Rozdział 19

- Mój Germi... *cmok, cmok*moje pimpi, pimpi... *cmok, cmok*
Gdy puściła mojego szwagra obróciła się do mnie i ...
- A dzień dobry, moja Angeles - uśmiechnęła się szczerze i podała mi dłoń, którą ja szybko uścisnęłam.
Staruszka natomiast korzystając z tej okazji przytuliła mnie i obcałowała.
- To miłe, ale wszyscy na mnie mówią Angie - odpowiedziałam.
- Tak, ale... ale ty wyrosłaś. Aleś ty piękna... - rozmarzyła się kobieta. - Mam nadzieję, że German cię dobrze traktuje, hmm?
- Nie uskarżam się - uśmiechnęłam się lekko.
- Ale ciociu, ty pamiętasz Angie? - spytał German patrząc z niedowierzeniem na staruszkę.
- Ależ oczywiście. Widziałyśmy się na: ślubie, twoim i Marí; na chrzcinach Violetki, też, też...; na każdych urodzinach twojej córki i... ostatnio na pogrzebie Marí.
- Na ślubie? Nie przypominam sobie. - przyznał mój szwagier.
- Jasne, że nie, bo tobie już w kościele była w głowie tylko noc poślubna...! Dla ciebie się liczył wtedy tylko seks, mój drogi, nic więcej!! - narzekala, na co ja zachichotałam.
- To nieprawda - szepnął do mnie uśmiechając się uroczo German.
- Ale... - kobieta piciągnęla nosem -  co tak nieludzko śmierdzi? Germi? Nowe perfumy? - spytała marszcząc czoło.
German jeszcze nie zdążył przebrać koszuli.
- Nie ciociu - odpowiedział powoli - ziółka mojego znajomego z pracy.
- Jasne! Ramallo! On zawsze mi wyglądał na takiego co pali trawkę! - odwróciła się do mnie, więc korzystając, że nie widzi, German pokazał jej język.
- No, ale mój pokój. - powiedziała krótko.
  Wtedy German wziął dwie walizki należące do kobiety i zaczął je targać do góry.
Kiedy kobieta pomstowała stojąc w salonie, żeby uważał na walizki widziałam jak przez drzwi wejściowe wślizgiwali się Pedro i Violetta. Kierowali się do kuchni.
Poszłam za nimi.
- Co się tak przemykacie? - spytałam z zaciekawieniem.
- Ciiiiiiiiiiiiichooooo, Angie. - uciszyli mnie szeptem - My doskonale znamy ciocię. Spotykamy się na wielu uroczystościach, ale jej unikamy jak ognia. - patrzyli na mnie poważnymi minami.
- Ale wiecie, że zaraz... - zaczęłam.
- No fajnie. Ale, gdzie jest  moja Violetka? - usłyszeliśmy z salonu.
Pedro pokazał Violi, że trzyma kciuki, a ona z westchnięciem poszła do salonu.
Ja za nią.
- Violetka, jak miło! - starsza pani podeszła do dziewczyny i mocno objęła.
- Cześć, ciociu. - odpowiedziała podduszana przez nią dziewczyna.
- A jaka dobrze wychowana! Dobrze ją wychowałaś, Angie! Nie ma co!
- To German ją wycho... - chciałam sprostować.
- Germi tylko by na nią krzyczał i dawał szlabany, a...
- German, proszę panią, bardzo się zmienił. Jest cudownym ojcem i zapewniam panią, ża ja nie wiele tutaj zmieniłam. On sam się poprawił. - uśmiechnęłam się do stojącego naprzeciw mnie Germana.
- Nie mów mi "pani", tylko "ciociu". Wszyscy tak do mnie mówią.
Przytaknęłam i wtedy do salonu, odważnie krocząc wszedł Santiago.
- Santi! Chodź, ucałuj starą ciotkę! *cmok, cmok* Tak się cieszę, że cię widzę! *cmok, cmok, cmok* - ściskała go chyba ze wszystkich sił.
- Tjaaaa, też się cieszę - wytarł oba policzki - że cię widzę, ciociu.
   Następnie wróciła Olga z zakupów, ale co powiedziała do ciotki, nie usłyszałam, bo poszłam z Germanem do gabinetu.
Klapnęłam jak zwykle na kanapie, a on obok mnie.
  Popatrzyliśmy po sobie i wybuchnęliśmy gromkim śmiechem.
- Naprawdę się poprawiłem...? - spytał niepewnie brunet.
- No jasne! A ja jestem z Ciebie bardzo dumna... - pocałowałam go w policzek i uśmiechnęłam sie do niego. Wtedy Olga zawołała nas na kolację.
Wstaliśmy i razem ruszyliśmy do jadalni. Każde z nas usiadło na swoim miejscu.
Ludmiła i Federico zostali już zapoznani z naszym nowym gościem.
Jedliśmy kolację w miłej atmosferze, kiedy...
- A na ile ciocia zostaje? - spytał mój szwagier upijając łyk soku i uśmiechając się trochę niepewnie.
- Nie wiem... mam remont w domu i wiecie mogę zostać ile chcecie... nie śpieszy mi się do domu... Oj na długo, tak. Raczej długo.
- Plp! Khy, khy, khy! - usłyszałam krztuszącego się Germana - to świetnie - odpowiedział słabym, chrypiącym głosem, a Violetta poklepała ojca po plecach również - jak Santiago sztucznie się uśmiechając.
  Wtedy do domu weszła Priscilla.
- Dobry wieczór wszystkim! - krzyczała już z przedpokoju - Cześć, kotlu. - ta jędza podeszła do mojego szwagra i pocałowała w policzek.
- JAKI KOTKU?! - usłyszałam z ust cioci. - Jaki kotku?! German! Co tu się wyprawia?! Masz dwie narzeczone?!
- Khy, khy. Khe, ekhe! - teraz ja się zakrztusiłam więc Ludmiła mnie mocno klepnęłam.
- Rozumiem, że jesteś z jedną, ale ta... ta... lafirynda nie... i one się godzą na ten trójącik?! - spytała ciotka. 
Po wypowiedzeniu ostatniego pytania, usłyszałam brzęk talerza i zobaczyłam przerażoną minę Olgi stojącej w drzwiach kuchni.
  - Kochanie, zdradzasz mnie?! - spytała podpierając się pod boki Priscilla.
- Eeeee, wiesz... Angie jest dla mnie ważna i ..
- Myśli pani, że to prawda? - Olga doskoczyła do ciotki Germana z prędkością światła - German ma dwie narzeczone?!
- Przede wszystkim moja droga PAN German. Dobrze? PAN German - poprawił ją asystent Germana.
Olga pokazała Ramallo język:
- Nie z tobą rozmawiam!
- No wiecie, co?! - oburzał się Ramallo patrząc to na Germana, to na Priscillę - Angie myślalem, że jesteś rozsądniejsza!
- HAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAH HAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHHAHAHAHHAHAHAHHAHAHAHHAHAHAHHAHAHHHAHHAHHHAHHAHAHHAHA!!! - słyszałam śmiech Federico, Ludmiły, Violi i Santiago.
- Ale to w ogóle nie...
- Czyżby? Dowody są jasne...
- Jakie dowody?!
- Angie i German SĄ RAZEM!!!
Wszyscy umilkli i spojrzeli na starszą panią jak na wariatkę.
Myślałam, że się zaraz spalę.
- Ciociu, tata jest tylko z... Priscillą - jej imię wypowiedziała z nutką goryczy w głosie - Angie to jego szwagierka, ale bardzo się lubią i...
- Właśnie! - przytaknęłam.
- Aż za bardzo się lubią... - mruknęła Jędza. 
- Co? Ale... ale... Oni się tak do siebie uśmiechali... a... a ona tak dobrze o nim mówiła...
- Zdawało się cioci - odpowiedziałam szybko.
- Szkoda. - stwierdziła krótko.
                              
