szef i zamknął chłopakowi drzwi tuż przed nosem.
Skleił mi na nowo ręce i powiedział:
- Wybrałem Rio. Więcej z tego będziemy mieć - pogładził krótko kciukiem mój policzek pokazując po raz kolejny swoje ząbki.
- Wypuść mnie! - krzyknęła. szarpiąc się na krześle.
- A co jak tego nie zrobię? - zachichotał trochę złowieszczo.
- Spotkają cię poważne konsekwencje! - zagroziłam.
Uderzył mnie otwartą dłonią w policzek. Poczułam piekący ból
- PANA spotkają poważne konsekwencje - poprawił i wyszli trzaskając drzwiami.
Spuściłam głowę i przymknęłam oczy. Byłam wykończona, bolała mnie głowa.
Nie miałam nawet siły płakać...
Pozostało tylko czekać na Niko...
- - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Siemka!
Kolejny rozdział jest! Za tydzień - Jednorazówka.
Czy Angie się uda uciec - zobaczymy za 2 tygodnie.
Trzymajcie się!
~ Kasiula ;)
Komentarze
Prześlij komentarz