                                 ***
Po kolacji weszłam na chwilę do gabinetu Germana.
- Twoja ciotka mnie dzisiaj rozbawiła do łez - odparłam stając w drzwiach.
Mój szwagier odłożył jakieś papiery i uśmiechnął się.
- Nie dziwię się... jak ona czasem coś palnie...
- Wiem. Ale jej tekst o Ramallo palącym trawkę - mistrzostwo. Czemu jej nie wyprowadziłeś z błędu? - spytałam.
- I tak by nie posłuchała i jedynie dopowiedziała sobie jakąś kolejną bzdurę. Już zaniedługo się przekonasz, co ona potrafi wymyślić.
Zaśmialiśmy się oboje.
- I nawet mnie pamiętała... po tylu latach - mówiłam - Proszę, proszę - nawet Ty mnie nie poznałeś po kilkunastu latach, a taka stara ciotka to zrobiła! Ha! - zaśmiałam się i założyłam ręce.
- Daj spokój... wiesz, że byłem wtedy ślepy i...
- Tak, tak... oczywiście. Każda wymówka jest dobra! - drażniłam go.
- A chcesz się przekonać...? - zapytał.
I zaczął mnie gonić po salonie grożąc łaskotaniem. Na szczęście w porę zeszły Ludmiła i Viola i w trójkę "zaatakowałyśmy" mojego szwagra.
Po kwadransie, wykończeni wygłupami, które skończyły się bitwą na poduszki (podczas której ja wskoczyłam na plecy Germanowi, a Ludmiła Violi) poszliśmy wszyscy spać. Tej nocy śnił mi się mój kochany inżynier...
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Hejunia! Jestem zadowolona z tego rozdziału ;) (skromna Ja)
A Wy? Jak Wam się podoba Ciotka Germiego? Bedzie się jeszcze pojawiać, bo bardzo mi przypadła do gustu ta postać (przypomina mi trochę moją ciocię ;) )
Proszę o jakiekolwiek komy :D
Całuski ;*
~ Kasiula ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdziała 38 Dobra. Zabrakło Wam 2 komów, ale znajcie moje dobre serce.

Rozdziała 39

Rozdziała 47.